„Wojna, wojna nigdy się nie zmienia”. Nieważne, czy walczymy na maczugi i kamienie, czy sterujemy zaawansowanymi dronami; zawsze po konfliktach zbrojnych świat się zmienia, ale ból i cierpienie pozostają takie same.
W czasach, gdy wszyscy wychylają się jak najdalej w przyszłość, oddając w nasze ręce coraz to nowocześniejsze militarne technologie, szwedzkie studio DICE odważnie odwraca się od dzisiejszego trendu i przenosi nas w przeszłość, do czasów pierwszej wojny światowej. A dokładnie tuż pod sam koniec międzynarodowego konfliktu. Zmagania wojenne toczyły się na trzech frontach: wschodnim, zachodnim i południowym. Kampania w Battlefield 1 nie jest jednolitą opowieścią. Deweloper postanowił zaprezentować graczom 6 odrębnych starć, które miały nie tylko miejsce na ziemi, ale także w powietrzu. Każda bitwa rozpoczyna się i kończy fantastyczną wstawką filmową. Przed walką gracz często widzi swojego bohatera, przenoszącego się wspomnieniami na pole bitwy. Wstawki te są pełne cierpienia i w dokładny sposób prezentują całą dramaturgię, która towarzyszyła pierwszej wojnie światowej.
Konflikty Wielkiej Wojny:
Rozgrywka zaczyna się prologiem na froncie zachodnim, w którym niemieckie wojska zaatakowały 396 Regiment Piechoty amerykańskiej. „Piekielni Wojownicy z Harlemu” („Harlem Hellfighters – nazwa ang.) byli pierwszymi czarnoskórymi żołnierzami armii USA zesłanymi do Europy. Przydomek ten nadali im Niemcy zdumieni ich niezwykłą odwagą, siłą i wytrzymałością. Jako żołnierze afroamerykańscy walczymy u boku Francuzów w bitwie o Blizny Saint-Quentin. To bardzo trudne zmagania, nie raz spojrzymy śmierci w oczy. Jednak zgon nie oznacza w prologu końca gry. Gdy zginiemy, kamera przenosi nas w ciało innego żołnierza. Brzmi to może dość dziwnie, ale sam pomysł jest dosyć ciekawy. Dzięki temu posunięciu szybko wcielamy się w role różnorodnie uzbrojonych kompanów i możemy zapoznać się z arsenałem dostępnym w grze Battlefiled 1. Bitwa o Saint-Quentin była niezwykle brutalna. Niemcy używali miotaczy ognia, a Francuzi gazów bojowych – łzawiących i musztardowych. Cała dramaturgia tych wydarzeń i cierpienie są zawarte w prologu Battlefield 1. Maski gazowe były podstawowym wyposażeniem francuskiej armii, więc w prologu nie mogło ich także zabraknąć. Oczywiście pomyślano także o walkach na bliskim dystansie. Gdy zabraknie nam amunicji, możemy obronić się maczugami okopowymi, saperką lub bagnetem. Warto tutaj napisać o polskim akcencie, gdyż w grze możemy stworzyć najbardziej śmiercionośną „Maczugę Bartek”. Została ona wykonana z najstarszego drzewa w Polsce – dębu Bartek. Inną fajną ciekawostką jest odwzorowanie w Battlefield 1 najmniejszego pistoletu na świecie. Mowa tutaj o „Koliberze”, którego kaliber wynosi tylko 2.7 mm.
Zmagania Wielkiej Wojny toczyły się nie tylko w okopach. Wojenne opowieści pozwolą wcielić nam się także w kierowce brytyjskiego czołgu Mark V oraz pilota brytyjskiego Królewskiego Korpusu Lotniczego, który ma możliwość pilotowania myśliwca Bristol F.2A. Pierwsza Wojna Światowa miała ogromny wpływ na technologie militarną. Czołgi, które walczyły w tamtych czasach nie przypominają kolosów z World of Tanks. „Tank” z języka angielskiego oznacza zbiornik lub wannę i czołgi w latach 1917-18 dosłownie tak wyglądały. Były to wielkie owalne konstrukcje, bardzo powolne, mocno opancerzone, ale za to słabo uzbrojone – w karabin maszynowy oraz działo niedużego kalibru. Pojazdy te były niewygodne dla załogi, o czym możemy się przekonać oglądając wstawki filmowe. Niestety wnętrze czołgu, które jest fantastycznie i szczegółowo wykonane zobaczymy tylko na filmach przerywnikowych. Załoga czołgu ze światem mogła się komunikować tylko za pomocą gołębi pocztowych. Opisywane machiny bojowe mogły w tamtych czasach odwracać losy całej bitwy.
