Jedna z największych tegorocznych premier właśnie nadeszła. Redfall debiutuje dzisiaj na konsolach Xbox Series oraz na PC. Spakujcie ciepłe ubrania, bo lecimy jesienią do Nowej Anglii.
Za grę odpowiada studio Arkane, czyli twórcy (niesamowitej) serii Dishonored. Od początku musicie jednak wiedzieć: Redfall to zupełnie inna gra. Jasne, wciąż strzelanka, ale o wiele bardziej kolorowa, z toną mniej skradania i inną walką. Najlepiej będzie więc zapomnieć, że Dishonored istnieje.
Fabuła
Redfall w stanie Massachussets. Późna jesień, Halloweenowe dekoracje i… woda cofnięta z nabrzeża. Czerwony księżyc zasłaniający słońce i upiorny głos odbijający się echem po całym mieście. Bo widzicie, miasto zostało opanowane przez wampiry. Choć z lekkim „twistem”. Nie boją się one wychodzić na zewnątrz w ciągu dnia, umieją się teleportować i (niestety) nie zmieniają się w nietoperze. W zależności od tego, które książki o wampirach lubicie, zauważycie inne „braki”, bo tutejsze wampiry to zwyczajnie ciut inny gatunek. Są jednak pewne stałe! Zobaczymy więc kły, a najlepiej rozprawimy się z nimi wbijając kołek w odsłonięte serce lub promienie ultrafioletowe.
Wracając jednak do fabuły – jak się pewnie domyślacie, naszym zadaniem będzie rozprawienie się z wampirami i przywrócenie świata do normy. Żadnej presji! Będziemy więc wykonywać misje, które pozwolą nam dotrzeć do głównych bossów, by ostatecznie ich pokonać.
Rozgrywka
Co my tu mamy? Pierwszoosobową strzelankę, możliwość gry z trójką znajomych i całkiem sporą mapę do eksploracji. Wśród czekających na nas zadań będzie ogarnianie schronień, odbijanie porwanych mieszkańców i szukanie wskazówek, które pomogą nam zmierzyć się z bossami w grze. Większość gry będzie więc polegać na eksploracji i strzelaniu. Brzmi całkiem nieźle!
Redfall to FPS, w którym oprócz typowych broni będziemy mieć też do dyspozycji specjalne umiejętności naszych bohaterów. Na starcie będzie ich czworo, choć Arkane już zapowiedziało pojawienie się kolejnych dwóch w najbliższej przyszłości.
Grywalne postacie
Poniżej znajdziecie screeny z ich umiejętnościami.
Ja zdecydowałam się na Deva, głównie ze względu na żółty kolor, umiejętności przypominające mix pomiędzy Lobą a Ash (Apex Legends) i szukanie Cryptidów. Wiecie, tyle czasu spędziłam w Falloucie 76 szukając Mothmana, że aż się utożsamiam. I powiem Wam, że był to świetny wybór! Choć dla urozmaicenia pewnie zdecyduję się na kogoś innego podczas drugiej przygody z grą. Ale powolutku.








Nasi bohaterowie mają inne tła i zupełnie inne umiejętności. Niektórzy skupią się na bardziej skradankowym stylu gry, inni będą szarżować. Warto jednak zaznaczyć, że nie wpływa to w żaden sposób na ich obsługę broni i postacie nie będą miały specjalnych boostów z tego powodu.
Podczas rozgrywki w trybie współpracy gra nie ogranicza nas do wyboru innych postaci, choć zalecałabym sprawdzanie różnych zestawów. Ja testowałam zestaw Layla + Dev i wyszło nam to całkiem nieźle. Mobilność Deva ratowała wiele sytuacji i z pewnością zaoszczędziła wiele czasu, który byłby potrzebny do obchodzenia skał na około.
Każdy z bohaterów będzie miał swoje własne odzywki, a i spotykane postacie będą miały unikatowe dialogi, związane z naszą historią. Zdecydowanie lepiej się to sprawdza podczas gry w zespole, bo mamy większą rotację tych haseł. Grając samemu trochę zbyt często możemy usłyszeć te same zdania.
Nasza postać może mieć maksymalnie 40 poziom, za każdy z nich dostaniemy punkt, który potem ulokujemy w drzewku umiejętności. Pamiętajcie, że nie mamy ich wystarczająco, by wybrać wszystko, więc trzeba się zdecydować dość wcześnie na to, czym chcemy grać. Oprócz tego mamy też możliwość lekkiej personalizacji (wybór nakrycia głowy, ubrań i plecaka), choć dopiero w późniejszej części gry – najpierw musimy je odblokować, a gra wcale nam nie chce podpowiedzieć, jakie są kryteria.
A jeśli macie ochotę sprawdzić grę inną postacią, przygotujcie się na start gry od początku.
Bronie
Grę rozpoczynamy z pistoletem. I powiem Wam, że po 16 godzinach gry wciąż w jednym (z trzech) slotów mam właśnie pistolet. Oczywiście nie ten sam.
Arsenał jest pokaźny. Mamy pistolety, snajperki, karabiny i strzelby. Obok jest też pistolet na race, ultrafioletowy laser i wyrzutnia… kołków. I noży. I co tam się jeszcze napatoczy. Jak się pewnie domyślacie, część z tych broni będzie wyraźnie lepsza w walce przeciwko wampirom, inne sprawdzą się przeciwko ludziom. Bo Redfall to nie tylko wampiry – spotkamy też mnóstwo „wyznawców”, którzy ślepo wierzyć będą w zapewnienia naszych bossów i wykonywać ich rozkazy.



