Tym razem spróbowaliśmy napisać dla Was recenzję w troszkę inny sposób, niż bywa to zazwyczaj. Schemat, w którym jedna osoba ogrywa dany tytuł, a później pisze artykuł porzuciliśmy na rzecz właśnie Revelations 2. Uznaliśmy, że ukazanie gry z perspektywy dwóch osób będzie dużo ciekawsze.
Kinga
Może zacznę od wyjaśnienia skąd ten pomysł. Otóż wspólnie z Konradem postanowiliśmy spróbować swoich sił w trybie współpracy. Jak się okazuje było to idealne rozwiązanie, gdyż tytuł dużo zyskuje podczas wspólnego grania. Jako, że dzielą nas dziesiątki kilometrów, a Revelations 2 oferuje tryb kooperacji, ale tylko w formie lokalnej (potocznie nazywany kanapowym coopem), w końcu pokusiliśmy się o porządne przetestowanie znakomitej funkcji, którą Sony wprowadziło już jakiś czas temu. Mowa tutaj oczywiście o Share Play. Pomimo drobnych problemów związanych z łącznością, pierwszy epizod nowego Residenta ukończyliśmy w dwa wieczory. Chociaż… Dwa wieczory, to trochę źle powiedziane. Pierwszego wieczoru było to, powiedzmy półtora czasu oferowanego przez Share Play (a przypomnę, że rozgrywkę można udostępniać przez 1 godzinę, następnie połączenie jest zrywane, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby czynność powtórzyć), a drugiego wieczoru dokończyliśmy kampanię jeszcze przed upływem tego czasu. I tak wspólnymi siłami udało nam się ukończyć pierwszy odcinek Revelations 2. Zabawa była przednia, ale z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że nie byłaby taka w pojedynkę. Moim zdaniem jest to idealna produkcja do trybu współpracy, a zdanie Konrada na ten temat poznacie w dalszej części artykułu. Przejdźmy jednak do meritum.
Akcja gry rozgrywa się pomiędzy wydarzeniami przedstawionymi w piątej i szóstej części Resident Evil. Dwie główne bohaterki pierwszego epizodu Claire Redfield i Moira Burton, będące pracownikami z firmie Terra Save, która zwalcza bioterroryzm zostają porwane przez bliżej niezidentyfikowanych oprawców. Obie budzą się w opuszczonym więzieniu, gdzieś na bezludnej wyspie. Co prawda, na samym początku historii dzieli je kilka cel, ale po kilku sekundach bez problemu się odnajdują. Wówczas zaczyna się nasza walka o przetrwanie.
Postaram się teraz pokrótce przedstawić Wam rozgrywkę z perspektywy Claire, bo to właśnie mi przypadło zadanie kierowania tą postacią. Śmiało mogę stwierdzić, że jej rola jest tutaj nieco ważniejsza, bo to ona dysponuje różnego rodzaju broniami i już same elementy animacji, cut scenek o tym świadczą. Wtrącę jeszcze tutaj, że recenzja jest jak najbardziej adekwatna do tego co oferuje gra, gdy ktoś postanowi ukończyć ją w pojedynkę. Wówczas kontrolę przejmujemy nad obiema postaciami, mamy możliwość przełączania się między nimi, z czego zawsze jedna jest pod kontrolą sztucznej inteligencji. Wracam do tematu. Na samym początku zabawy odnajdujemy pierwszą broń, jaka będzie na wyposażeniu wyłącznie pani Redfield. Jest to oczywiście podręczny nóż. Każda z postaci może podnosić różne rzeczy, ale bez pomocy Moiry nie może się obejść, bo to dzięki przedmiotom będącym w jej ekwipunku możemy je odnaleźć. O tym już opowie Wam Konrad. Wspomniane przeze mnie „rzeczy” trafiają odpowiednio do kieszeni Claire lub panny Burton, w zależności od tego, która je podnosi. Co dziwne, w każdym momencie gry moja postać mogła użyć opcji „Przekaż”, aby bez problemu to, co jest w posiadaniu postaci Konrada było w moim posiadaniu. Trochę to mało realistyczne, ale przymykam na to oko. A dlaczego jest to takie ważne? Mianowicie znalezione „zioło” (tak, zioło – polskie tłumaczenie chyba nie jest tutaj najlepsze) czy amunicja, koniecznie musi znajdować się na wyposażeniu Claire, która jak już wspomniałam jako jedyna może używać broni palnej. Zioło jest to rodzaj „leczenia”, którego można użyć, gdy nasi delikwenci nie byli dla nas zbyt delikatni. Kolejną kontrowersją jest tutaj nieśmiertelność Moiry, której „zioło” do życia nie jest potrzebne (w razie potrzeby, w każdej chwili, to Claire może uleczyć Moirę, gdyż ta nigdy nie umiera, a jedynie upada na ziemię). Podczas zmagań na naszej drodze spotykamy „przyjazne” lub mniej przyjazne paskudy. Są to zainfekowani, począwszy od tych mniej groźnych bez żadnych narzędzi, a na sporej wielkości kreaturach z siekierami kończąc. Warto zaznaczyć, że strzały do tych poczwar muszą być zdecydowanie celne, gdyż ilość amunicji jest mocno ograniczona. Mechanizm rozgrywki jest tutaj oparty na pewnym schemacie. Aby dotrzeć do celu, musimy utorować sobie przejście przez wykonanie odpowiedniej czynności. Może to być na przykład znalezienie odpowiedniego klucza do drzwi czy uruchomienie maszyny. Na początku wspomniałam, że rola Claire Redfield jest tutaj ważniejsza. Po przelaniu „na papier” wszystkich swoich myśli zaczynam się zastanawiać czy oby do końca tak jest. Jedyne zadanie Claire to odpowiednie manipulowanie bronią i zabijanie przeciwników. Tę kwestię chyba jednak zostawię bez odpowiedzi.
