Pomimo początkowych obaw, ten dwuwymiarowy cRPG po prostu mnie urzekł, ale czy jest on pozbawiony wad?
Zaczyna się standardowo. Gracz wybiera jedną z dostępnych sześciu postaci. Klasy trzymają się standardów gatunku, są to: wojownik, łucznik, mag, czarodziejka, walczący w zwarciu krasnolud i przypominająca barbarzyńcę amazonka. Wybór bohatera ma kluczowy wpływ na rozgrywkę, bo definiuje styl walki. Następnie gracz przechodzi krótki samouczek dotyczący sterowania i zaczyna się przygoda.
Przedstawiona historia pełni podobną rolę, co w Diablo, czyli jest i nic ponad to. Ot, gracz znowu musi uratować świat (odkrycie przed czym zostawiam Wam). Główna oś fabularna polega na przechodzeniu kolejnych lochów i zabijaniu końcowych bossów poszczególnych lokacji. I tutaj pojawia się szkopuł, bo właściwa rozgrywka zaczyna się dopiero po kilku godzinach zabawy. Na początku gra prowadzi gracza za rączkę. O ile przy pierwszym przejściu to nie przeszkadza, tak po rozpoczęciu zabawy inną postacią trochę drażni.
Nieograniczony dostęp do poszczególnych lochów i wyboru ich zakończeń też odblokowuje się później. Dopiero wtedy zaczyna się prawdziwa zabawa. Plansze można zacząć łączyć i nie wracać każdorazowo do miasta. Jest to ryzykowne, bo nie ma możliwości naprawy ekwipunku, ale pojawiają się dodatkowe bonusy poprawiające zdobywane przedmioty, mnożące złoto itd. Poza tym, przechodzenie kilku poziomów pod rząd daje dużo więcej satysfakcji. Podczas podbojów towarzyszyć graczowi mogą trzy postacie. Wcześniej trzeba znaleźć ich kości i wskrzesić w kaplicy. Niestety, są to boty i jak to boty, nie grzeszą inteligencją. Często wchodzą w pułapki, nie blokują ciosów i nie unikają ataków przeciwników. Lekarstwem na to jest tryb sieciowej kooperacji, żeby jednak go odblokować, trzeba przejść główną oś fabularną na najniższym poziomie (normal). Wraz z tym osiągnięciem pojawiają się jeszcze walki PvP na arenie oraz Labirynt Chaosu, który przypomina rajd z gier MMO, a jego przejście w pojedynkę jest naprawdę trudne.
Skoro gra nie opiera się na fabule, to na czym? Ano na zadaniach pobocznych, zdobywaniu przedmiotów oraz rozwijaniu postaci. Tych pierwszych jest bardzo dużo i poza złotem odblokowują one piękne grafiki oraz dają punkty umiejętności. Związana z nimi jest też zawsze krótka historia.
Każda nowa broń czy rozwinięta umiejętność (tych są dziesiątki, a część ma tylko dana klasa postaci) po prostu bawią. Przedmioty podzielone są na klasy, a ich wartość zależy od poziomu pokonanego bossa i szczęścia, bo czasem natknąć się na nie można przypadkowo. W tym miejscu pojawia się duża przewaga wersji na Vitę względem tej z PS3. Skarby pochowane są też na planszy, a żeby je odkryć, trzeba ich dotknąć. Niestety, najczęściej są niewidoczne, a manipulowanie kursorem gałką analogową jest bardzo niewygodne. Na Vicie wystarczy „przeskanować” palcem fragment poziomu i zawsze coś się znajdzie. Nie mniej, jest to dosyć uciążliwe i w trakcie rozgrywek wieloosobowych najczęściej nie ma się na to czasu. Element ten negatywnie wpływa też na dynamikę rozgrywki ze względu na postoje i machanie palcem po ekranie.
A co w trakcie rozgrywki można znaleźć? Monety (złoto), naszyjniki, rękawice, kostury, miecze, tarcze, młoty, topory, różdżki, buty itp. Nie ma jednak sytuacji znanej z Diablo, że znalezienie ciekawego przedmiotu poprzedzone jest przewertowaniem setek „śmieci”. Tutaj dostęp do znalezisk dostaje się dopiero po powrocie do miasta. W podsumowaniu przygody można zidentyfikować cechy danego elementu lub od razu go sprzedać sugerując się samą jego klasą. Niestety, samo zarządzenie ekwipunkiem jest dosyć niewygodne. Interfejs jest bardzo uproszczony i trzeba do niego przywyknąć. Są po prostu sloty na liście, w które wsadza się przedmioty. Nie ma jednak żadnego podziału na rodzaje elementów i trzeba pamiętać, co się akurat się zmienia. Dobrze, że jest chociaż opcja porównania używanego przedmiotu do jego potencjalnego zamiennika. Brzmi to zawile, ale najlepiej zerknąć po prostu na poniższe zrzuty ekranu. Ważne jest też stworzenie alternatywnych zestawów ekwipunku, których można użyć, gdy poprzednie zostały uszkodzone, a gracz nie chce wracać do miasta i ich naprawiać. Warto jeszcze wspomnieć o możliwości wymieniania się przedmiotami między swoimi postaciami. Współdzielone między nimi są też zdobyte złoto oraz odblokowane obrazy.
