Jeden z najgorętszych tytułów zeszłego roku – It Takes Two – zadebiutował właśnie na konsoli Nintendo. Gotowi sprawdzić, jak Cody i May wyglądają na Pstryczku?
O tym, że studio Hazelight robi wyjątkowe gry, stworzone z myślą o dwóch graczach, wiedzą już chyba wszyscy. Po poważnym (i ciężkim) A Way Out, pojawiło się It Takes Two. Tytuł nadal porusza poważny temat, choć w znacznie bardziej żartobliwym stylu. Przed nami Cody i May, małżeństwo na krawędzi rozwodu.
Fabuła
May i Cody to małżeństwo, które coraz poważniej myśli o rozwodzie. I o tym, by wreszcie porozmawiać o nim z córką, Rose. Dziewczynka jednak domyśla się tego, co planują rodzice i choć udaje obojętną, kotłuje się w niej mnóstwo emocji. Grę rozpoczynamy w chwili, gdy dusze Cody’ego i May wnikają w przygotowane kiedyś przez dziewczynkę lalki, obrazujące jej rodziców.
Rozgrywka
W It Takes Two możemy grać jedynie w dwie osoby. Potrzebujemy do tego albo dwóch konsol, albo tylko dwóch kontrolerów. Zawsze wystarczy nam jednak jedna kopia gry (dzięki Friend Pass, możemy udostępnić znajomemu grę na czas wspólnych sesji). Na Nintendo Switch działa to zarówno na małym ekranie przenośnej konsoli, jak i (oczywiście) w stacji dokującej, z obrazem wysyłanym na duży ekran.
Rozsiadamy się więc wygodnie przed telewizorem i zaczynamy. Tym razem ja wcielam się w Cody’ego, a mój drugi gracz steruje May.
Pierwszy poziom to, jak w większości gier, szansa na zapoznanie się w mechanizmami rządzącymi grą, jak i z samym poruszaniem się. Nauczymy się więc skakać, dowiemy, że niektóre akcje musimy wykonać w dwie osoby, a także poznamy pierwszego z bossów. Cody i May oczywiście zadawać będą co chwilę pytania, o to, jak tu się w ogóle znaleźli, na które sami sobie będą odpowiadać.
Za rozwój fabuły odpowiadać będzie również Dr. Hakim, autor książki, która według Rose powinna pomóc rodzicom naprawić ich związek. W świecie pomniejszonych rodziców, Dr. Hakim występować będzie pod postacią rozgadanej i zuchwałej książki.
Sterowanie
Poruszanie się naszymi postaciami będzie dość logiczne. Analogów używamy do chodzenia oraz obracania kamery. Przyciski akcji (zawsze wyświetlone na ekranie, gdy trzeba ich użyć) to głównie X oraz triggery. Mamy skakanie (podwójne skakanie też) i odbijanie się od ścian, huśtanie na linkach i ślizganie na długich kablach.



Choć w większości przypadków sterowanie będzie banalne, zdarzą się pewnie chwile, gdy coś źle klikniemy. Gra na szczęście dużo wybacza (a dostępny jest w niej tylko jeden poziom trudności).
Mechanizmy
Cody i May to teraz poruszające się zabawki. Rozmiarowo mieszczą się w dłoni, a to oznacza, że wszystko, dosłownie wszystko, jest ogromne. Rura z odkurzacza będzie więc komfortowym tunelem, a bezpieczniki (w tej najbardziej typowej łamigłówce) tak duże, że każda z naszych postaci będzie musiała dźwigać je pojedynczo na plecach.
Wraz ze zmieniającymi się planszami, czekać nas będą kolejne nowe sposoby na rozgrywkę. Sporo z nich wymagać będzie od współgraczy faktycznej pracy zespołowej. Jeden z pierwszy etapów to głowa młotka niesiona przez May i gwoździe niesione na plecach Cody’ego, które razem pozwolą na poruszanie się po mapie.
Nowe umiejętności naszych postaci zdecydowanie sprawiają, że gra szybko się nie nudzi, a każdy poziom to coś świeżego do sprawdzenia.
Mini-gry
Dla tych, którzy „zmęczą się” współpracą, It Takes Two ma mini-gry do znalezienia na mapie. Jeśli usłyszycie dzwoneczki z tamburyna, oznacza to, że jedną macie w pobliżu. Jest ich całkiem sporo, a każda to zupełnie inna „zabawa”. Znajdziemy tam czołgi, przeciąganie liny nad przepaścią, czy strzelanie do celów na czas. Każda z gier notować będzie wyniki, a nam ciężko się będzie odkleić, cicho powtarzając „jeszcze tylko jedna rundka”.
Do mini-gier możemy wrócić w dowolnej chwili w głównym menu gry.
Oprawa audiowizualna
It Takes Two to dość wymagający wizualnie tytuł. Przez większość gry, w tym samym czasie generowane są na ekranie dwa obrazy. I to niestety „czuć”. Już na Xbox Series X zdarzały się spadki klatek, a na Nintendo Switch jest tego niestety o wiele więcej.
Zdarzą się też sceny, gdzie praktycznie gołym okiem zobaczymy piksele! Auć. Sami zobaczcie. (To „duży” Switch podłączony do telewizora).