Oprócz różnych kategorii broni, będziemy mieć też różne modele. A gdy wyjdziemy poza zwykłe bronie, znajdziemy też takie coraz bardziej unikatowe, oznaczone typowymi kolorami – białe, zielone, niebieskie, fioletowe i złote. Kolory zazwyczaj przyjdą wraz ze specjalnymi „umiejętnościami”, jak szybsze przeładowanie, większy magazynek, czy szybsze ruchy podczas celowania. Dodatkowym wskaźnikiem będzie także poziom broni, zwiększający się wraz z tym, jak i my zwiększamy swój poziom. (Co ciekawe, nie znajdziemy broni powyżej naszego poziomu.) Więc tak, wybór jest ogromny i dość często będziemy sprawdzać nowe modele zebrane w skrzyniach czy torbach leżących na mapie.
Loot
Eksplorując mapę znajdziemy mnóstwo jedzenia (które podniesie nasz pasek zdrowia) i różnej maści „skarbów”, które po podniesieniu zostaną przerobione na walutę w grze. Jednym z najdroższych znalezisk będzie… papier toaletowy. Jeśli wierzyć opakowaniu, ma on aż 10 warstw, więc w sumie się nie dziwię.
Waluta pomoże nam kupić bronie, apteczki, amunicję, czy wytrychy. I na samym początku możemy mieć problem z funduszami, więc bądźcie ostrożni. Dość szybko jednak przestaje to mieć znaczenie. Na szczęście. I uważajcie na to, że uzupełnienie amunicji kosztuje tyle samo, bez znaczenia ile jej Wam faktycznie brakuje. Jeśli więc potrzebujecie tylko kilku sztuk czegoś, dajcie sobie spokój i idźcie poszukać tych kilku kulek na mapie. Na pewno znajdziecie ich wystarczająco dużo.
Oprócz typowego lootu znajdziemy też „Grave locks” czyli Upiorne Pukle w polskim tłumaczeniu. Odblokują nam one wspomnienia o wydarzeniach, które doprowadziły do wampirzego incydentu. Dodatkowo też po znalezieniu konkretnej liczby, pomogą nam one w aktywacji głównej umiejętności – naładują nam one pasek postępu (bo ten napełnia się przez zabijanie przeciwników, a nie wraz z upływem czasu).
Parę tygodni temu twórcy wspomnieli też o świecie gry i poznawaniu go przez dziesiątki zostawionych na mapie tekstów. Więc tak, prawie w każdym domu znajdziemy książki czy skrawki papieru zawierające informacje o świecie. Przyznam, że nie przeczytałam wszystkich, choć znalazłam ich mnóstwo. Niektóre są ciekawe, niektóre nudne. Czasem cieszyłam się, że je przeczytałam, by innym razem zastanowić się „po co”. Trochę rozczarowało mnie, że Dev nie reagował jakoś specjalnie na znalezione kawałki swoich książek, ale kilka notek faktycznie mi się spodobało. Rozejrzyjcie się za serią „Kill List”, jeśli koszmarki i horrory to Wasza bajka.



