Z całego serca przepraszam Square Enix, że wrzuciłem Was w to towarzystwo. To nic osobistego.
EA było po prostu słabe. Wystarczającą ilość razy wyczytałem już w Internecie, że powinni ich wyrzucić z E3 i więcej nie wpuszczać. Nie chce mi się dokładać do tego kolejnej cegiełki. Gry mobilne na całej imprezie to żart na tyle udany, że planuję na ten temat oddzielny felieton. Ciężko jest też oglądać Europie materiały z NFL czy NHL, skoro u nas nikt nie zna zasad. Gry sportowe nie są proste do przedstawienia dla osób, które dwa dni czekają na The Last Guardian. Pele taki śmieszny, co? Nie. Ale co ja tam wiem…
Reszta bez zbędnego szału. Z Mass Effecta nie pokazali nic, więc i ja oszczędzę Wam zbędnych słów. W Need for Speedzie skopali kamerę. Trzeba po prostu siedzieć i się modlić, żeby to uległo zmianie. Plants vs Zombies było największym plusem całej konferencji, bo zamiast gadania któregoś z prezenterów widzowie posłuchali porządnej muzyki. Mirror’s Edge mi się podoba. Nie odbiega daleko od pierwszej odsłony. To może być dobra gra. A Battlefront? O dziwo nie wygląda jak Battlefield. Pierwszy raz od bardzo dawna obejrzałem materiał z jakiegoś multiplayera i faktycznie pomyślałem, że mogę się w to wciągnąć.
Tymczasem Ubisoft zaczął z grubej rury. South Park: The Fractured but Whole. Doskonała nazwa. Reszta po prostu nie dla mnie. Caly South Park to zdecydowanie nie moje poczucie humoru, ledwo przetrwałem przez jeden odcinek serialu I zwyczajnie dam sobie spokój. Doceniam jednak wysiłek Ubi, bo przez fanów gra została przyjęta bardzo pozytywnie.
Potem jedna z trzech gier identycznych z założenia, które twórcy postanowili osadzić po prostu w różnych uniwersach. For Honor. Doskonały trailer. W duchu chciałbym, żeby puścili tylko jego, zapowiedzieli grę na 2078 i pokazywali takie zwiastuny co roku przez następne kilkadziesiąt lat. Byłem kupiony całkowicie do momentu, kiedy pokazali gameplay, który okazał się być biednym Chivalry. Duszę oddałbym za RPG w klimatach wikingów, ale jakieś walki 4v4 sztucznie wypełniane botami to coś zupełnie nie dla mnie.
Całkowicie zabijając napięcie, powiem od razu, że drugą grą z wspomnianej półki jest Siege. Widziałem już, jak ludzie w to grają na streamach jakiś czas temu i gameplay jest beznadziejny. Kolejna gra, która zakłada, że masz obok siebie co najmniej trójkę znajomych chętną do gry w każde badziewie, które im podeślesz. Nie wyobrażam sobie tej gry z randomami. Szczególnie, że nasze serwery przewidują głównie grę z Rosjanami i Polakami, co nigdy nie wychodzi na dobre.
The Crew i Trials nie zmuszą mnie do ponownego odpalenia gry. Nawet jeżeli dodatki pojawią się za darmo. Druga zapowiedź zaintrygowała mnie samym początkiem, tym mrocznym klimatem i zbliżeniem na kopyto, ale jak zobaczyłem, że na koniu jedzie kot, poszedłem zrobić sobie kanapkę.
The Division mógłbym tak naprawdę opisać tymi samymi słowami co Siege i For Honor. Gameplay zaprezentowany podczas E3 zachęcił mnie wyłącznie do kolejnej podróży do kuchni.
A Anno się jaram. Nawet grze mobilnej udało usidlić się mnie przy kilku dłuższych posiedzeniach. Kupuję klimaty sci-fi, Ubisoft ma gotowy przepis na sukces tego typu buildera, a ja chętnie zapoznam się z tym, jak tylko pojawi się w sprzedaży.
Pozwólcie, że nie skomentuję Just Dance i Assassin’s Creed. Jedno i drugie interesuje mnie tak bardzo jak następny Symulator Farmy. Nie gram, nie lubię. Jedynym przyjemnym dla mnie AC było Black Flag.
Trackmania to spełnienie marzeń. Naprawdę się cieszę. O ile nie będzie to chamski port z PC. Mam nadzieję, że rzucą czymś nowym. Na swoim lśniącym laptopie zagrywałem się z Trackmanię długimi godzinami. Chętnie rzucę okiem na wersję konsolową.
Konferencję Ubisoftu zamknął Ghost Recon, który był kapitalny. Potem jednak przypomniało mi się, że za kilkanaście godzin pokażą Just Cause 3 i zupełnie zapomniałem, co oglądam. Konwencja gry razem z kilkoma AI to całkowity bullshit, bo i tak zawsze wszystko trzeba robić samemu. Ładny trailer.
Square Enix zaczęło, jakby przed chwilą siedzieli na kawie z EA. Bite piętnaście minut czczego gadania o tym, jakiej to oni pracy nie włożyli w swoje gry, jak to oni ich nie kochają… Wszyscy kochają. Wszyscy wkładają serce. Oprócz EA, rzecz jasna.
Aby spiąć jedną klamrą wszystkie gry, które mnie nie interesują, wymienię je jednym ciągiem: Nier, Tomb Raider, mobilne giereczki, Star Ocean i Deus Ex. Pierwsza odsłona Nier była dobra, ale teraz pokazali tak mało, że nawet nie chce mi się spekulować. Ze Star Ocean nie mam po prostu żadnego doświadczenia. Po prostu się nie jaram, bo nie mam ku temu powodu. W sumie dorzucić tu jeszcze mogę Hitmana, którego powoli nadrabiam na PC. Nie mam wątpliwości, że to jest świetna seria, jednak moje doświadczenie z łysym jegomościem jest bardzo małe i moja potencjalna ekscytacja byłaby niepoparta zupełnie niczym oprócz niezłego zwiastuna.
Przebieram za to nogami na Kingdom Hearts. Całym sercem kocham tę serię. Dłonie ściskałem w pięści, kiedy zobaczyłem wersję mobilną, ale na szczęście Square Enix szybko naprawiło to zapowiedzą trzeciej odsłony. Dla mnie jest to znakomita seria, której każda z części była dla mnie równie świetną przygodą. Nie mam wątpliwości, że Kingdom Hearts 3 z przyjemnością odłożę na tę właśnie półkę.
Na deser zostawiłem Just Cause 3, żeby kończyć pisanie artykułu z uśmiechem na twarzy. Bardzo się cieszę na ten tytuł. Oczy mi się świeciły, kiedy oglądałem zapowiedź. To tak jakby wszystkie moje dziecięce marzenia wrzucić w jeden otwarty świat. Gdyby fabularnie udało się wyjaśnić obecność smoków, piratów i wikingów, to myślę, że Square Enix nie wahałoby się nawet przez sekundę. Szykuję się na dziesiątki godzin doskonałej zabawy. Tak jak w poprzedniej części.
Dodaj komentarz