Studio Camouflaj postanowiło przenieść do wirtualnej rzeczywistości kolejnego superbohatera – tym razem mamy móc poczuć się jak Batman. Czy udało się to osiągnąć w Arkham Shadow? Dowiecie się tego z niniejszej recenzji.
Wątpię, aby kogokolwiek zaskoczyło stwierdzenie, że Batman to mój ulubiony bohater. Od wielu lat śledzę wydarzenia dotyczące Mrocznego Rycerza. Na portalu znajdziecie wiele moich recenzji komików, filmów i gier kręcących się wokół tej postaci z portfolio DC Comics. Moją pasję na poważnie rozbudziła gra Batman: Arkham Asylum od Rocksteady. Kiedy więc dowiedziałem się, że studio Camofulaj pracuje nad nowym tytułem z serii Arkham, nie mogłem przejść obok niego obojętnie. Ostatecznie to dla tej produkcji kupiłem gogle Meta Quest 3, a następnie recenzowaną dziś grę. Czy nie żałuję zakupu? Dowiecie się tego z niniejszej recenzji. Zapraszam do lektury tego wolnego od spoilerów artykułu.
Fabuła
Wydarzenia przedstawiane w Batman: Arkham Shadow dzieją się pomiędzy tymi z Batman: Arkham Origins i Batman: Arkham Asylum. Gotham stoi w obliczu zagrożenia płynącego od tajemniczego Króla Szczurów (Rat King). Zamierza on sprowadzić zagładę na miasto, w czym nie zawaha się skorzystać z pomocy jego wyznawców. Nie będę zdradzał, jak rozwija się kult, ani kto stanie na naszej drodze, ale przyznaję, że mimo początkowych prostych założeń wciągnąłem się w fabułę i byłem ciekaw, kto jest tajemniczym przestępcą. Na szczęście mój pierwszy, zbyt oczywisty, typ się nie sprawdził, co przywitałem z ulgą.
Historia jest prowadzona dość spokojnie, aczkolwiek mimo tego czuć ogromną wagę problemów, z jakimi przyjdzie zmierzyć się Mrocznemu Rycerzowi. Jeśli graliście w Arkham Asylum, to z pewnością poczujecie się tutaj jak w domu. Twórcy, studio Camouflaj, otwarcie przyznawało zresztą, że inspirowało się głównie tą odsłoną i to widać. Bynajmniej w moim odczuciu nie jest to wada. Spodobało mi się też przywiązanie do szczegółów – widać to na przykład na powyższym zrzucie ekranu w postaci kolczyków. Rozwiązanie fabuły zaskoczyło mnie i skojarzyło się trochę z filmem Mroczny Rycerz Powstaje, ale nie będę pisał na ten temat więcej, aby uniknąć spoilerów.
Jestem zemstą
Z uwagi na osadzenie gry na przedstawionej wyżej osi czasu, mamy tu do czynienia z Mrocznym Rycerzem na dość wczesnym etapie jego krucjaty. Ponadto nie wszyscy przestępcy wierzą, że istnieje jakiś Batman, ściągający kryminalistów. Słychać to chociażby w rozmowach spokojnie patrolujących obszar przeciwników, ale też widać w artykułach i nagłówkach gazet, które możemy podnieść i przeczytać. W Arkham Shadow działamy jako bohater, który często nie panuje nad swoimi emocjami i nierzadko wykrzykuje swoje kwestie. Nie stroni też od brutalnych przesłuchań przestępców, podczas których w ruch idą (nasze) pięści. Absolutnie nie wcielamy się w Batmana odznaczającego się spokojem i chłodnym opanowaniem (jak chociażby w Arkham Knight). Jesteśmy zemstą i to widać na niemal każdym kroku.
Jestem nocą
Batman to także noc, a więc nie waha się przekradać nad plecami niczego nieświadomych wrogów. Możemy na przykład rzucić batarangiem sonicznym, aby odwrócić uwagę przeciwnika. Gdy ten będzie się wybierał sprawdzić nowe miejsce, przemykamy tam po cichu, po gargulcach, by ostatecznie zawisnąć nad przeciwnikiem i pochwycić go, znokautować i powiesić pod żygaczem. W ten sposób zyskamy świetny sposób na ogłuszenie przechodzącego pod wisielcem wroga. Wystarczy celny rzut batarangiem (wyjmowanym z naszego symbolu na pancerzu)… Nie brakuje bynajmniej innych gadżetów – wysadzimy więc słabsze ściany za pomocą żelu wybuchowego.
