Die!Die!Die – skąd się wzięła ta nietuzinkowa nazwa? Wszystkiego dowiecie się z mojej recenzji.
Jest to gra z gatunku tower defense. Wcielamy się w niej w układ odpornościowy bezimiennego człowieka, którego nękają różnego rodzaju wirusy, bakterie i inne dolegliwości. Tytuł składa się z trzech głównych kampanii, w których skład wchodzą 84 plansze. Akcja każdej z nich toczy się w innym środowisku. W kampanii Brain Wars musimy obronić układ nerwowy przed nadmierną liczbą różnej maści hormonów, np. testosteronu. W Veins Campaign musimy pozbyć się z naszego układu krwionośnego bakterii, wirusów oraz obrzydliwego cholesterolu. W Intestine Assault pozbędziemy się pasożytów, bakterii oraz wirusów z całego układu pokarmowego.
Do pomocy w walce przychodzi nam strzykawka z cudownym lekiem na wszystko. Wystarczy tylko że naciągniemy ją, wycelujemy w grupę wrogów, po czym pozwolimy aby lek mógł działać. Wydaję się łatwe, co nie ? Otóż takie nie jest. Za każdym razem musimy do naszej strzykawki dodać odpowiednią ilość medykamentu poprzez jej naciągnięcie, co trochę trwa. Kolejnym utrudnieniem są poruszający się w naszym kierunku przeciwnicy, dlatego zawsze trzeba mierzyć kawałek przed nimi. Każdy wróg ma też odmienne właściwości. Jedni są szybsi ale mniej wytrzymali. Inni za to poruszają się bardzo wolno, ale trzeba ich trafić więcej razy. Czasem należy zmienić rodzaj leku, gdyż niektórzy przeciwnicy nie reagują na jego podstawowy wariant i próbują przesuwać się w głąb organizmu. Na wszystkich tych elementach musimy się skupić, pamiętając, że ilość przeciwników, których przepuścimy jest ograniczona.
W grze dostępne są trzy rodzaje rozgrywki. W trybie misji należy usuwać przeciwników z poszczególnych miejsc w organizmie. W trybie przetrwania trzeba jak najdłużej odpierać ataki wrogów. Ostatni tryb, to gorące krzesła, w którym możemy się zmierzyć ze znajomymi przekazując im konsolę. Maksymalnie grać mogą cztery osoby. Najciekawszy jest tryb misji, w którym oczyszcza się organizm z przeciwników. Planszę są urozmaicone różnorakimi przeszkodami, np. przyspieszaniem wrogów czy też ich uodpornieniem na lek. Gdyby nie te elementy każdy poziom byłby taki sam, przez co gra stałaby się monotonna.
Mile zaskakuje różnorodność przeciwników, którzy pojawiają się stopniowo. Często mają też swoje różne odmiany, które np. po ataku dzielą się na mniejsze jednostki. Rozmaici oponenci wymuszają też na graczu korzystanie z odmiennych taktyk w trakcie trwania poziomu. Trzeba decydować czy najpierw wybić wszystkie szybkie wirusy, czy może w pierwszej kolejności rozprawić się z wolniejszym cholesterolem.
Oprawa graficzna jest przyjazna dla oka i całkiem dobrze przedstawia np.przewód pokarmowy czy żyły. Tło jest dynamiczne i zmienia się zależnie od tego, gdzie się znajdujemy. Niestety gorzej prezentuje się muzyka, która jest irytująca. Na ścieżkę dźwiękową składa się parę krótkich, zapętlonych w nieskończoność bitów, które szybko się nudzą i zniechęcają do zabawy.
Podsumowując – rozgrywka dzięki swojej prostocie potrafi wciągnąć na parę godzin. Kampania ma odpowiednią długość i nie jest jedynym elementem gry, dzięki czemu można czasem od niej odpocząć. 22 zł to może trochę zbyt wygórowana cena, ale też nie ma na co narzekać. Gra w moim mniemaniu nie zapowiadała się dobrze i pozytywnie mnie zaskoczyła. Zatem, jeżeli lubicie czasami się zrelaksować i w coś pograć wieczorem to Die!Die!Die! będzie dla Was odpowiednim wyborem.
Gameplay: 8
Dźwięk: 5
Grafika:8
Ocena ogólna: 7
Plusy:
- Różnorodność przeciwników
- Miła dla oka oprawa graficzna
- Ciekawe kampanie
- Ciekawy pomysł jak na grę z gatunku Tower Defence
Minusy:
- Nieprzyjemna oprawa dźwiękowa
- Cena mogłaby by być niższa
Dziękujemy firmie IFun4All za dostarczenie gry do recenzji
Grafika 8 ?
coś się nie zgadza ?
może za mało 😀
Dokladnie, ja bym dal conajmniej 9 😉
Nie no aż 9 to nie ale 8.5 to jeszcze bym dał 🙂
Super recenzja szymolot ale takie gry to nie dla mnie 😀
dziękuję 🙂