State of Decay 2 to jedna z nielicznych gier Microsoft Studios, które mają się ukazać w tym roku na Xbox One. Czy jest to powiew świeżości? Czy tylko kolejna gra na liście?
Jak już z nazwy wynika, State of Decay 2 to kontynuacja swojej poprzedniczki. Akcja rozgrywa się rok po wydarzeniach z pierwszej części.
Na starcie gry mamy do wyboru cztery różne pary, którymi możemy rozpocząć rozgrywkę. Każda z postaci ma inne cechy osobowości i umiejętności. Niezależnie od naszego wyboru, grę rozpoczynamy w tym samym miejscu. Gonieni przez zombie na teren obozu wojskowego. Od tego momentu zaczyna się nasza walka o przetrwanie.
Rozgrywka
Pierwszym, co nas uderza w tej grze, to tak naprawdę brak fabuły. Nie jest tak, że jej nie ma. Jest po prostu tak znikoma i nieistotna dla rozgrywki, że jej nie widzimy. Nie sprawia to na szczęście, że gra jest pusta. Każda postać ma swoją historię. Tak samo każde zadanie poboczne. Jest to pierwsza gra w której, to zadania poboczne stanowią sedno rozgrywki. Daje to ciekawy efekty – roboty jest mnóstwo. Od zapewniania podstawowych surowców dla naszej bazy, przez zbieranie coraz to lepszych broni, po czyszczenie mapy z wszechobecnych zombie.
Już ten ostatni punkt, oczyszczanie mapy z zombie, to zajęcie na godziny. Wcześniej oczyszczone miejsca za chwilę mogą stanowić istne siedlisko zombie. Samych rodzajów zombie jest sporo. Obok zwykłych przemienionych cywili, mamy znacznie trudniejszych żołnierzy i policjantów. Do tego dochodzą jeszcze zombie zarażone czerwoną plagą. Ich ugryzienie powoduje zakażenie u naszych postaci. Jeżeli nie wyleczymy go w ciągu 3 godzin, dołączy on do grona żywych trupów. Na koniec są jeszcze cztery specjalne typy zombie z unikatowymi zdolnościami.
Zabijanie to nie wszystko, co potrzebne, żeby przetrwać apokalipsę. Potrzebna jest jeszcze baza, bronie, medykamenty i jedzenie. Dom mamy jeden, a w nim na zewnątrz 3 sloty na budynki i jeden wewnątrz. To jak je wykorzystamy zależy od nas. Mamy do wyboru kilka różnych warsztatów i budynki poprawiające morale naszej bazy. Dodatkowo możemy zakładać posterunki, każdy z nich dostarcza unikatowe surowce i pozwala na odkładanie zebranych rzeczy lub zmianę postaci, którą gramy.
System tworzenia w tej grze jest bardzo rozbudowany. Możemy tworzyć leki, drobne przekąski, które pomagają zwalczać zmęczenie, amunicje, modyfikacje do broni, a nawet i same bronie i wiele więcej. To właśnie eksploracja i tworzenie z pozyskanych materiałów stanowią sedno tej gry.
Ostatni element, którym musimy się martwić to morale. Gdy jest niskie, zaczynają się pojawiać problemy w naszej bazie. Ludzie ze sobą walczą, jedzenie, źle pilnowane ulega zniszczeniu i tak dalej. Tu znowu ważna jest eksploracja. Po pierwsze ciągły dopływ jedzenia, materiałów budowlanych i leków. Po drugie wykonywanie misji pobocznych związanych z członkami naszej ekipy i cykliczne wychodzenie na zewnątrz. Gdy za długo siedzą na pupie ich morale spada i zaczynają się bójki.
Walka
Czym by była gra o zombie bez dobrego systemu walki? No właśnie i tu pojawiają się pierwsze zgrzyty. Po tego typu grze spodziewałbym się zaawansowanego taktycznego podejścia do tematu. Niestety kończy się na smaszowaniu X. Tak naprawdę nasz sukces w walce opiera się na odpowiednim zestawie broni, dobranym do danej postaci. Okej, jest jedna taktyczna zagrywka – możemy się skradać do zombie i po cichu wykańczać jednego po drugim.
Druga opcja to walka na dystans, czyli strzelanie. Jak w większości gier z perspektywą trzeciej osoby nie mamy możliwości korzystania z celownika broni. Przy celowaniu mamy po prostu przybliżony widok przez ramię. Korzystając z tego typu walki jednak trzeba uważać. Każdy strzał wiąże się z hałasem, a to przyciąga zombie. Na szczęście mamy możliwość założenia tłumików na bronie.
