Podczas gdy większość branży prześciga się w tworzeniu kolejnych wielkich gier z otwartym światem, Nintendo zajmuje się czym innym. Tym razem firma zaprasza nas na imprezę z Mario i spółką. Czy warto udać się na to przyjęcie?
Zapraszamy na imprezę
Starzy wyjadacze tej serii może tego nie potrzebują, ale jest sporo graczy, szczególnie w Polsce, którzy z serią Mario Party nie mieli wcześniej do czynienia. Właśnie dla nich postanowiłem pokrótce streścić, o co w tych grach chodzi.
Mario Party to gra imprezowa. Wcielamy się w jedną z wielu ikonicznych bohaterów z gier o Mario. Następnie ruszamy na dużą planszę. Rzucamy kostką, przechodzimy na kolejne pola. Po drodze możemy zdobywać różnego rodzaju bonusy, kupować dopalacze czy przeszkadzać sobie nawzajem. Jak każdy gracz wykona swój ruch, gra przenosi nas do losowej mini gry, która pozwoli nam zdobyć dodatkowe monety. Po określonej liczbie rund gra kończy się, a zwycięzcą zostaje najbogatszy zawodnik.
Tym sposobem w jednym akapicie udało mi się przedstawić esencję gier z serii Mario Party. To typ gry, którą wyjmiemy na spotkaniu ze znajomymi. Jednocześnie jest to też dość martwy gatunek gier. Pamiętam czasy, kiedy specjalnie kupowało się tego typu produkcje właśnie po to, żeby bawić się ze znajomymi. Proste zasady czynią tytuł niezwykle przystępnym, a kolorowa oprawa może przypaść do gustu nawet tym, którzy z kontrolerami niespecjalnie się lubią.
Różnorodność
W grze znajdziemy kilka plansz do wyboru. Myli się jednak ten, kto myśli, że będą to podobne do siebie mapy. Każda jest zupełnie inna, nie tylko umieszczona w innym otoczeniu, ale też i wyposażona w unikalne właściwości, skróty czy ścieżki.
Wszystkie są bardzo dobrze zaprojektowane i skrywają sporo rzeczy do odkrycia. Pobawimy się więc np. w centrum handlowym, w lesie wigglerów czy na tropikalnej lagunie. Odkrywanie wszystkiego, co dana plansza ma do zaoferowania, samo w sobie jest dość interesujące.
Różnorodność dotyczy także mini gier. Jest ich tu całkiem sporo. Część z nich może korzystać ze wbudowanych w joycony żyroskopów (aczkolwiek możemy zaznaczyć, że nie chcemy ich w ogóle). Wszystkie zaś są dość proste do opanowania. Co ciekawe, nie zawsze będziemy grać każdy na każdego. Mini gry czasem połączą graczy w drużyny 2 na 2 czy nawet 3 na 1. Zaprezentują też asynchroniczną rozgrywkę, gdzie część graczy robi jedną rzecz, a część coś innego. Przykładem niech będzie gra, w której jeden gracz strzela bullet billami tworząc plansze, po których drugi przeskakuje do celu. Wszystkie mini gry to szybkie doświadczenia, na maksymalnie kilkadziesiąt sekund.
Nowością są tytułowe Jamboree. To gościnny, czasowy występ któregoś z towarzyszy Mario na planszy (np. Donkey Kong, Luigi). Można ją zabrać ze sobą, dzięki czemu uzyskujemy dodatkowe benefity, w tym podwójne nagrody, ale także i kary. Nie jest to zmiana odwracająca formułę na głowę, ale miły urozmaicenie.
Gra solo, z przyjaciółmi i online
Mario Party najlepiej sprawdza się w grupie znajomych. Kiedy kilka osób siada przed konsolą i bawi się wspólnie, odkrywamy, po co taki tytuł został stworzony. Sam niestety nie miałem okazji tego w takich warunkach sprawdzić. Jak każdy po trzydziestce wie, umówienie się ze znajomymi na cokolwiek wspólnego jest praktycznie niemożliwe i wymaga długiego planowania.
Na szczęście Nintendo wie, z czym dorośli ludzie się mierzą i dało tutaj więcej możliwości. Grać można wspólnie, ale w mniejszym gronie. Do tego dochodzi cały tryb dla jednego gracza. Można też wskoczyć online i grać po sieci z ludźmi z całego świata.
Zanim jednak dołączymy do rozgrywki online, warto wygospodarować sobie na to czas. Rozgrywka składająca się z 15 rund może potrwać nawet i 2 godziny. To sporo czasu, czyniąc tym samym zabawę z Mario Party czymś, co warto zaplanować. Przy zabawie lokalnej, jeśli rozgrywka nam się przedłuży, zawsze istnieje możliwość zapisu i powrotu przy okazji następnego spotkania… czyli zapewne nigdy.
