Tomaszu, co ja mam kupić?
Napisałem Wam ostatnio kilka słów o charakterystyce Nintendo. O ich grach, o odmiennym stosunku do największych tytułów i o osobach, które powinny ich konsolę nabyć. Niektórzy z Was pewnie już dali sobie spokój. „To nie dla mnie…”. Jeżeli jednak ktoś tu jeszcze został, brnę dalej w swoich poradach.
2DS, 3DS czy n3DS?
Zrobimy tak. Najpierw wypiszę za i przeciw odnośnie każdej z konsol, a potem powiem Wam, jak wyglądała moja historia. Wnioski wyciągniecie sami.
2DS. Dlaczego tak? Cena. Za trochę ponad 400zł można spokojnie dorwać konsolę razem z jedną czy dwiema porządnymi grami. Możemy spokojnie ogrywać gry z DS., 3DS, mamy dostępny StreetPass, WiFi…
Dlaczego nie? Jest cholernie mały i niewygodny. Może mówię to przez przyzwyczajenie do swoich 3DS’ów, ale kiedy brałem do ręki ich mniejszego krewnego, czułem duży dyskomfort. Konsola nie składa się w pół, ekran to raptem 3,5′, a na baterii trzyma najmniej ze wspomnianej trójki. 2DS sprawia wrażenie plastikowej zabawki.
3DS. Dlaczego tak? 500zł i macie w kieszeni nowego 3DS’a. Nieźle, prawda? Biorąc pod uwagę, ile rozrywki jest nam w stanie dostarczyć ta mała konsola, mamy wręcz do czynienia z niezłą okazją. 2DS się nie umywa. Większy ekran, lepsza bateria (choć dalej trzyma +/- 5h) i oczywiście tryb 3D. Powinniście dorzucić do ceny kupno dodatkowego analoga (Circle Pad Pro), ale nie jest to zakup niezbędny już od samego początku. Tutaj możliwości są już praktycznie nieograniczone.
Dlaczego nie? Jest n3DS. W tym wypadku w grę wchodzą wyłącznie kwestie finansowe.
n3DS. Dlaczego tak? CS Stick i możliwość grania całkowicie we wszystko. Aktualnie lista gier dostępnych wyłącznie na nowego 3DS’a ogranicza się do Xenoblades, ale jest to w miarę jasne, że z czasem będzie się ona rozwijać. Funkcja Stable 3D naprawdę działa. W moich poprzednich przenośnych konsolach nie używałem tego trybu faktycznie w ogóle. Teraz zdarza mi się to znacznie częściej. Odpowiednie dopasowanie pozycji w jakiej gramy, naprawdę zdaje egzamin. Bateria trzyma znacznie dłużej. Sprawdzałem na swoim sprzęcie, jak prezentują się liczby. Bez włączonego 3D można spokojnie pograć 7 godzin.
Dlaczego nie? 700zł za nówkę to już większa inwestycja. Mogę Wam zagwarantować, że dopłacacie za lepszy i mocniejszy sprzęt, ale rozumiem, że osoby nieznające rynku i gier Nintendo mogą kręcić nosem na tak duży zakup. Spotykałem się z opiniami, że zwykły Circle Pad Pro działa lepiej, ale osobiście uważam to za kwestię przyzwyczajenia. Stick jest po prostu inny od analogów, które znamy z padów czy Vity.
Co z XL?
Duży chłop, duże zabawki. Nie jestem w stanie grać swobodnie na zwykłym 3DS’ie i nie polecam żadnemu facetowi, który ma duże, silne dłonie. Wtedy dalej sprawia to wrażenie zabawki. XL to już porządny sprzęt z większym ekranem, który też potrafi zrobić różnicę. Czasami oczywiście nie działa to na korzyść. Gry potrafią wyglądać odrobinę gorzej na XL, ale mieści się to w granicach rozsądku. Każdy tytuł nie wygląda na sztucznie rozciągany. Moja rada? Znajdźcie sobie znajomych z 3DS’ami, napiszcie do mnie maila albo wpadnijcie na spotkanie StreetPassowe w waszym mieście. Jeżeli żadna z opcji nie wypali, idźcie prosto do sklepu. Nie powinno być problemu, żeby położyć ręce na każdym z modeli, odpalić jakąś grę i sprawdzić, jak konsola leży w ręku. Obserwując opinie różnych ludzi przez cały ten czas, wiem, że to kwestia personalna. Znam kobiety, które nie wiedzą, jak można wytrzymać z XL’em.
A może by tak używany?
Każdemu pewnie czasami przechodzi to przez głowę. Patrzycie na cenę nowych konsol, potem zwracacie uwagę na aukcje jakiejś innej w stanie idealnym… Kusi, żeby zaoszczędzić parę złotych i kupić sobie za to kolejną gierkę. Nie ma sensu. Nie ma może większych problemów z używanymi konsolami, bo po prostu tworzycie nowe konto i czasem mogą się trafić jakieś cyfrowe gierki, ale w tym przypadku oszczędzana kwota jest naprawdę niewielka. Jeżeli te 100zł jest dla Was kwestią grania na Nintendo lub nie, to możecie sobie całkowicie darować, bo gralibyście w jedną grę na 2-3 miesiące. 160zł za pudełko brzmi nawet przyjemnie, ale jest jeden haczyk. Te ceny nie spadają. Możecie zaoszczędzić 20zł. Może nawet 30. Potem jednak ceny mogą tylko rosnąć.
Moja historia
Najpierw kupiłem używanego 3DS’a. Zwykłą, małą, niebieską zabawkę. Sprzedałem go znajomemu po dwóch tygodniach, dorzuciłem jakieś 200zł i cieszyłem się XL’em przez długie miesiące. Bateria potrafiła czasami wariować, nie używałem 3D, ale z czystym sumieniem oddawałem go Kamilowi z naszej Redakcji, żeby wyposażyć się w n3DS XL i Xenoblade. Nowy, śliczny, pseudo-czarny. Gdybym miał teraz podejmować decyzję, od razu wyłożyłbym 900zł na stół.
Napisałem wcześniej, że Wam zostawiam wyciąganie wniosków i tak też uczynię. Zrobiłem swoje, reszta nie należy już do mnie. Rozejrzyjcie się po pobliskich sklepach, spróbujcie dostać którąś z konsol do rąk albo pogadajcie ze znajomymi. Gorąco odradzam 2DS’a.
Tomek – jak zwykle fajny tekst 🙂