Możemy także wejść pod kratkę w podłodze, skąd zaatakujemy następnie niczego niespodziewającego się wroga, czy rzucimy bombą dymną, utrudniając przeciwnikom dostrzeżenie nas. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby cisnąć nią po wyjęciu jej z gniazda na lewej rękawicy, ale też po porostu naciskając B na kontrolerze Touch. Możemy też rozbrajać przeciwników, wyciągając im spluwy z rąk, czy zakłócać działanie sprzętu wrogów. Obserwowanie w trybie detektywa jak przeciwnicy coraz bardziej panikują i starają się łączyć w pary, starając się za wszelką cenę uniknąć Nietoperza sprawiało mi niemałą satysfakcję.
Jestem Batmanem
Największa siła Batman: Arkham Shadow tkwi w mistrzowskim zaadaptowaniu mechanik znanych z serii Arkham na grunt wirtualnej rzeczywistości. Wyciąganie lub wkopywanie krat wentylacyjnych, zgodnie z preferencjami? Jest. Płynne łączenie ciosów i gadżetów w walce (o czym więcej w następnym akapicie)? No pewnie. Tryb wyzwań? A jakże. Zbieranie znajdziek? Oczywiście. Szybowanie na pelerynie? No ba. Postaci znane z DC Comics? Nie mogłoby być inaczej. Rozwijanie umiejętności i gadżetów za punkty WayneTech? Jasne. Wymyślcie w zasadzie dowolną mechanikę rozgrywki z Arkham Asylum lub Arkham Origins, a niemal na pewno znajdziecie ją w Arkham Shadow. Tak, nawet łamanie zabezpieczeń deszyfratorem, choć w nieco zmienionej (na lepsze w kontekście wirtualnej rzeczywistości) formie. Nie brakuje nawet odrywania paneli kontrolnych! Camouflaj bez wątpienia rozumie, na czym opiera się sukces serii Arkham i z pełnym szacunkiem oraz starannością podszedł do tego w recenzowanej dziś grze. To prawdziwy majstersztyk!
Walka
Każdy, kto grał w serię Arkham od Rocksteady na pewno zgodzi się z tezą, że odznacza się ona wybitnym systemem walki. Freeflow Combat pozwala płynnie łączyć ciosy i różnego rodzaju gadżety oraz ruchy specjalne, co motywuje do wykręcania jak największych kombinacji. Na pewno przeniesienie tej mechaniki do wirtualnej rzeczywistości jest wyzwaniem, któremu nie podołałoby niejedno studio. Na szczęście nie można tego napisać o Camouflaj. Zdaję sobie sprawę, że ta recenzja może być dość nudna ze względu na fakt, że piszę o Batman: Arkham Shadow w samych superlatywach. Jeżeli Was to nudzi, to nie mam dla Was dobrych wiadomości – w kontekście walki również będę przynudzał. Także ten element został bowiem przeniesiony do wirtualnej rzeczywistości po prostu po mistrzowsku.
Co jakiś czas będziemy widzieć oznaczenia pięści na bokach ekranu. Należy wtedy wykonać uderzenie w tę stronę, aby skontrować nadchodzący spoza widocznego miejsca cios. Strasznie spodobało mi się unikanie ataków nożowników – musimy wychylać głowę na boki, a nawet kucać! Niesamowicie zwiększa to immersję, to trzeba samemu poczuć – można poczuć się jak sam Mroczny Rycerz. Naturalnie każde starcie kończy się podsumowaniem naszej wydajności. Podobnie jak w Arkhamach od Rocksteady widzimy ilu pokonaliśmy przeciwników, jakie było zróżnicowanie gadżetów, maksymalna kombinacja oraz na przykład czy odnieśliśmy jakieś obrażenia. Podsumowanie to wygląda dokładnie tak samo jak w Batman: Arkham Knight, co jest w moich oczach zaletą.
Nie brakuje bynajmniej ogłuszania oponentów – sięgamy po pelerynę, przytrzymujemy spust i wykonujemy odpowiedni zamaszysty ruch. Wychylając prawą gałkę analogową do przodu, przeskoczymy nad przeciwnikiem, natomiast naciskając lewą gałkę i przesuwając nią – wykonamy unik przed ostrzałem. Możemy też rzucać batarangiem, wykorzystywać wybuchowy żel i inne gadżety. Odpowiednio rozwijając naszą postać zyskamy też dostęp do specjalnych wzmocnionych ciosów, czy choćby roju nietoperzy. Jak pisałem wcześniej – pomyślcie o właściwie dowolnej mechanice z serii Arkham, a niemal na pewno znajdziecie ją w Arkham Shadow. To naprawdę niesamowite i przyznaję, że bardzo często łapałem się na tym, że uśmiecham się od ucha do ucha, czując autentyczne wzruszenie tym, z jak wielkim szacunkiem do serii Rocksteady podeszło studio Camouflaj.