Wszystkie zebrane notatki (przez nas lub naszych towarzyszy) znajdziemy później w menu. Więc spokojnie będziecie mogli do nich wrócić, jeśli najdzie Was ochota na czytanie.
Świat Redfall
Gdzieś w którymś momencie Arkane powiedziało, że świat Redfall jest większy niż to, co mogliśmy zobaczyć w ich poprzednich grach. I nie zdradzając zbyt wiele – faktycznie świat jest dosć spory. Większość mapy będziemy mogli spokojne eksplorować i znajdzie się tam coś. A to jakieś domy, a to przeciwnicy. Znajdziemy też specjalne markery i schrony, które pozwolą nam na szybkie przemieszczanie się po mapie.
Sam świat wygląda… nieźle. Grafika w grze pozostawia wiele do życzenia i szczerze wydaje mi się, że State of Decay 2 wyglądało lepiej. Wiele tekstur ma problem z załadowaniem się i nic, poza światłem, nie wygląda tu na grę „next gen”.









Redfall nie stara się być realistyczny i chwała im za to, bo polegliby okropnie. Styl jednak trochę przypomina faktyczny świat, z ciut bardziej podkręconymi kolorami. I jest fajnie, i ładnie, a jednak i tak boli, bo nie jest wystarczająco dobrze.
Cykl dobowy jest rozczarowujący. To przecież świat wampirów, tak? I wyobraźcie sobie, że łażą one po mapie, w ciągu dnia, jak gdyby nigdy nic. I w teorii w nocy powinny one być poteżniejsze, w praktyce… czas płynie tak szybko, że ciężko w ogóle przywiązywać do niego uwagę.
Co jeszcze mnie rozczarowało? Zwiastuny reklamowały eksplorację w niecodziennym stylu – chodzenie po dachach było ciekawe, ale mimo wszystko bezsensowne. Większość z nich nie ma żadnego lootu! Bez sensu. W ten sposób omijamy nie tylko przeciwników, ale też historię, najwyraźniej.
Sterowanie
Tu o dziwo nie mam żadnych zgrzytów. Wszystko było logiczne, szczególnie gdy ktoś przyzwyczaił się do gier jak Apex Legends czy nawet Call of Duty, gdy mamy dodatkowe akcje poza strzelaniem.
W tej kategorii jednak – jeśli na samym początku dostaniecie szału poruszając się po menu, upewnijcie się, że macie wyłączony auto-aim w ustawieniach. Bo tak, twórcy przygotowali auto-aim do poruszania się po opcjach.
Czy opowiedziałam Wam o wszystkich mechanizmach w tej grze? Nie. Nawet nie jestem blisko. Bo dzieje się w tej grze mnóstwo. Nie chcę jednak opowiedzieć Wam kompletnie o wszystkim, by część przyjemności zostawić dla Was.
Wrażenia
Mam tak wielki problem z tą grą! Sama rozgrywka jest fajna i cieszy. Każdy headshot ze snajperki, po którym przeciwnik momentalnie pada, bardzo cieszy. Nasza taktyczna umiejętność robiąca wystarczająco zamieszania, by oszczędzić nam kilka minut – świetnie. System wkurzania wampirzych godów, którzy wysyłają mocarnego wampira by nas zniszczył – fajne.
Tylko problem zaczyna się tam, gdzie wszystko to przestaje działać.










Wydajność w grze jest fatalna. Tryb 60 FPS zostanie dodany po premierze, więc w teorii mamy 30 klatek. W praktyce bardzo często ta liczba jeszcze spada. Strzał w shotguna w głowę z bliskiej odległości zrzuci Wam liczbę klatek do może trzech. Zniszczenie specjalnych drzew w końcowym etapie gry? Jeszcze zabawniej. Przeładowywanie broni w pierwszym planie będzie działać „płynnie” w tych strasznych 30 fpsach, a samo drzewo rozpadnie się w tle wyglądając jak animacja poklatkowa. Co to za czary? I żeby było śmiesznie, to nie był pojedynczy przypadek.
Problemy
Co jeszcze?
Podczas gry w trybie współpracy Redfall wysypał się kilka razy. Mój drugi gracz po prostu nie mógł grać, choć dalej pojawiał się w moim świecie. Gdybyśmy więc korzystail z czatu w grze, a nie party na Xboksie, długo bym nie wiedziała, co się dzieje. W takim przypadku ja muszę wyjść z gry do głównego menu i jeszcze raz zaprosić towarzysza.
Po zakończonych misjach z prawej strony ekranu wysuwa się panel ze szczegółami. W teorii przytrzymanie B powinno się tego pozbyć w praktyce często się tak nie dzieje. Czasem szybka podróż po mapie załatwiała sprawę, ale nie zawsze. I chyba to właśnie powodowało problem z kucaniem i ślizganiem, który pojawiał się nawet, gdy okienko z zadaniem łaskawie znikło. I znów, czasem trzeba było zrestartować grę, by to naprawić.
Kolejnym częstym problemem była widoczność przez lunetę snajperki. A raczej jej brak! Wiecie jak to jest, gdy powinniście zobaczyć coś przez celownik? Cóż. Czasem jedyne, co mogłam zobaczyć to lunetę na środku ekranu. Co pomogło? Jedynie restart gry.



