Chernobylite w wersji na Nintendo Switch nadszedł ponad trzy lata po premierze na PS4 i Xboxa One. Czy przenośna konsola daje jeszcze radę?
Pierwotna premiera Chernobylite odbyła się we wrześniu 2021 roku na PlayStation 4 oraz Xboxa One. Ponad trzy lata później produkcja The Farm 51 pojawia się na Nintendo Switch. Czy przenośna konsola z Japonii daje jeszcze radę z grami z minionej generacji? Sprawdźmy, jak wypada Chernobylite w tej wersji.
Dawno temu w Czarnobylu
W Chernobylite wcielamy się w Igora Khymynuka, który niegdyś zajmował się pracą jako profesor fizyki. Dziś Igor walczy o przetrwanie na terenach skażonych przez radiację — jego celem jest odnalezienie swojej ukochanej Tatiany. W trakcie historii zwiedzimy rozmaite zdewastowane wybuchem czarnobylskiego reaktora tereny w poszukiwaniu zasobów i śladów partnerki protagonisty.
Nie ma sensu powtarzać tutaj tego, co napisaliśmy już w naszej recenzji gry w swojej pierwotnej wersji na PS4. Fabuła Chernobylite zdecydowanie nie jest najmocniejszą stroną gry i raczej nie będzie wielkim powodem, by powrócić do tytułu po latach. Wersji na Switcha oddam jednak fakt, że cała zawartość jest tu przeniesiona jeden do jednego.
Walka z samym sobą
Rozgrywka Chernobylite to niewątpliwie najciekawszy aspekt całej gry w kontekście produkcji podobnego typu. Gameplay jest tu podzielony na kolejne dni, które składają się z kilku podstawowych segmentów, tworząc wciągającą pętlę rozgrywki.
Każdego ranka Igor będzie musiał zadecydować, jakie zlecenie przyjąć samemu, a jakie rozdysponować swoim towarzyszom. Wybór ten jest istotny, gdyż lwia część misji ma na sobie limit czasowy. Warto się zatem dobrze zastanowić nad potrzebnymi w danej chwili zasobami. Zaniedbanie stanu racji żywnościowych sprowadzi głód wśród bywalców naszej bazy, lecz ekspedycja po cenną amunicję może okazać się równie ważna, gdy jedzenia strzegą wrodzy żołnierze uzbrojeni aż po zęby.
Po powrocie do siedziby protagonisty rozpoczyna się drugi, równie ważny etap rozgrywki. Rozbudowa bazy wpływa bowiem na większość podstawowych systemów gry. Musimy więc zadbać o poziom energii bazy, komfort jej mieszkańców, a nawet stan czystości powietrza. Wszystko to będzie miało swoje odbicie w wydajności naszych towarzyszy, a także przygotowaniu do coraz trudniejszych wypadów.
Wersja na Switcha również tutaj dostarcza pełnoprawne doświadczenie, choć specyfika konsoli Nintendo przeszkadza w określeniu rozgrywki jako bezproblemowej. Największą bolączką Joy-Conów jest dosyć płaska konstrukcja gałek analogowych, co utrudnia precyzję celowania w strzelankach. Dostępny w ustawieniach suwak zmiany czułości rozglądania się był w moim odczuciu zbyt mały i nawet na maksymalnej wartości gra się dosyć ociężale. Twórcy przesadzili tu też z mocą wibracji, które przy każdym skrytobójstwie dawały mi wrażenie, że Czarnobyl nawiedziła nie tylko katastrofa nuklearna, ale też trzęsienie ziemi.