Przeniesiemy się też się do francuskiego Ribercourt, gdzie za sterami „Czarnej Bess” musimy przełamać linie wroga. Misja ta jest prawdziwym pokazem możliwości silnika Frostbite. Budynki możemy niszczyć, nie tylko strzelając z działa, ale także taranując je opancerzonym pojazdem. Ilość elementów, na które rozpadają się budowle jest imponująca, podobnie jak kurz i dym, które wydobywają się w trakcie zniszczeń.
Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie bitwa powietrzna. W czasach wielkiej wojny lotnictwo było już wysoko rozwinięte, a jednym z największych osiągnięć brytyjskiego lotnictwa w tamtych czasach był dwupłatowy samolot myśliwski Bristol F.2B Fighter. Był wyposażony w dwa karabiny maszynowe i rakiety powietrze-powietrze, które z powodu kiepskiego zasięgu nadawały się tylko do niszczenia balonów obserwacyjnych i naziemnej obrony przeciwlotniczej. Samolotem operuje się całkiem przyjemnie – lewym analogiem sterujemy, a prawym regulujemy prędkość. Ostrzał samolotów wroga w Battlefield 1 to czysta przyjemność. Bardzo przyjemnie się patrzy na animacje rozpadających się wielu elementów płatów wrogich samolotów. Efekty są na tyle drobiazgowe, że możemy pojedynczo zniszczyć każą ze stalowych lin, która trzyma konstrukcje dwupłatowca.
Aby nie psuć wam przygody z odkrywania kolejnych opowieści, to napiszę tylko, że Battlefield zabierze nas jeszcze do Arabii, gdzie będziemy odpierać ataki Imperium Osmańskiego, w tym zatrzymać pancerny pociąg zwany „Canavar”. Zanim jednak stoczymy główną walkę będziemy musieli zdobyć informacje o pancerniku. Jak w większości opowieści, gracz ma do wyboru, czy chce akcję przeprowadzić po cichu, czy jednak odważnie i głośno przeć do przodu, eliminując kolejnych przeciwników. Broni z tłumikiem nie brakuje, więc fani trybu skradankowego będą tutaj bardzo zadowoleni. Gracz może przy sobie nosić dwie bronie i dwa gadżety. To dobre rozwiązanie, które zawsze sprawdza się na polu bitwy.
Arsenał
Arsenal jest bogaty i ekscytujący, ale jednak ilość broni nie imponuje. W produkcji DICE znajdziemy wszystkie najnowsze i najbardziej zaawansowane technologicznie bronie, którymi walczono w czasach Wielkiej Wojny. Każda ma swoje unikalne zastosowanie, które wpływa na przebieg walki. Największe wrażenie zrobiły na mnie karabiny snajperskie i ich niesamowita balistyka. Opadanie pocisku jest niezwykle realistyczne. W zależności od tego, jak potężnym karabinem snajperskim dysponujemy, musimy inteligentnie ocenić odległość od przeciwnika. Karabin snajperski to nie tylko bron do zabijania na odległość. Wystrzelone pociski wytracają energię kinetyczną i szybko opadają. Jeżeli źle ocenimy moc karabinu i odległość, to pocisk nie zdoła dolecieć i zranić przeciwnika. Wymiana ognia w Battlefield 1 jest bardzo realistyczna. Jeżeli preferujecie starcia na bliskim dystansie, to czeka na was kilka rodzajów strzelb – m.in mocno kontrowersyjna, śrutowa strzelba Winchester Model 1987. Nie mogło zabraknąć także kilku szybkostrzelnych lekkich i ciężkich karabinów maszynowych.
Nie można zapomnieć także o świetnie zbalansowanych i śmiertelnie niebezpiecznych karabinach samopowtarzalnych. Dodatkowo na ich lufie często jest zamontowany bagnet, a wciskając prawy analog odpala się szarża, którą możemy błyskawicznie powalić i zabić przeciwnika.
