Indiana Jones dostał w końcu jeszcze jedną grę. Sprawdźmy więc, czy Wielki Krąg to kolejna wielka przygoda tego archeologa.
Na początku lat 80-tych minionego stulecia Indiana Jones po raz pierwszy zaistniał w świadomości fanów kina przygodowego. Indy pojawił się w pięciu filmach poświęconych jego przygodom (choć ja staram się nie pamiętać o Królestwie Kryształowej Czaszki…). Od ostatniej gry o Jonesie (nie licząc dwóch odsłon z serii LEGO) dostępnej na komputerach minęło ponad 20 lat. Jako fan tego bohatera, z niemałą ekscytacją czekałem na jego nowe perypetie. Wreszcie nadszedł ten dziś i dostałem możliwość sprawdzenia Wielkiego Kręgu. Czy uważam tę produkcję za udane dzieło? Tego dowiecie się z niniejszej recenzji. Tyle tytułem wstępu; zapraszam do lektury mojej opinii po przejściu tej produkcji.
Opowieść w Indiana Jones i Wielki Krąg
Nie będę bynajmniej wchodził w spoilery, aby nikomu nie psuć samodzielnego poznawania opowieści. Zwłaszcza w tak filmowej produkcji, jaką jest Indiana Jones i Wielki Krąg. Wspomnę więc jedynie o tym, co wiadomo już od dawna z oficjalnych materiałów promujących tę grę. O samym początku tej gry, a dokładnie o pierwszej misji, dowiecie się z następnego akapitu. Jeżeli więc nie chcecie wiedzieć niczego na ten temat, to możecie pominąć nagłówek Samouczek i przejść do następującego po nim. Teraz wróćmy jednak do zarysu fabuły w Wielkim Kręgu. Nie zdradzę, czym on i jest i na czym polega. Podoba mi się jednak to, że pochodzi on z faktycznie występującej w archeologii legendy. Dzięki temu idealnie pasuje chociażby do podstawowej filmowej trylogii. Chodzi mi oczywiście o Poszukiwaczy Zaginionej Arki i tytułową Arkę Przymierza, Świątynię Zagłady i kult bogini Khali oraz o Ostatnią Krucjatę i Świętego Graala. Teraz wróćmy jednak do Wielkiego Kręgu. W jego poszukiwaniu Indy’emu będzie towarzyszyła włoska reporterka, Gina.
Postaci znane i nowe
Relacje między tym dwojgiem kształtują się bardzo przekonywująco i nie mogę się do nich przyczepić. Nie jest to bynajmniej taki sam poziom relacji, jak z Marion Ravenwood, aczkolwiek nie będę wchodził w szczegóły. Pojawia się także Marcus Brody, który jest tu nieco bardziej profesjonalny niż w filmach. Przyznaję, że patrząc tutaj na Marcusa, trudno było mi wierzyć, że zgubił się kiedyś we własnym muzeum… Ale może to dopiero się jeszcze ma stać? Pamiętajmy, że wzmianka o tym incydencie pojawiła się w Ostatniej Krucjacie, natomiast akcja Wielkiego Kręgu dzieje się niedługo po zakończeniu Poszukiwaczy Zaginionej Arki. Zresztą osadzenie w uniwersum Indiany Jonesa jest jedną z największych zalet tej gry. Nie jest ono nachalne, ale naturalne. Fani filmów mogą znaleźć choćby wzmiankę o uczniu pozostawiającym jabłka, czy o podkochującej się w swoim wykładowcy uczennicy. Nie brakuje też wzmianek o Henrym Jonesie Seniorze, czy o Belloqu i złotym bożku. Naturalnie występują też odwołania do ofidiofobii (strachu przed wężami). Nierzadko wywołują one, podobnie jak w filmach, śmiech.
Samouczek
Studio MachineGames zrealizowało samouczek w fenomenalny sposób. Już tłumaczę, co mam na myśli. Jako etap szkoleniowy służy otwarcie filmu Indiana Jones i Poszukiwacze Zaginionej Arki. Zdecydowano się na absolutnie perfekcyjne przeniesienie znanej fanom sceny do gry. Nie brakuje więc Indy’ego słyszącego odgłos broni, a następnie rozbrajającego (za pomocą bicza) jego niedoszłego zabójcę. Zbierzemy też piasek, z którym to worek wykorzystamy do wykradzenia bożka. Nawet najmniejsze gesty (na przykład przerażony Satipo zagryzający swoją pięść) są tu odwzorowane perfekcyjnie. Podoba mi się też to, że MachineGames nieco rozbudowało sekwencję polegającą na dotarciu w „bezpiecznej” sali do bożka. Tym razem musimy co jakiś czas wkładać pochodnię w zagłębienia w podłodze, aby oczyścić sobie drogę do celu. Zresztą całą sekwencję początkową możecie obejrzeć wyżej. Dla mnie jest to prawdziwy majstersztyk, który świetnie pokazuje szacunek MachineGames do filmowych oryginałów.