Przy zabawie z innymi graczami istnieje też ryzyko rozłączenia. Mnie przytrafiło się to raz, gra od razu zasugerowała możliwość ponownego dołączenia do gry, co na szczęście się udało.
Losowość i dodatkowe tryby
Jednym z głównych zarzutów wobec serii Mario Party była duża losowość. Rzuty kostką, losowe eventy często powodowały, że ciężko było przewidzieć dalsze losy gry. Często o tym kto zwycięży, decydowało szczęście, a nie umiejętności. Podium non stop było ruchome i do końca nie wiadomo kto zwycięży. Dla niektórych jest to zaleta, ale jeśli przeszkadza to wam, to Nintendo zaoferowało tryb Pro, w którym ustawić można sporo parametrów by losowość maksymalnie zniwelować.
Jeśli natomiast macie już dość głównej formuły zabawy, to znajdziemy tu też i inne tryby gry. W muzeum mini gier będziemy mogli sprawdzić w akcji wyzwania przygotowane przez Nintendo. Nie wszystko dostępne jest od razu i wiele z gier trzeba będzie odkryć. Można natomiast na spokojnie poćwiczyć je, aby przy następnej rozgrywce mieć je w małym palcu.
Znajdziemy też kilka trybów dedykowanych do samotnych rozgrywek online jak chociażby Bowser Kaboom Squad, gdzie wraz z innymi graczami będziemy walczyć z tytułowym Bowserem. Z kolei dość niefortunnie nazwany Koopathalon to wariacja na temat oryginalnej rozgrywki, gdzie do 20 graczy ściga się o to kto zdobędzie najwięcej monet w minigrach.
Oprawa
Gra prezentuje się bardzo dobrze. To typowy poziom dla Nintendo. Znają oni swój sprzęt doskonale i wykorzystują wszystkie jego atuty. Wrażenie jak zwykle robią animacje, które pełne są ekspresji i charakteru. Bardzo doceniam też małe smaczki, jak np. postaci na planszy różnie reagujące na różne postaci ze świata Mario.
Całość działa płynnie i nie napotkałem żadnych problemów ze spadkami klatek. Wszystko w ruchu wygląda dobrze, zarówno na ekranie telewizora jak i samej konsoli.
Tradycyjnie, jak na każdą grę Nintendo przystało, nie znajdziemy tutaj polskiej wersji językowej. Już dawno zdecydowałem, że będę to wypominał w recenzji każdej ich gry, gdyż to wciąż jest dla mnie niedorzeczne. Taki tytuł aż prosi się o polską lokalizację. Nie znajdziemy tutaj cut scenek, które wymagałyby angażowania aktorów. Wystarczyłoby wrzucić klucze z tekstami do translatora i potem tylko zrobić kilka poprawek. Ale nawet na to wielkie i potężne Nintendo nie może sobie pozwolić. To niestety przestaje być zabawne, a staje się bardziej żałosne z każdym kolejnym rokiem traktowania naszego rynku w ten sposób.
Podsumowanie
Kiedy grałem w Super Mario Party Jamboree, zdałem sobie z jednej rzeczy sprawę. Bardzo ciężko jest wystawić takiej grze jednoznaczną ocenę. Nie tylko dlatego, że jest to specyficzny tytuł dla specyficznej grupy odbiorców. Ale też dlatego, że jest to tytuł, który tak naprawdę nie ma żadnej konkurencji. Nikt inny poza Nintendo nie robi już tego typu gier imprezowych.
Nintendo wciąż kontynuuje swój plan, wedle którego wydaje praktycznie co kilka tygodni jakąś grę. Nie wszystkie to duże, olbrzymie produkcje z wielkim budżetem. Czasem jest to remake jakiejś starszej produkcji, a czasem coś innego, jak właśnie Super Mario Party Jamboree.
I bardzo cieszę się, że tego typu gra powstała. Nie jest to zabawa dla każdego, ale bardzo dobrze, że w świecie wypełnionym FPSami online, wielkimi światami i trzecioosobową zabawą mamy też przestrzeń na wspólną zabawę ze znajomymi. Życzę, tylko żeby okazji do zagrania w Mario Party było w naszych zabieganych i pełnych obowiązków życiach jak najwięcej.
Kod recenzencki dostarczył ConQuest Entertainment – oficjalny dystrybutor Nintendo w Polsce
Dodaj komentarz