Ten diament nie jest bez skazy
Czy kampania w Battlefield 1 ma jakieś wady? Niestety tak. Największą z nich jest nienajlepsza sztuczna inteligencja przeciwników. W pierwszej opowieści, gdy prowadzimy czołg, wielu przeciwników z karabinami snajperskimi, czy wyborowymi do nas strzela. Jak się łatwo domyślacie, taki karabin może co najwyżej pancernej maszynie zarysować lakier. Drugi poważny problem to niska agresja i zbyt szybkie odpuszczanie poszukiwań po wywołanym alarmie, czy odnalezieniu zwłok. Niemiło byłem zaskoczony niskim poziomem trudności, gra nawet na trudnym nie wymaga od gracza wysokich zdolności poruszania i sprawnego celowania. W kilku opowieściach mamy żołnierzy na wzór bossów, którzy są opancerzeni w stalowe płytki a w rekach dzierżą miotacz ognia lub karabin maszynowy. Irytowało mnie, że takiego przeciwnika nie da się zdjąć strzałem w głowę, co gorsza nie da się go zabić po cichu zachodząc od tyłu. Powalanie takiego przeciwnika trzema granatami przeciwpancernymi wygląda trochę komicznie. Raz zdarzyło się że wybiłem obsługę działa przeciwpancernego, a ono dalej samo strzelało. Tutaj warto wspomnieć, że gracz może też z takiego działa strzelać, a animacje ładowania pocisku oraz wypadania łuski po wystrzeleniu są fantastyczne. Czego mi jeszcze brakuje w BF1? Brutalności i agresji wśród żołnierzy. Oglądałem naprawdę wiele filmów na faktach skupiających się na pierwszej i drugiej wojnie światowej. W filmach i książkach występuje ogromna agresja w stronę przeciwnika i pada co chwila wiele niecenzuralnych słów. W kampanii Battlefield 1 bardzo rzadko padało jakieś przekleństwo, czy szydzenie z przeciwnika. Na wojnie nie było grzecznych chłopców i Battlefield 1 pod tym względem kłamie. Trochę psuje to poprawny odbiór dramaturgii Wielkiej Wojny, tym bardziej, że gra ma znaczek PEGI 18.
Podsumowując, kampania Battlefield 1 spełniła moje oczekiwania. Chciałbym pochwalić scenarzystę Battlefield 1 i powiedzieć mu: „Dobra robota, Steven!”. Pomysł z sześcioma rożnymi opowieściami wojennymi bardzo przypadł mi do gustu, podoba mi się to, że to ja jestem bohaterem w grze, wiem, przez co przechodzi moja postać i czuję jej dramat. Podoba mi się wolność w wykonywaniu misji oraz efektowna destrukcja otoczenia, gdy steruję czołgiem lub samolotem. Duża ilość filmików też pozytywnie wpływa na odbiór dramaturgi Wielkiej Wojny. Co prawda gra mogłaby być nieco trudniejsza, brutalna i przeciwnicy mogliby być bardziej inteligentni, ale przecież gry z serii Battlefield kupujemy dla nieśmiertelnego trybu:
Multiplayer:
Tryb wieloosobowy, czyli esencja każdego „Pola Bitwy”. Znam wielu graczy, którzy bez zagłębiania się w tryb kampanii od razu rzucają się w wirtualne bitwy z prawdziwymi przeciwnikami. Moja przygoda z serią Battlefield jest dosyć specyficzna. Bardzo dobrze bawiłem się dawno temu w Bad Company 2 oraz mam mocno mieszane uczucia co do rozgrywki wieloosobowej w „Hardline”. W Battlefield 4 oczywiście grałem, ale nie spędziłem tam w trybie online wielu godzin. Natomiast bez kozery przyznam, że tryb wieloosobowy w Battlefield 1 porwał mnie bez opamiętania. Trybów rozgrywki nie ma dużo, ale kto raz spróbuje „Operacji” ten nie będzie chciał grać w nic innego, no może poza małymi przerwami na „Podbój”