Konrad
W pierwszym epizodzie wcieliłem się w role Moiry i Natalii. Obie panie są postaciami drugoplanowymi, które trzymają się z tyłu za Claire i Barrym. Moira jest nastolatką, która nie weźmie w dłoń pistoletu, jej wsparcie polega na oślepianiu wrogów latarką, dzięki czemu są bardziej podatni na ataki Claire. Moira dzierży także łom, którym może wykończyć osłabionego już przez partnerkę stwora, albo za pomocą tego przedmiotu odblokować drzwi. Natomiast Natalia jest małą dziewczynką, która towarzyszy Barremu w poszukiwaniu córki. Natalka jest całkowicie bezbronna, ale dzięki swoim telepatycznym zdolnościom potrafi dostrzec stwory za przeszkodami oraz wskazać Burtonowi ich słabe punkty. Zarówno Moira jak i Natalia mogą wskazywać wszelkie znajdki porozrzucane w świecie gry. Niestety role postaci drugoplanowych nie są pasjonujące, wskazywanie, czy oślepianie wrogów może z czasem znużyć, dlatego warto zamienić się rolami i ukończyć grę jeszcze raz.
Kinga
Nie wspomniałam jeszcze, że ważnym elementem Resident Evil: Revelations 2 jest podzielenie opowieści na dwie części. Pierwszą z nich już znacie, skoro dobrnęliście do tego momentu naszej recenzji, druga natomiast przedstawia losy ojca Moiry Burton – Barry`ego – postać znaną fanom cyklu i Natalii. Barry przybywa na wyspę, aby odnaleźć swoją córkę. Tam spotyka dziewczynkę, która pomaga my w odnalezieniu zaginionej. Cała zabawa polega dokładnie, ale to dokładnie na tym samym. Ponownie mamy podział ról, z czego ważniejsza przypada oczywiście Burtonowi. Jest tutaj pewne udogodnienie, gdyż Barry rozpoczyna poszukiwania z pełnym wyposażeniem. W jego uzbrojeniu znajdują się trzy rodzaje broni palnej. Natalia posiada niesamowitą zdolność widzenia przez ściany zainfekowanych przyjemniaczków, co pozwala na odpowiednie przygotowanie się do walki. W drugiej części epizodu nie bawiłam się już tak dobrze, gdyż przez pewien czas zwiedzaliśmy tę samą lokację, a rodzaj wroga był tylko inny. Mnie osobiście nie podobało się coś takiego, gdyż nie należę do osób, które lubią przechodzić gry po kilka razy. Dla mnie nie było tu elementu świeżości. Co więcej, gdy okazało się, że wyszliśmy już poza to miejsce, epizod już się kończył.
Konrad
Gry z serii Resident Evil nigdy nie powalały oprawą wizualną, natomiast w większości przypadków nadrabiały mroczną fabułą i nastrajającą muzyką. W Revalations 2 grafika jest w stylu charakterystycznym dla serii, słaba i nierówna, a tekstury przy bliższym spotkaniu przerażają niską rozdzielczością. Dobrze wyglądają tylko scenki przerywnikowe. Dialogi brzmią dobrze, potwory także, ale wystrzały broni są beznadziejne. Muzyka także rozczarowuje, powinna podnosić napięcie strachu, tymczasem jest zbyt „rozrywkowa”. Początek gry zapowiada się mrocznie i groźnie, niestety czar szybko pryska. W więzieniu, po którym się poruszamy jest za dużo światła, za mało potworów i przerażających dźwięków. Niestety RER2 to w moim odczuciu zwykła strzelanka, szkoda, że zrezygnowano z charakterystycznego dla serii „stój i strzelaj”, zrezygnowano także z maszyny do pisania, która służyła, jako checkpoint. Także trudnych zagadek na próżno tu szukać. Nie podeszły mi także elementy RPG, których jest tutaj cała masa. Jakoś nie widzę w horrorach ulepszania umiejętności postaci, czy rozbudowania broni. Nowego Residenta tak naprawdę ratuje tylko kooperacja, która jest świetnie pomyślana, postaci świetnie się uzupełniają, dzięki czemu odnajdywanie sekretów, czy eliminacja potworów daje sporo radości i satysfakcji. W kooperacji z Kingą grało się super, ale sama gra mocno mnie rozczarowała pod względem oprawy, fabuły i mechaniki. To taki Resident Evil w wersji mocno light… Chyba już nie doczekam porządnego Residenta, choćby na wzór uwielbianej prze zemnie „czwórki”.
nie zgadzam się z tym że w grze cut-scenki wygladają lepiej od samej gry, filmy są mdłe, zamazane nie ma w nich ostrości, jak bym grał i oglądał w Lego Batman na PSV, gdzie gra wygladała dobrze a filmy były żywcem przeniesione z DS’a co wygladało okropnie
Z tym Lego to się mega zgodzę. Coś okropnego się tam dzieje. Co do Revelations 2, to właściwie mi ciężko powiedzieć.Wydaje mi się, że cut-scenki są dobrze zrealizowane, a i sama grafika w grze też nie jest najgorsza. Może kwestia gustu.