Po wczorajszej aktualizacji część z tych rzeczy może została poprawiona, nie wiem. Na ten moment widziałam tylko popsutą mapę, która dalej pokazuje miejsca, gdzie powinniśmy kończyć wykonane już zadanie oraz… zdublowaną postać, która wykonywała t-pose zaraz obok swojego oryginału.
Rozczarowujące drobnostki
Parę rzeczy może nie było błędami, ale ciut mnie rozczarowało. Na przykład to, że hackowanie laserów nie daje nam żadnego XP. Albo to, że przeciwnicy i zadania nie pojawiają się na kompasie. Czasem zobaczymy tam nasze markery, ale też nie zawsze.
Trochę brakowało mi możliwości dodania broni do ulubionych, bo trzy sloty nie zawsze wystarczały mi na to, czego potrzebowałam. A głównie na zmiany pomiędzy laserem ultrafioletowym, a faktycznie przydatnej w walce broni.
Jest też taki drobny bug, że podczas pozbywania się broni z ekwipunku, przełącza się aktualnie wybrana broń. Wydaje mi się też, że zmieniały się inne rzeczy.
Skalowanie rozgrywki w trybie coop? Z jakiegoś powodu mój drugi gracz często miał pierwszy poziom postaci widoczny na moim ekranie, mimo faktycznie posiadania znacznie poważniejszego levelu. Nie wiem czy miało to jakiekolwiek powiązanie, ale pomiędzy wysypywaniami się gry, poziom trudności strasznie się zmieniał. Czasem ten sam przeciwnik wymagał jednego strzału, by po restarcie gry potrzebować… aż czterech.
Wampirze gniazda to świetny pomysł. Szybko jednak ich poziom trudności przestał być wystarczający a przejście całkości zajmowało kilka minut.
Podsumowanie
Jest tyle rzeczy, o których mogłabym opowiedzieć. Pewnie godzinny odcinek podcastu by mi nie wystarczył. Najgorsze jest jednak to, że nie wszystko jest złe. Sama rozgrywka jest naprawdę fajna i nie mogę się doczekać, by wskoczyć tam kolejny raz. Tylko nie teraz. Jak już Arkane naprawi tę grę.
Choć brak 60 fpsów nie będzie odstraszał wszystkich, faktycznie trochę wpływa to na postrzeganie rozgrywki. Szczególnie jeśli przeskakujemy pomiędzy tytułami, które oferują nam płynniejszy świat. Najważniejsze jednak w czekaniu będzie liczenie na poprawki wydajności i tych wszystkich bugów.
Podobno premiera Fallout 76 była tragedią, bo zombie potrafiły się rozciągać, a gra nie wyglądała lepiej niż Fallout 4. Redfall na dzień premiery ma bugi, które faktycznie przeszkadzają w rozgrywce. I chciałabym powiedzieć Wam, że to gra warta uwagi, ale nie. Nie teraz. Jeszcze nie. Będzie super, bo potencjał jest, ale twórcy zdecydowanie potrzebowali więcej czasu, by rozwiązać chociaż część z tych problemów. A i tak nie wspomniałam wszystkich, które napotkałam, bo nie sposób nadążyć.
I wiecie co? Trochę wstyd. Jeden z większych tytułów Xboxa, a takie… pośmiewisko. Naprawdę wolałabym przesuniętą datę premiery, bo to nawet z PR-owego punktu widzenia po prostu nie ma sensu.
Grę do recenzji dostarczyła Bethesda.

Dodaj komentarz