Operacje są oparte na prawdziwych bitwach z okresu I wojny światowej. Zmagania możemy toczyć w dwóch grupach graczy – 20 na 20 lub 32 na 32. Zasady są bardzo proste – jedna strona konfliktu się broni, druga atakuje. Jest to tryb, w którym kluczową rolę odgrywa komunikacja, współpraca oraz odpowiedni dobór klas. W tym trybie mamy także dostęp do wszelkich pojazdów: czołgów, wozów opancerzonych, motorów, samolotów, kutrów opancerzonych, a nawet koni. Pole bitwy jest podzielone na pięć stref, które ma strategiczne punkty – dwa lub trzy. Zadaniem drużyny atakującej jest przejęcie wszystkich tych punktów, gdy to się uda, to drużyna broniąca musi się wycofać do kolejnej strefy. Gdy drużyna broniąca zacznie znacznie przegrywać, to w odzyskiwaniu utraconych sektorów pomogą graczom ogromne behemoty. W zależności od nacji, którą gramy może to być ogromny sterowiec, pociąg pancerny lub wielki niszczyciel. Behemoty odpowiednio obsadzone przez graczy mogą szybko odmienić losy bitwy dzięki potężnym działom i mocnemu opancerzeniu. Operacje to bardzo widowiskowy tryb, który pokazuje, jak wspaniały jest tryb wieloosobowy w Battlefield 1. Dodatkowym plusem jest bardzo duży czas rozgrywki, bitwy zazwyczaj trwają dłużej niż godzinę. Jeżeli miąłbym się doszukać tutaj jakiś minusów, to brakuje mi opcji rewanżu. Tzn. aby drużyna atakująca w kolejnej bitwie się broniła, niestety nic takiego nie ma miejsca i po ukończonej operacji gracze rozrzucani są na inne serwery gry. Warto wspomnieć, że przed każdą bitwą odpala się krótki filmik, odpowiedni dla każdej ze stron, to bardzo miłe, gdyż gracze mogą jeszcze bardziej wczuć się w klimat bitwy i wiedzą o co walczą.
„Podbój” fani Battlefielda doskonale znają. To wielka bitwa toczącą się na ogromnych mapach przy udziale 64 graczy, którzy walczą o kontrole nad kluczowymi punktami strategicznymi. W tym trybie także mamy dostęp do wszystkich pojazdów lądowych, wodnych i powietrznych. Dodatkowo strona przegrywająca może otrzymać wsparcie behemota. Strzelanie w trybie wieloosobowym jest jeszcze bardziej satysfakcjonujące niż w kampanii. DICE odwaliło kawał dobrej roboty przy odwzorowaniu replik broni i batalistyki. Magazynki są małe, przeładowanie trwa długo, a wszelkie celowniki niespecjalnie ułatwiają trafienia przeciwnika. Pocisk z karabinu powtarzalnego, czy snajperskiego często potrafi lecieć do przeciwnika sekundę lub dwie, ale gdy doleci do celu i zabije, to satysfakcja jest ogromna. Karabinem maszynowym także szybko nie zabijemy przeciwnika, gdyż szybkostrzelność takich broni nie jest tak wysoka, jak w dzisiejszych karabinach. Niestety broni w trybie online jest bardzo mało, a ich odblokowanie zostało niezbyt elegancko wydłużone. Część broni kupujemy za tzw. obligacje wojenne, niestety dostęp do innych uzyskamy dopiero, gdy osiągniemy określony poziom klasy żołnierza. Co mi się bardzo nie podoba, to sztuczka, która teoretycznie pokazuje nam, że broni jest dużo, a tak naprawdę to ten sam model karabinu, tylko że z innym celownikiem, bagnetem lub trybem prowadzenia ognia. Battlefield 1 umożliwia tam także mały rozwój postaci, za który dostajemy pakiety bojowe, które zawierają bronie lub skórki. Pakiety przyznawane są za udział w walce. Na koniec starcia pewna liczba graczy otrzymuje po jednym pakiecie bojowym, który może następnie otworzyć w odpowiednim menu. Gdy uznamy, że któregoś z wylosowanych elementów pakietu bojowego nie potrzebujemy, to możemy go zezłomować, otrzymując walutę, za którą kupimy nowe pakiety bojowe.
