Mierzenie czasu na przerwach, degradacje czy monitorowanie korespondencji to norma w Konami, jak donosi Nikkei. Tłumaczeniem na angielski zajął się Tomas James.
Według Nikkei, upadek Konami rozpoczął się już w 2010 roku, kiedy sukces odniosła mobilna produckja Dragon Collection. Szefostwo firmy zachłysnęło się wtedy przychodem, jaki przyniosła stworzona bardzo niskim kosztem ga. Po co tworzyć duże gry z wielomilionowym budżetem, skoro można małym kosztem stworzyć coś na komórki?
O problemach z Hideo Kojimą słyszeliśmy od dawna, ale nowe informacje przynoszą obraz firmy skrajnie nieprzychylnej dla swoich pracowników. Zmiany w portfolio firmy i skupienie się na produkcjach mobilnych spowodowały, że niektórzy pracownicy przestali być potrzebni. Konami nie wyda już wielkich, skomplikowanych gier, więc ich twórcy są w firmie zbędni. Producenci gier zmuszani byli do pracy przy liniach produkcyjnych, sprzątaniu czy ochronie. Pracownicy mieli limitowane przerwy w czasie pracy. Zliczaniem czasu na lunch zajmowały się specjalne karty, a pracownicy, którzy spędzili za dużo czasu na jedzeniu obiadu byli wyczytywani na głos przez megafon. Cały budynek wyposażony został w nowe kamery, które raczej nie służą do monitorowania bezpieczeństwa.
Oprócz Kojimy Konami opuścił Koji Igarashi (twórca Castlevanii) Naoki Maeda (Dance Dance Revolution), Tak Fuji (Ninety Nine Nights II). Skasowano takie projekty jak Love Plus albo nowy Suikoden.
Obraz pokazany przez Nikkei jest wyjątkowo ponury i tragiczny. Jeśli okaże się to prawdą, a wszystko na to wskazuje, to Konami może mieć wielkie problemy. Żadna firma nie ma prawa tak traktować swoich pracowników. Oby sprawą zajęły się odpowiednie japońskie służby.
Dodaj komentarz