Rozgrywka
Indiana Jones i Wielki Krąg to na dobrą sprawę pierwszoosobowa skradanka – coś a la Dishonored, czy Deus Ex: Bunt Ludzkości. Obszary, które będziemy odwiedzać wręcz zachęcają do cichego pokonywania trudności. Wprawne oko nierzadko zauważy alternatywne drogi do celu, pozwalające nam uniknąć wzroku przeciwników (i zwierząt). Często główne wejście jest zamknięte, a do jego otwarcia niezbędny będzie odpowiedni klucz. Sprawia to, że aż chce się zaglądać w każdy kąt. Zwłaszcza, że można się natknąć na opcjonalne zadania, o czym dowiecie się więcej z następnej części recenzji. Pisząc natomiast o rozgrywce, nie mogę nie wspomnieć o zmaganiu się z wrogami. Podstawowym sposobem na zmierzenie się z przeciwnikiem powinno być odwrócenie jego uwagi.
Możemy tego dokonać na kilka sposobów. Pierwszym jest rzucenie podniesionym przedmiotem. Jest to o tyle skuteczne, co i oczywiste. Nic nie stoi też na przeszkodzie, aby strzelić biczem – jego odgłos również zaintryguje nierzadko strażnika. Ponadto w ten sposób (podobnie jak i strzelając z rewolweru) możemy też odstraszyć patrolujące niektóre obszary psy. Co więcej, odpowiednio rozwijając naszą postać, możemy nawet zdjąć przeciwnika po cichu, celując biczem w jego szyję i dusząc go w ten sposób. Jest to oczywiście dość umowne i trzeba przyjąć pewną konwencję, sięgając po tę grę. Mimo pewnego braku realizmu pasuje to do świata oraz przede wszystkim do filmowej serii i przyjętych w kinie przygodowym rozwiązań.
Walka
Naturalnie nasz archeolog bynajmniej nie jest bezbronny. Jest bowiem w stanie korzystać z niejednej znaleźnej broni do walki wręcz – od packi na muchy przez parasole, miotły, młotki, czy nawet patelnie, skrzypce i gitary. Mało tego, nawet broń palną można chwycić za lufę i w ten sposób – jak długo broń się nie rozpadnie – atakować oponentów kolbą. Warto zaznaczyć, że zakradając się za przeciwnika, możemy go szybko załatwić jednym dobrym uderzeniem bronią obuchową. Można ją też wykorzystać w otwartych starciach, ale trzeba pamiętać, że po kilku uderzeniach po prostu się rozleci.
Jeżeli jednak znajdziemy zestaw naprawczy, to będziemy w stanie naprawić uszkodzony oręż. Jeszcze co do cichego zdejmowania oponentów, to należy zwrócić uwagę na pewien sensowny szczegół. Mianowicie zdzielenie w głowę przeciwnika w hełm nie znokautuje od razu tego wroga – jedynie pozbawi go hełmu. Dobrze jest też uważać, gdzie znajdują się oponenci – nasze nokauty, bieg, czy skoki mogą być usłyszane przez strażników. Może to oczywiście doprowadzić do starć.
Strzelanka, czy skradanka?
W walkach wykorzystujemy lewy i prawy spust do wykonywania ciosów lewą i prawą pięścią. LB służy do blokowania uderzeń oponentów, a naciśnięcie tego przycisku tuż przed otrzymaniem ciosu pozwoli nam wykonać kontratak. Oczywiście gdy wszystko zawiedzie, to należy sięgnąć po broń palną. Podstawą jest naturalnie nasz rewolwer. Można także podnieść broń pokonanego przeciwnika, ale należy mieć na uwadze pewną kwestię. Mianowicie zdobycznej broni palnej nie przeładujemy i po opróżnieniu magazynka, możemy jedynie traktować tę spluwę jako broń do walki wręcz.
Należy więc postawić pewną sprawę jasno. Indiana Jones i Wielki Krąg to w żadnym wypadku nie pierwszoosobowa strzelanka – należy wiedzieć, że jest to skradanka z elementami akcji i w takiej roli spełnia się świetnie. Podoba mi się również fakt, iż w dowolnym momencie możemy dostosować poziom trudności – osobno dla zagadek i dla akcji. To świetne rozwiązanie i uważam, że powinno być standardem dla każdej gry. Doceniam też brak osiągnięć uzależnionych od poziomów trudności – grajcie na jakim poziomie chcecie, a i tak będziecie mogli zdobyć wszystkie osiągnięcia.