W trybie online Battlefield 1 znalazło się pięć klas postaci: Szturmowiec, czyli główna siła ataku i specjalista od walki na bliski dystans. To żołnierz wyposażony w karabin maszynowy i cały zestaw granatów lub wyrzutni umożliwiających niszczenie pojazdów przeciwnika. Klasa wsparcia umożliwi przygwożdżenie przeciwnika dzięki lekkim karabinom maszynowym oraz wsparcie naszych sojuszników paczkami z amunicją. Jeżeli chce być jeszcze większym wsparciem dla drużyny i nie interesuje was wysokie ratio K/D, to klasa medyka nada się tutaj idealnie. Grając jako medyk możecie rozrzucać apteczki, leczyć, a nawet reanimować sojuszników. Medycy za swoje wsparcie otrzymują dużą ilość punktów, więc to świetna klasa jeżeli nie potraficie dobrze strzelać, a chcielibyście być wysoko w tabeli. Potrafisz dostrzec wroga ze 100 metrów? Klasa zwiadowcy jest dla ciebie, wraz z cały kompletem karabinów snajperskich. Zwiadowcy pełnią także ważną rolę w rozgrywce zespołowej, dzięki umiejętnościom i gadżetom rozpoznają teren, dostarczając zespołowi informacji o pozycjach wroga. Klasy standardowej już nie ma, zastąpiła ją klasa pilota lub czołgisty. Teraz odradzając się w czołgu lub samolocie otrzymacie umiejętności odpowiednie do prowadzonego pojazdu. Dodatkowo w losowych miejscach możemy znaleźć strój klasy elitarnej, może to być: żołnierz z miotaczem ognia, wartownik, czyli opancerzona zbroja z wielkim karabinem maszynowym oraz tzw. „łowca czołgów”, czyli żołnierz wyposażony w bardzo długi karabin przeciwpancerny 1918 Tankgewehr, którym możemy niszczyć konkretne części czołgu.
Na koniec słów kilka o mapach, bo one są po prostu fantastyczne. Pierwsze, co rzuca się w oczy to zróżnicowanie w ukształtowaniu terenu. Mapy nie są płaskie, jak ma to miejsce w większości strzelanek online. Na jednej mapie bitwa może toczyć się na plaży oraz na wysokim wzgórzu, na którym wzniesiona jest jeszcze ogromna forteca. Cudowny jest Las Argonski; jeden wielki labirynt wypełniony setkami dróżek, okopów i bunkrów. Bujna roślinność pozwala doskonale ukrywać się snajperom, okopy są idealne do starć na bliski dystans, a przeciwników z bunkrów wykurzymy za pomącą gazu lub granatów zapalających. Jednak moim faworytem jest francuskie miasto Amiens. To ogromna i niestety jedyna miejska mapa, wypełniona setkami małych uliczek, domów i innych budynków, które umożliwiają schronienie lub ostrzał z zaskoczenia. Przez miasto przebiega linia kolejowa, po której może poruszać się behemot. Niestety wielu budynków nie można tu zniszczyć, więc musimy rozważnie penetrować każdy budynek. Można śmiało powiedzieć, że ta mapa jest wizytówką Battlefield 1 i najlepiej oddaje klimat Wielkiej Wojny. Najmniej atrakcyjna wydaje się mapa, do której mieliśmy dostęp w otwartej becie, czyli pustynia Synaj. To raj dla snajperów, punkty są oddalone daleko od siebie, więc zwiadowcy maja na niej pełne ręce roboty. Na większości map destrukcja jest ogromna, krajobraz po bitwie często nie przypomina tej mapy, która widzieliśmy na początku. Co mnie miło zaskoczyło, często bitwę utrudniają zmienne warunki atmosferyczne: deszcze, burze piaskowe, a nawet mgła, która w fantastyczny i powolny sposób zanika.
Battlefield 1 to bardzo udana produkcja. Choć miejscami trochę zbyt uproszczona i mało brutalna, klimat Wielkiej Wojny oddaje wyśmienicie. Grafika jest fantastyczna, udźwiękowienia rewelacyjne, a rozgrywka niezwykle przyjemna. Dobra robota DICE, dobra robota!
Ocena portalu: 9.0
Kopię gry dostarczył wydawca – Electronic Arts Polska
Dodaj komentarz