Oczywiście, najwięcej czasu w Dragon’s Crown spędza się walcząc. Ten element jest wyjątkowo rozbudowany i dynamiczny. Według mnie najfajniej (ale też najtrudniej) gra się magiem. Trzeba pilnować zapasu many, który zużywa się z niemal każdym zaklęciem i unikać potyczek w zwarciu. Z kolei wojownik, to taki typowy tank, który na oślep macha mieczem i jest bardzo wytrzymały. Ataków jest sporo i zależą od wybranej klasy postaci. Przypisano je do kwadratu oraz kółka. Co innego powoduje krótkie naciśnięcie klawisza, a co innego jego przytrzymanie. Do tego dochodzą ataki w powietrzu, w biegu, w połączeniu z ustawieniem gałki analogowej w dół i na boki. W sumie kilkanaście kombinacji, a jeszcze są zaklęcia i umiejętności związane z elementami ekwipunku. Diablo czy Dungeon Siege II się chowają. Niestety, to wszystko w połączeniu z naprawdę efektownymi czarami powoduje, że na ekranie niewiele widać. Często traciłem z oczu postać i waliłem w przyciski na ślepo, licząc, że a nóż uda się coś trafić. W przypadku PS3 jest trochę lepiej, bo na większym wyświetlaczu łatwiej zorientować się w sytuacji. Ale i do tego idzie przywyknąć, a w ustawieniach gry można aktywować dodatkowy wskaźnik postaci. Kłopotliwe jest niekiedy określenie położenia przeciwnika. Często całą serię zaklęć marnowałem, bo okazywało się, że wróg stoi niżej niż moja postać, chociaż nie do końca było to widoczne.
Wspomnieć trzeba też o runach, które są ciekawym urozmaiceniem rozrywki. Na ścianach poukrywane są znaki. Po ich dotknięciu trzeba wybrać jedną z posiadanych przez siebie run (do kupienia w sklepie) i jeśli wybierze się odpowiednią, to zostanie wywołana jakaś akcja. Może to być chwilowa premia do statystyk, odkrycie skarbu, otworzenie ukrytych drzwi czy naprawienie ekwipunku. Niestety, dowolność zaklęć jest umowna i w danym miejscu da się wywołać tylko z góry ustaloną akcję. Trochę szkoda, bo to marnuje potencjał pomysłu, a dowolność aktywowania zaklęć zmusiłaby do nauki kombinacji symboli na pamięć.
Jest co posiekać, jest co pozbierać, a czy jest na co popatrzeć? Jak najbardziej! Grafika jest świetna. Malowane tła wyglądają pięknie, efekty zaklęć potrafią przysłonić pół ekranu (podobnie jak piersi niektórych kobiecych postaci). Lokacje diametralnie się od siebie różnią, chociaż ich ciągłe przechodzenie z czasem powoduje, że na oprawę przestaje zwracać się uwagę. Wrażenie robią też odblokowywane obrazy. Plus twórcom muszę przyznać za uniwersalny styl graficzny. W przeciwieństwie do recenzowanego niedawno Muramasa Rebirth, tutaj nie pachnie on Japonią na kilometr, a charakterystyczną kreską narysowane są tylko postacie. Postarałem się przygotować jak najobszerniejszą galerię zrzutów ekranu, ale możecie mi wierzyć, że w ruchu wygląda to znacznie lepiej. Udźwiękowienie niespecjalnie przykuwa uwagę. Trochę irytują tylko przesadne pojękiwania postaci w trakcie walki, ale to standard w przypadku japońskich produkcji.
Dragon’s Crow to zdecydowanie jedna z najlepszych gier na Vitę i jeden z najlepszych cRPG na konsole w jakie grałem. Syndrom jeszcze jednego razu towarzyszy graczowi przez całą rozgrywkę, a nawet wielogodzinne sesje nie są męczące. Zabawa w trybie wieloosobowym jest bardzo przyjemna i bezproblemowa. Chętnych nie brakuje i nawet z przypadkowymi osobami gra się bardzo dobrze. Tytuł zapewnia około 100 godzin rozrywki (wszystkie postacie i poziomy trudności), więc jest co robić. 159 zł to niemało, ale w przypadku tego tytułu naprawdę warto, bo nie ma on żadnych znaczących wad (może oprócz tego, że strasznie wciąga).
Plusy / Pros:
Niesamowicie wciąga / Incredibly addictive
Długa / Long
Wybór klasy postaci diametralnie wpływa na styl walki / Choosing a character class dramatically changes the style of fighting
Olbrzymia liczba przedmiotów i umiejętności / A lot of items and skills
Piękna grafika / Beautiful graphic
Rozbudowany system walki / Developed combat system
Daje sporo satysfakcji / Gives satisfaction
Tryb kooperacji z użytkownikami PS3 / Co-op with PS3 users
Minusy / Cons:
Głupota towarzyszy sterowanych przez SI / Stupidity od companions controlled by AI
Zbyt uproszczony interfejs ekwipunku / Too simplified equipment interface
Chaos podczas większych potyczek / Chaos during big skirmishes
Gameplay: 10
Muzyka: 7
Grafika: 9
Moja ocena gry: 9
Dziękujemy firmie NIS America za dostarczenie gry do recenzji / Thanks for NIS America for providing a review copy.
Dodaj komentarz