Grafika i udźwiękowienie Arkham Shadow
Batman: Arkham Shadow może się pochwalić świetną oprawą wizualną. Oczywiście należy mieć świadomość, że jest to gra działająca na mobilnych goglach wirtualnej rzeczywistości, które mają swoje ograniczenia sprzętowe. Nie należy więc spodziewać się tekstur w rozdzielczości 4K czy śledzenia promieni. Grafika wyraźnie odstaje od tego, do czego przyzwyczaiły nas płaskie gry na konsolach nowej generacji. Trzeba ją więc oceniać w kontekście systemu, na jakim gra jest dostępna. W takim przypadku śmiem pokusić się o stwierdzenie, że nie znajdziemy lepiej prezentującej się produkcji. Kostium Mrocznego Rycerza – który widzimy przecież z bliska – zachwyca przywiązaniem do szczegółów – na przykład do mocowania rękawic. Podoba mi się również światło odbijające się obracanego przez nas batarangu oraz fantastyczna gra światłem i cieniem. Samo chodzenie (lub bieganie, jak wolimy) korytarzami i ulicami miasta z padającym przed nami cieniem, sylwetką Batmana, jest niezwykle klimatycznym zabiegiem.
Podobnie zresztą jak cień, który widzimy podczas szybowania. Oczywiście aby zacząć szybować, wyciągamy ręki na boki i trzymamy pelerynę (przytrzymujemy oba spusty). Naturalnie rozpościeraniu peleryny (jak również końcowi szybowania) towarzyszy charakterystyczny dźwięk. Warto jeszcze poświecić chwilę udźwiękowieniu. Świetnie wypadają aktorzy wcielający się w postaci, jakie spotkamy na swojej drodze. Więcej o obsadzie pisałem w tym newsie. Bardzo spodobał mi się Elijah Woods jako Dr. Jonathan Crane, czy Roger Craig Smith podkładający głos Batmanowi. Idealnie ponownie wcielił się w tego bohatera i w jego głosie słychać zniecierpliwienie oraz agresję. Naturalnie Tara Strong jako Harleen Queen również spisała się na medal. Przypadło mi do gustu także przywiązanie do szczegółów. Przemierzając Gotham, co chwilę natkniemy się na odwołania do postaci i miejsc znanych ze stron komiksów DC Comics.
Podsumowanie
Batman: Arkham Shadow to rewelacyjna gra i zdecydowanie należy do ścisłej czołówki najlepszych tytułów w wirtualnej rzeczywistości. Nie mogę jednak niestety wystawić jej maksymalnej oceny. Pod koniec mojej przygody kilka razy zdarzyło się bowiem, że przechodząc przez drzwi, spadłem pod podłogę (co widać na powyższych zrzutach ekranu). Kilka razy gra wyłączyła mi się też samoczynnie, bez żadnego ostrzeżenia. Zdaję sobie sprawę, że są to problemy, które bardzo łatwo mogą rozwiązać łatki. Niemniej jednak nie mogę przymknąć oczu na takie błędy, przez co na końcu nie widzicie maksymalnej oceny. Nie jestem także fanem bardzo prostych zagadek w trybie detektywa. Po prostu skanujemy podświetlone przyciski i na koniec wybieramy jedyną właściwą (i oczywistą) odpowiedź na podstawie poszlak. Można by ten element wykonać lepiej.
Oczywiście nadal jest to pod wieloma względami wybitna wręcz gra. Wyznacza ona, moim zdaniem, nowe standardy dla produkcji korzystających z VR. Powinien po nią sięgnąć nie tylko każdy fan Batmana, ale i każdy posiadacz gogli Meta Quest 3 czy Meta Quest 3S. Ja kupiłem te gogle we wrześniu tego roku specjalnie dla tej gry. Nie żałuję ani jednej wydanej złotówki i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto rozpocznie swoją przygodę z tym tytułem miał do siebie o to żal. To niemal perfekcyjne dzieło i jestem ciekaw dodatkowej zawartości, jaką za darmo dorzuci studio Camofulaj. Na koniec wspomnę jeszcze, że nie ma przeszkód w zbieraniu znajdziek po ukończeniu (dość długiej, porównywalnej do Arkham Asylum) opowieści. Możemy bowiem wrócić do odwiedzanych wcześniej lokacji i czyścić je z posążków, radiostacji, czy bomb.
Dodaj komentarz