Zadania poboczne i znajdźki
Wspomniałem wcześniej, że uważna eksploracja popłaca i dobrze byłoby rozwinąć ten temat. Co prawda nie mamy bynajmniej do czynienia z w pełni otwartym światem. Mamy jednak pewną dozę swobody. Poziomy, które MachineGames oddało nam do dyspozycji są wypełnione mnóstwem notatek, które możemy odszukać. Niektóre z nich po prostu zwiększają naszą wiedzę o świecie, ale inne stanowią źródło dodatkowych, opcjonalnych, misji czy dostarczają informacji dotyczących sposobu rozwiązania jakiejś zagadki. Zresztą w Wielkim Kręgu jest mnóstwo pobocznych zadań i ja z wielką przyjemnością podejmowałem się ich wykonywania.
Podoba mi się też fakt, iż aby skorzystać z szybkiej podróży (i wrócić do odwiedzonych już wcześniej lokacji), nie możemy po prostu wybrać celu na mapie. Musimy podejść do znaku informacyjnego i z niego wybrać miejsce, do którego chcemy się udać. Zdecydowanie warto starać się realizować wszystkie opcjonalne zadania i czyścić miejsca, które zwiedzamy. Wykonywanie zadań zapewnia nam punkty podróżnika. Jest to odpowiednik punktów doświadczenia, które to pozwalają nam na zwiększanie skuteczności Jonesa. Nie mamy tu jednak zwykłego drzewka umiejętności. Zamiast tego postawiono na dużo lepsze podejście.
Indiana Jones i ulepszenia
Aby móc odblokować umiejętność, musimy bowiem przede wszystkim znaleźć odpowiedni podręcznik w świecie gry, po czym wydać odpowiednią liczbę punktów podróżnika. Wśród zdolności, które można pozyskać znajdziemy między innymi drugą szansę. Polega ona na tym, że – o ile jesteśmy w stroju Indy’ego, bo będziemy się też przebierać, aby dostać w zastrzeżone miejsca – po doczołganiu się do kapelusza, możemy wstać i zyskać drugą szansę w walce. Jest też zwiększenie obrażeń zadawanych zdobyczną bronią, poprawa efektywności bandaży czy szybsza regeneracja zdrowia. Przyznaję, że niesamowicie mi się to spodobało.
Nie dość, że jest świetnie osadzone w świecie gry, to dodatkowo motywuje do zwiedzania. Jeszcze co do przebieranek, to doceniam jeden ze strojów, który nosił Indy w Poszukiwaczach Zaginionej Arki na pustyni. Możemy też zainteresować się dwoma strojami inspirowanymi filmami Świątynia Zagłady (poszarpaną, ledwo utrzymującą się koszulą) oraz Ostatnia Krucjata (garnitur). Ponadto zadecydujemy też (oczywiście w dowolnym momencie) o wyglądzie bicza. Można postawić na klasyczny lub tresera lwów – taki, jak widać w początkowych scenach Ostatniej Krucjaty.
Grafika i optymalizacja
Moim podstawowym sprzętem, na jakim grałem w grę Indiana Jones i Wielki Krąg był komputer stacjonarny wyposażony w kartę graficzną RTX 2070 Super oraz mający na pokładzie 32 GB RAM-u. Parametry te pozwoliły Indy’emu działać w średnich ustawieniach graficznych w stabilnych 60 klatkach na sekundę w rozdzielczości 4K. Doceniam to, że MachineGames postanowiło zapewnić swojemu dziełu obsługę ultraszerokich rozdzielczości. Dzięki temu mogłem komfortowo grać na moim 34-calowym zakrzywionym monitorze. Pozostając jeszcze przy działaniu, nie omieszkałem sprawdzić Wielkiego Kręgu również na komputerze przenośnym Lenovo Legion Go. Grałem oczywiście z TDP 30 watów. Na tym sprzęcie musiałem zmniejszyć ustawienia do absolutnego minimum i wybrać rozdzielczość 800p. Z takim układem mogłem grać średnio z 25 – 30 klatkami na sekundę. Jest to więc akceptowalny poziom na tak wymagającą grę, jak Indiana Jones i Wielki Krąg. Zdecydowanie lepiej jednak grać na stacjonarnym komputerze jeśli zależy Wam na jak najlepszej płynności połączonej z bardzo dobrą grafiką.
