Wcielamy się w rolę Nicka Mendozy – młodego, ambitnego policjanta, który trafia na nowy posterunek i rozpoczyna walkę z przestępczością w Miami. Trzeba przyznać, że ma co robić. Gangi narkotykowe, strzelaniny, przekręty… Czasami można się zastanawiać, po której stronie barykady faktycznie się stoi.
Cała gra podzielona jest na dziesięć odcinków. Każdy z nich to oddzielna sprawa. Są dwa elementy, które powtarzają się wszędzie. Aresztujemy pobocznych kryminalistów, identyfikując ich za pomocą posiadanego skanera (zamiast ich zwyczajnie zabić) i zbieramy dowody. To pierwsze gwarantuje nam więcej punktów i pełne zamknięcie odcinka, a drugie daje możliwość całkowitego zamknięcia sprawy.
Fabularnie gra nic nie urywa. Zaczyna się kilkoma strasznymi dowcipami, ale potem zaczyna się rozkręcać. Gdzieś w połowie naszej przygody okazuje się, że najnowszy Battlefield nie czerpie z jakiegoś losowego procedurala z AXN. Hardline zgrabnie zbiera kilka rozwiązań, które udały się już kilkukrotnie w głośnych produkcjach i przerabia je w grę. I robi to dobrze. Nie zmienia to jednak faktu, że fabuła jest jednoliniowa.
Już od samego początku pojawia się jednak to, co czyni tego singla innym od reszty z tego gatunku. Stealth. Każdą misję możemy bowiem przejść na dwa sposoby. Bierzemy broń, chowamy się za osłoną i wybijamy wszystko po kolei albo… Albo robimy to po cichu. Kiedy zakradniemy się do jakiegoś przeciwnika, możemy wykonać zwykłą egzekucję lub zakuć go w kajdanki, grożąc mu wcześniej błyszczącą odznaką. To jednak zabiera więcej czasu. Trzeba najpierw użyć skanera, by namierzyć wszystkich wrogów, a następnie odpowiednio manewrować między wrogami, żeby móc aresztować każdego z nich.
Za większość czynności dostajemy punkty doświadczenia, które pozwalają nam awansować na kolejne poziomy detektywa. Dostajemy tym samym dostęp do kolejnych broni. Nie musimy na nie wydawać żadnych pieniędzy jak w przypadku trybu multiplayer.. Po prostu znajdujemy odpowiednią skrzynkę z bronią i tam możemy wszystko dowolnie zmieniać.
„Czyli co, Panie Tomaszu? 10/10?” Otóż nie. Model jazdy pojazdami… Koszmar. Graficznie jest średnio. Nie ma oczywiście tragedii, ale nie jest to też wybitnie piękna gra. Na screenach widzicie kilka ładnych widoczków. Zdarza się jednak często, że głowa martwego przeciwnika utknie w ścianie albo połowa jego ciała przenika przez płot. Często też są problemy z aresztowaniami. Trwają one kilka sekund, a gdy zrobimy to w jakimś mniej oczekiwanym miejscu, z korpusem napastnika potrafią dziać się dziwne rzeczy. Ponadto SI gangsterów pozostawia wiele do życzenia. Siedzą za przeszkodą, regularnie wychylają i rzucają granatem, tylko czekając, aż ktoś ich zabije. Osobiście nie podoba mi się też fakt, że gra faworyzuje ciche podejście do rozwiązywania misji. Czasem wolę rozrzucić mołotowy i zrobić jatkę, zamiast wiecznie się skradać niczym w labiryncie.
Hardline posiada zaskakująco dobry single player. Wypada dosyć krótko, bo trwa jakieś 7 godzin, ale naprawdę solidnie. Jeżeli porównamy to do innych FPS-ów, to sprawa ma się jeszcze bardziej kolorowo. Zaczyna się słabo, potem się rozkręca i kończy przewidywalnie, ale mimo to dostarcza sporo przyjemności. Bardzo dobry dodatek do jeszcze lepszego multiplayera.
Byłbym zapomniał… Dubbing daje radę.
Tryb wieloosobowy zostanie opisany w oddzielnym artykule mojego autorstwa.
Dodaj komentarz