20 godzin w multiplayerze pozwala mi na powiedzenie kilku wstępnych słów…
Pierwsze wrażenie było dosyć dobre. Samo poruszanie się po mapie jest dużo przyjemniejsze niż w Advanced Warfare. Jetpack ma swój pasek energii. Wystarczy po prostu przytrzymać X i zaczynamy unosić się nad ziemią. Daje nam to sporo możliwości, bo można łatwo praktykować podwójne i potrójne skoki zamiast ciągłego podlatywania do góry. Do tego dochodzi jeszcze bieganie po ścianach. Różni się ono trochę od standardów, bo nie musimy wciskać żadnego przycisku. Czasami ten automat bywa uciążliwy, ale kiedy zaczynamy stosować tę mechanikę w odpowiednich momentach, to gra pachnie trochę TitanFallem. Wszystko zwieńcza długi i momentami bardzo pomocny wślizg. Nie służy on jedynie do szybszego przemieszczania się. Dystans jaki możemy nim pokonać, pozwala nawet na zaskoczenie przeciwnika i wyskoczenie zza ściany z zupełnie innej perspektywy.
Przez kolejnych kilkanaście rang doskwierał mi problem broni. Sporo grałem z karabinem ICR, który strzelał mocno i celnie ze sporych odległości, ale nadawał się tylko do paru map. Potem dobraliśmy się do PM’ów… To jest kategoria sprzętu zostawiająca całą resztę w tyle. Czasami ktoś pokaże umiejętności na nietypowym karabinie, jednak na koniec dnia każdy wyekwipuje VMP z szybkostrzelnością. 40 nabojów w magazynku, bardzo szybkie wyciągnięcie, przeciwnik rozniesiony w pył na krótkie odległości…
Powodem tego nieporozumienia jest fakt, że mapy są bardzo małe i ciasne. Sporo miejsc do kampienia, budynki… Można spokojnie biegać z VMP, nie wychodzić na żadną większą przestrzeń i niszczyć przeciwników. Z jednej strony to jest problem, ale z drugiej Call of Duty zawsze wyglądało podobnie. Zazwyczaj miejsca było niewiele, a snajperki pokrywał kurz.
Najbardziej bałem się balansu specjalistów, który akurat okazał się najmniejszym problemem. Spodziewałem się, że te odblokowywane później będą za bardzo „OP”. W praktyce odpalony reaper może mieć duże obrażenia ze swojego działka, ale nie stanie na środku i nie zabije wszystkich, którzy do niego podejdą. Potrzeba pomyślunku, dobrego pozycjonowania… Umiejętności jest na tyle dużo, że każdy w końcu znajdzie coś najbardziej dla niego użytecznego.
Przyjemność z gry? Średnia. Dalej mamy bardzo duże problemy z łączeniem się do meczów i często zniechęca to do dalszego strzelania. Mechanika gry pod względem perków, dzikich kart czy serii zabójstw nie zmieniła się wcale. Zmienił się sposób poruszania po mapach, których większość została zmniejszona do minimum. Przez pierwsze 10 godzin czułem irytację i nie mogłem się odnaleźć, ale z czasem przychodzi znajomość lokacji, broni, specjalistów… Wtedy robi się znacznie lepiej. Nie mam może takiej ochoty do grania jak kiedyś, ale czuję, że kiedy przejdą te wszystkie listopadowe premiery, to z chęcią będę codziennie zasiadał do CoD’a chociaż na kilka meczów.
Dodaj komentarz