Przed lekturą recenzji zachęcam do zapoznania się z moimi pierwszymi wrażeniami
Osiągnąłem wystarczająco wysoki poziom, żeby wreszcie zabrać się za pełnoprawną recenzję „The Crew”. Nie zwiedziłem całych Stanów, ale, przetestowałem samochody każdego rodzaju i sądzę, że mogę grę sprawiedliwie ocenić. Od razu zaznaczam, że nie będę oceniał elementów, które już poruszałem w poprzednim tekście (fabuła czy tuning), bo dalej zwyczajnie nic się nie zmienia.
Krajobraz Stanów Zjednoczonych i potrzeba eksploracji robią całą tę grę. „The Crew” ma coś takiego w sobie, że człowiek nie korzysta z szybkiej podróży. W ogóle tego nie robiłem. Jeżeli chciałem wrócić do garażu z jakiegoś pustkowia albo ulepszyć swój samochód, to ustawiałem GPS i jechałem. Rozglądałem się dookoła, podziwiałem wzgórza, jeziora, szukałem miejsc, w których miałem przyjemność być osobiście…
Model jazdy jest oczywiście bardzo zręcznościowy, chodzi głównie o przyzwyczajenie, ale te szybkie samochody potrafią sprawić trochę przyjemności. Kiedy dobieramy się już do Ferrari, trochę się zmienia. Nie ma jednak problemów z opanowaniem samochodu. Fabuła dalej nie zaskakuje. Poziom trudności mógłby być wyższy i powinny zostać nałożone ograniczenia na zadania możliwe do wykonania na określonym levelu. To są tylko drobiazgi.
Można grać zarówno ze znajomymi jak i bez nich. Z podobną przyjemnością. Fajnie jest oczywiście zrobić imprezę i wspólnie dołączać do tych samych wyścigów, ale ja większość czasu spędziłem sam, wybornie się przy tym bawiąc. System przypomina trochę ten z darmowych gier na telefony. Na mapie pojawiają się z czasem długie wyścigi. Możemy wziąć w nich udział sami albo wysłać na nie znajomych. Zmniejsza to nasze zyski, ale oszczędza mnóstwo czasu. Zarabianie pieniędzy staje się tym samym przyjemniejsze.
Podobnie jest z dostępnymi frakcjami. Kolejne tereny, odblokowują coś na wzór gangów. Ma między nimi miejsce bardzo silna rywalizacja. Można w tym uczestniczyć albo nie. Decyzja znowu należy do nas. Jesteśmy zmuszeni dołączyć do którejś z frakcji, ale nie musimy starać się na jej sukces.
Są problemy z serwerami. Z połączeniem, nieoczekiwanym wyrzucaniem z gry czy wspólnymi wyścigami ze znajomymi. Nie są to oczywiście mankamenty rzędu tych z początków Drivecluba, ale czasami potrafi być to irytujące. Tylko dlatego nie kupiłem Season Passa. Zrobię to, kiedy pojawi się dedykowana aplikacja, która pozwoli zarabiać wewnętrzną walutę bez włączania konsoli.
W „The Crew” wszystko zależy od odpowiedniego podejścia. Jeżeli ktoś zamierza narzekać, że nie ma pełnych zniszczeń w wyścigach, a model jazdy jest czysto arcade’owy, to nadszedł właśnie czas, żeby darować sobie ten zakup. Ta gra próbuje połączyć ze sobą wyścigi z MMO. Jeżeli oczekujemy Gran Turismo, to narzekamy na brak realizmu, a kiedy podchodzimy do tego jak do WoW’a, brakuje większej ilości przedmiotów i zróżnicowania rozrywki.
Dodaj komentarz