Udźwiękowienie gry Indiana Jones i Wielki Krąg
Jedną z największych zalet filmowej serii Indiana Jones jest niezaprzeczalnie świetna muzyka. Kompozycje napisane przez Johna Williamsa były jasnymi punktami nawet gorszych odsłon tego czteroczęścio… wróć, (niestety), pięcioczęściowego cyklu. Nie inaczej jest na szczęście w przypadku Indiany Jonesa i Wielkiego Kręgu. Muzyka, którą słyszymy podczas naszej przygody nierzadko może zachwycić. Między innymi z tego powodu zdecydowanie rekomenduję granie w dobrych słuchawkach – tę grę należy chłonąć, rozkoszować się każdym dźwiękiem. Zwłaszcza, jeśli zdecydujecie się na angielską wersję językową.
Troy Baker podkładający głos Indy’emu w mojej ocenie wspiął się na wyżyny swoich umiejętności. W jednym z wywiadów przyznał, że starał się oddać styl wypowiadania kwestii przez Harrisona Forda. Efekt jest fenomenalny – tym bardziej, że Ford użyczył swojego wizerunku Indianie w grze. Nie mogę się też doczepić do odgłosów otoczenia – uderzenie przeciwnika w hełm, wystrzał rewolweru, smaganie bicza, otwierające się tajemne przejścia – wszystko to brzmi bardzo realistycznie i sprawia, że jeszcze bardziej wciągamy się w ukazywany świat.
Polska wersja
Indiana Jones i Wielki Krąg to produkcja, w której znajdziemy też pełną polską wersję językową. Tu niestety muszę wyrazić swoje rozczarowanie pewnymi kwestiami. Przyznaję, nie jestem fanem głosu, jakim mówi Indy w polskiej wersji. Nie zrozumcie mnie źle, aktor stara się wczuć w rolę (nie ocierając się na szczęście o karykaturę), podobnie jak postaci towarzyszące mu na ekranie. Problemem w moich oczach (a może raczej uszach) jest po prostu dobór tego aktora. Jest on zbyt młody i energiczny, co jak dla mnie silnie kontrastuje z tym, jaki powinien być Jones na tym etapie swojego życia. Pomyślałem więc, że włączę angielskie głosy i polskie napisy. No i niestety na pomyśleniu musiało się skończyć.
MachineGames nie zdecydowało się bowiem na zapewnienie nam pewnej elastyczności językowej. W związku z tym możemy zmienić CAŁOŚĆ (zarówno napisy, jak i dialogi) na angielskie lub CAŁOŚĆ na polskie. Sprawdzałem nawet sposoby na rozdzielenie wersji językowych (na podstawie gier z serii Wolfenstein), ale, ku mojemu ogromnemu rozczarowaniu, nie zadziałały one w Wielkim Kręgu. Owocuje to u mnie odjęciem pół punktu od oceny końcowej recenzowanego dziś tytułu.
Podsumowanie
Indiana Jones i Wielki Krąg to moim zdaniem jedna z najlepszych gier tego roku, a ponadto najlepsza gra o Indym, jaka kiedykolwiek powstała. Świat jest sensownie stworzony i zachwyca przywiązaniem do szczegółów. Podobnie zresztą jak nawiązaniami do filmowej serii. Wielki Krąg powinien spróbować odszukać każdy gracz – w tym miesiącu korzystający z konsol Xbox Series oraz komputerów, natomiast wiosną przyszłego roku każdy fan PlayStation. Gdyby nie dyskusyjne podejście do wybierania wersji językowej (i sporadyczne, aczkolwiek zbędne, walki z bossami), z ogromną przyjemnością wystawiłbym tej produkcji maksymalną ocenę. Zamiast tego jest jednak „tylko” 9/10.
Indiana Jones i Wielki Krąg to gra, na którą warto było czekać. Świetnie wpasowuje się też w wydarzenia z Poszukiwaczy Zaginionej Arki, przez co można ją uznawać za kanoniczną odsłonę cyklu o przygodach tego archeologa. Właśnie tak powinno traktować się materiał źródłowy. Na każdym kroku widać szacunek do marki i znajomość postaci oraz wydarzeń przedstawionych w filmach. Z przyjemnością mogę stwierdzić, że Indiana Jones powrócił w glorii i chwale. Mam nadzieję, że zostanie z nami już na bardzo długo. Spędziłem z tym tytułem ponad 20 godzin i myślę, że spokojnie można dobić nawet do 30 godzin, chcąc wykonać wszystkie zadania poboczne. Niech za dowód na to, jak bardzo wciągnąłem się w tę grę świadczy pewien fakt. Chciałem jednego dna pograć do 1 nad ranem. O 5 zorientowałem się, że chyba trzeba by się już zbierać…
Kod recenzencki dostarczył polski wydawca, Bethesda.
Dodaj komentarz