Rozwijanie postaci
Poza rozwijaniem bazy i naszego ekwipunku, w grze mamy dostępne rozwijanie postaci. System rozwoju został bardzo ciekawie i przyjemnie rozwiązany. Otóż, korzystając z konkretnych umiejętności, nabijamy na nie doświadczenie. Po osiągnięciu maksymalnego doświadczenia (6 gwiazdek) możemy wybrać jedną z dwóch specjalizacji i ponownie ją levelować. Specjalizacje dodają do naszych postaci unikatowe zdolności. Lubię ten system. Na początku gry, kiedy jej nie znam i nie wiem, co mi będzie potrzebne, to ona sama dopasowuje się do mnie i tego, jak gram.
Pojazdy
Poruszanie się pieszo to nie jedyna metoda w tej grze. Dostępne są jeszcze pojazdy. Te, im dalej w grze, tym bardziej nabierają na znaczeniu. Po pierwsze, pomagają w poruszaniu się po dużej mapie. Po drugie mają bagażnik, do którego możemy wsadzić więcej plecaków z zasobami.
Jak wszystko w tej grze, tak samo samochody trzeba serwisować i zdobywać do nich paliwo. Dodatkowo możemy je jeszcze ulepszać. Do wyboru mamy kilka różnych modeli, od dwuosobowego sportowego Japończyka, po opancerzony wojskowy pick-up.
Gry zaczynamy z jednym SUV-em, ale na mapie rozmieszczonych jest dużo więcej. Niektóre na chodzie, inne wymagać będą naprawy albo paliwa.
Nie okłamujmy się, ekstra bagażnik czy szybsze dotarcie na drugi koniec mapy są fajne, ale najfajniejsze jest rozjeżdżanie zombie. Nic w tej grze nie przynosi tyle radochy co wjechanie w hordę i wciśnięcie ręcznego.
Grafika
Graficznie do gry nie mam żadnych zarzutów. Postacie są realistyczne. Poruszają się prawidłowo. Ba, nawet mamy możliwość wspinania się w niedostępne miejsca czy przeskakiwania przez przeszkody. Mapy są duże i bogate w detale. Przewrócone i porzucone pojazdy na drodze lub punkty kontrolne to jedne z wielu wypełnień mapy dodające im uroku i realizmu. Nie wszystko jest wzięte na poważnie. Udało mi się znaleźć rampę do skakania samochodem. Wiecie, taką z filmów sensacyjnych z lat 80-tych. Jedyne czego nie mam to efektu „wow”. Ani razu nie przyłapałem się na tym, że stałem i podziwiałem widoki.
Kooperacja
Nowością w State of Decay 2 jest możliwość wspólnej gry z maksymalnie trzema znajomymi. Całość bardzo fajnie rozwiązano. Przy dołączaniu do sesji przyjaciele wybierają jedną ze swoich postaci i nią dołączają do gry. Gdy ta się zmęczy, na posterunku lub w bazie mogą wymienić ją na inną z własnej społeczności. Po zakończonej sesji każdy z przyjaciół dostaje bonusy w postaci różnych przedmiotów.
Samo wspólne granie nie zmienia nic w stosunku do rozgrywki jednoosobowej. Nadal wykonujemy te same zadanie. Jedyne co się zmienia, to liczba aktywnych rąk. Bardzo pomocne przy niektórych typach zadań.
Bugi
Na koniec pozostawiłem najsmutniejszy aspekt tej gry. Błędy. Są. Jest ich trochę, ale żaden z nich nie jest na tyle istotny by zepsuć nam rozgrywkę. Zdarzało mi się kilka razy zawiesić delikatnie pick-upa na podjeździe, czy utknąć na niewidocznych zamkniętych drzwiach (gra pokazywała, że są otwarte gdy w rzeczywistości były zamknięte), ale to wszystko. Gra otrzymała też już pierwszą łatkę naprawiającą trochę błędów.
Jeżeli po State of Decay 2 spodziewaliście się slashera z elementami RPG to tu go nie znajdziecie, ale jeżeli skupicie się na budowaniu społeczności, to ta gra okaże się czymś ciekawym i intrygującym. Niestety nie jest to gra, która przykuje nas na godziny, ale za to jest grą do której będziemy wracać co jakiś czas na krótkie, godzinne, dwugodzinne sesje.
Jedyne czego w niej mi tak naprawdę brakuje to efektu wow. Od produkcji Microsoftu spodziewał bym się czegoś więcej, czegoś czym będą sprzedawać całą platformę. Tu tego nie ma, a szkoda.
State of Decay 2 ma swoją premierę 22 maja. Jeśli zakupiliście edycję specjalną, wczesny dostęp pozwoli na grę już od dziś, 18 maja. W dniu premiery gra znajdzie się również w katalogu Xbox Game Pass, bez dodatkowych kosztów.
Jest to tytuł ekskluzywny, więc zobaczycie go jedynie na Xbox One i PC z Windowsem 10, a Play Anywhere pozwoli Wam grać zarówno na PC jak i Xboksie na jednej kopii gry z synchronizacją waszych postępów.
Za grę dziękujemy Microsoft Polska.

Dodaj komentarz