Nie zmienia to jednak faktu, że zdarzą się dosłownie przepiękne sceny, a sama grafika w grze jest naprawdę urokliwa.



W kwestii audio jest jednak świetnie. Każda z postaci ma swój własny głos, gdzie Dr. Hakim raczej na pewno będzie ulubieńcem publiczności. Nasze figurki reagować będą na to, co dzieje się w grze, czasami rzucając dodatkowymi tekstami – gdy któreś z nich jest szczególnie dumne, czy chce drugiej osobie dodać otuchy.
Wrażenia
It Takes Two to nadal jedna z przyjemniejszych gier. Pełna niespodzianek, czasem durnych decyzji (na które nie mamy żadnego wpływu) i naprawdę dziesiątek ciekawych sposobów na rozgrywkę. Idealnie, gdy ogracie ją z partnerem, choć oczywiście nie jest to warunek konieczny do tego, by się dobrze bawić. Lekcje Dr. Hakima przełożyć można na wiele innych relacji. Bo wiecie, pod przykrywką przygodówki z elementami zręcznościówki, pełnej łamigłówek, dostajemy porady dotyczące wzajemnego szacunku, troski i miłości.
Sama gra wybacza nam wiele, a postęp gry zapisuje się automatycznie i dosłownie co chwilę. Podczas normalnej rozgrywki, gdy uda nam się zginąć, cofniemy się o może minutę rozgrywki. Trochę trudniej będzie podczas walk z bossami, jeśli oboje graczy pozbędzie się czerwonych kryształków przy statusie zdrowia, cofniemy się do ostatniego „etapu” bossa. W przypadku „śmierci” jednego z graczy, może on wrócić do gry klikając wielokrotnie odpowiedni przycisk.

Podobnie jak w przypadku samych nowych „plansz”, tak i walki z bossami będą zupełnie różne. Często też nie będą zbyt szczegółowo wyjaśnione, więc będziemy musieli najpierw wymyślić, w jaki sposób go pokonać. Po zakończonej walce czekać na nas będzie jakaś lekcja i często oskarżenia, skierowane w stronę jednego z rodziców. Pozwoli nam to wniknąć trochę bardziej w historię małżeństwa May i Cody’ego, a także zrozumieć, dlaczego zdecydowali się oni na rozmowy o rozwodzie.
Podsumowanie
It Takes Two to wciąż wyjątkowy i unikatowy tytuł, którego chyba nie da się nie lubić. I co z tego, że są momenty, gdy konsola nie wyrabia, jak jesteśmy tu dla fabuły i rozgrywki, a nie tylko ładnych widoczków. To gra, którą eksploruje się dla dobrego humoru, choć nie zabraknie chwil, gdy będziemy musieli złapać się za głowę, z wyrazem niedowierzania na twarzy. No bo, JAK KTOŚ MÓGŁ POMYŚLEĆ, ŻE TO DOBRY POMYSŁ?!
Czy Nintendo Switch to dobra konsola na niego? Jasne. To gra, która sprawdzi się wszędzie. I każdy, bez wymówek, powinien ją sprawdzić, nawet jeśli myśli, że to nie jego gatunek.
Grę do recenzji dostarczyło EA Polska.
It Takes Two debiutuje na Nintendo Switch 4 listopada. Gra dostępna jest już na konsolach Xbox i PlayStation, a także na PC.
Dodaj komentarz