Dużym problemem portu Chernobylite jest też potraktowane po macoszemu sterowanie. Odpowiedzialne za tę wersję gry Untold Tales ma już na swoim koncie kilka konwersji istniejących gier na platformę Nintendo. Dziwi zatem fakt, że studio niepoprawnie przypisało klawisze do odpowiednich akcji w rozgrywce. Wygląda to tak, jakby twórcy portu zapomnieli, że na kontrolerach Nintendo przyciski ABXY są rozmieszczone inaczej, niż na padach od Xboxów. Nie ma tu też opcji zmiany tegoż przypisania, co skazuje nas na kompletnie nieintuicyjny gameplay pełen przypadkowych skoków, kucnięć i wejść do ekwipunku.
Widok jak przez maskę
Nie jest tajemnicą, że Nintendo Switch to konsola o mało imponującej mocy, zwłaszcza prawie 8 lat po swojej premierze. Już sam fakt możliwości ogrania gier z ósmej generacji sprzętu należy więc pochwalić. Jakość konwersji może już jednak być kwestią sporną.
Chernobylite to gra zbudowana na silniku Unreal Engine 4, który już nieraz miał problem z dobrym skalowaniem dla Switcha. Zazwyczaj twórcy takich konwersji decydują się na jedną z dwóch opcji: obcinanie rozdzielczości lub zmniejszenie jakości tekstu. W tym przypadku Untold Tales wybrało tę drugą, co ma swoje zalety, ale też całkiem duże wady. Niewątpliwym plusem tej produkcji, zwłaszcza w porównaniu z innymi portami, jest wysoka ostrość obrazu. Wszystko jest tu dobrze widoczne i nie zlewa się w rozpikselizowaną papkę.
Patrząc na te zrzuty ekranu, ewidentna staje się jednak wada tego rozwiązania. Rozdzielczość i szczegółowość tekstur jest tutaj, lekko mówiąc, niska. Modele bardzo często wyglądają jakby nigdy się do końca nie wczytały, a kanciaste brzegi obiektów zwyczajnie kłują w oczy. Zdaję sobie sprawę, że stworzenie nowych tekstur specjalnie na potrzeby switchowej wersji wymagałoby sporego nakładu pracy. Nie mogę jednak usprawiedliwić faktu, że gra momentami jest po prostu brzydka.
Awarie w maszynie
Ostatnią wartą wspomnienia kwestią jest optymalizacja portu i przystosowanie go do specyfiki Switcha jako platformy mobilnej. Miło mi stwierdzić, że gra działa całkiem dobrze jak na standardy konsoli Nintendo. Spadki klatek się zdarzają, ale nie były w moim odczuciu bardzo przeszkadzające. Nie będzie zaskoczeniem, że celem jest tutaj typowa dla podobnych portów rozgrywka w 30fps.
Twórcy nie przemyśleli jednak faktu, że Switch to konsola o dosyć małym ekranie. Wymaga to odpowiedniego dostosowania rozmiaru czcionek, by tekst był w ogóle czytelny. W Chernobylite nie znajdziemy żadnej takiej opcji, więc jesteśmy skazani na malutki tekst, który niejednokrotnie był dla mnie trudny do rozczytania. Dobrze jednak, że twórcy nie pominęli polskich napisów, które nie zawsze są oczywistością w grach na Switcha.
Czy warto było wracać?
Switchowy port Chernobylite to dzieło dość nierówne. Z jednej strony takie konwersje z kilkukrotnie mocniejszych konsol niezmiennie nie przestają imponować. Przy rozgrywce gier tego typu jednak zawsze podświadomie zadaję sobie pytanie — czy warto zainteresować się tą konkretną wersją, jeśli posiadamy jakąkolwiek inną platformę? W przypadku produkcji The Farm 51 przyznam, że wolałbym raczej po prostu odkurzyć swoje stare PS4, by móc cieszyć się pełnoprawną wersją tytułu. Jeśli jednak nie jest się posiadaczem innych konsol minionej i obecnej generacji, Chernobylite na Switchu zapewni doświadczenie całkiem kompetentne i przede wszystkim kompletne.
Grę do recenzji dostarczyło Wire Tap Media.
Dodaj komentarz