Po ośmiu długich latach fani slasherów z Bayonettą w roli głównej doczekali się trzeciej części. Czy było warto czekać?
Pierwsza część Bayonetty zaczynała co prawda na dużych konsolach Sony i Microsoftu, ale od drugiej części seria związała się już tylko z konsolami Nintendo. Czy wiedźma zachowała swój urok i godnie zaprezentuje się na Nintendo Switch? Pora się o tym przekonać!
Marvel pełną gębą
Coś złego dzieje się z multiwersum… coś bardzo złego. Dziwne maszyny bojowe z jednego wymiaru robią inwazje na inne wymiary i chcą je zniszczyć. W krótkim wstępie poznajemy jedną z bohaterek Bayonetty 3 – Violę, aby za chwilę przenieść się do Nowego Jorku. Jesteśmy tam świadkami inwazji na nasz wymiar, która wygląda jakby żywcem wyciągnięto ją z filmu Marvela. Wielkie monstra wyskakują z portali, a wieżowce walą się jak domki z kart. Początkowa rozgrywka to dynamiczne starcia z mniejszymi przeciwnikami i widowiskowe, epickie przerywniki filmowe. Właściwie od samego początku mamy wrażenie walki z coraz to większymi przeciwnikami. Schemat ten będzie powielać się co parę rozdziałów, jednak w na tyle urozmaicony sposób, że rozgrywka się zbytnio nie nuży… ale nie uprzedzajmy faktów.




Bohaterowie
Bayonetta
W roli głównej wystąpi oczywiście Bayonetta, znana również jako Cereza. Oprócz walki jedną z dostępnych wymyślnych broni (do czego zaraz przejdę) jej główną umiejętnością jest przywoływanie dużych potworów. Nasza bohaterka kontroluje je wtedy za pomocą tańca, ale jest wrażliwa na potencjalne ataki. Demony trzeba więc przywoływać z głową. Wspomniałem o arsenale Bayonetty, jest bowiem w tym miejscu sporo do opowiedzenia. Co parę rozdziałów zyskamy nową broń, jak również sojuszników do przywoływania. Czeka nas sporo zwariowanych niespodzianek jak na przykład demon będący pociągiem widmo, któremu w momencie przywoływania będziemy planować trasę przejazdu, do tego godżillopodobny jaszczur albo wieża zegarowa. Jeśli chodzi o broń, warto wspomnieć gigantyczne jo-jo z wirujących ostrz, wielkie działko — maczugę albo magiczny kapelusz, z którego wyciągniemy różne wybuchowe przedmioty. A to i tak tylko wycinek tego, co znajdziemy w grze.




Każda z broni daje nam również specjalne umiejętności pomagające w poruszaniu się po mapie. Możemy na przykład stać się pająkiem i wspinać się po ścianach albo przefrunąć gdzieś na demonicznych skrzydłach. Jest w czym wybierać, tym bardziej że dochodzi do tego odkrywanie kolejnych combosów dla odblokowanych broni tak dla Bayonetty, jak i innej grywalne postaci, którą jest…
Viola
Kolejną z bohaterek jest nastolatka Viola. Nie sterujemy nią tak często, jak główną bohaterką, ale i tak warto rozwinąć jej umiejętności bitewne. Przemierza świat z wielkim samurajskim mieczem i może przywołać tylko jednego demona. Jej przewagą jest jednak to, że kiedy to robi, nie musi stać w miejscu. Co więcej, może wtedy atakować w walce wręcz albo bronić się przed ciosami wrogów. Co zaś tyczy się samej postaci, niestety zabieg polegający na zrobieniu z niej ofermy i związany z tym niskich lotów humor nie wyszedł grze na dobre.




Jeanne
Ostatnią z grywalnych postaci jest wiedźma Jeanne. Jej rozdziały były dla mnie sporym zaskoczeniem, ponieważ bohaterka udaje się na misję infiltracji bazy wroga i uwolnienia tajemniczego Dr. Sigurda. Jak to, infiltracja w grze akcji? W misjach Jeane widok gry zmienia się na boczny jak w klasycznej grze side-scroller. Możemy oczywiście bić się i strzelać do wrogów, ale najbardziej skuteczni będziemy, kiedy postaramy się załatwiać ich z ukrycia. Rozdziały te są dodatkowo urozmaicane o sekcje walki z minibossami oraz sekwencje pościgowe.




Rozgrywka
Urozmaicenie rozgrywki to jeden z ważnych aspektów, który jest bardzo dużym plusem Bayonetty 3. Obok tej całej epickości i filmowości przerywników, podczas gry też nie będziemy się nudzić. A to etap będzie wyglądać jak bijatyka wielkich monstrów wielkości Godżilli, innym razem będziemy strzelać do wrogów za pomocą celowniczka, przy innej okazji będziemy mieli za zadanie po prostu uciec przed nadlatującymi pociskami. Absolutnym apogeum pomysłowości na starcia z bossami jest minigra rytmiczna.




No właśnie, są to bardzo przyjemne odskocznie występujące głównie podczas walki z bossami (których w grze nie jest mało). Mimo to większość czasu spędzimy oczywiście podczas siekania mniejszych przeciwników. Hack and slashe nigdy jakoś nie były moją wielką domeną. Pomimo dodatkowych ciosów do odkrycia i całej tej masy broni, o której wspominałem… pojedynki stawały się bardzo powtarzalne. Jakoś szybko polubiłem wirujące dyski, z którymi nie rozstawałem się do końca gry. Na ekranie często pojawia się tyle błysków, wyczarowanych elementów albo dużych przeciwników, że nie za bardzo wiadomo, co nasza postać właściwie robi. Pomimo całej masy różnych modeli przeciwników, nie wymagają oni innego podejścia do rozgrywki i finalnie zlewają się w jedną masę.
Znajdźki i dodatkowa zawartość
Rozgrywka nie stoi samymi epickimi walkami i filmikami. Pomiędzy tymi sekwencjami będziemy poruszać się po półotwartych lokacjach. Wtedy to przydadzą się dodatkowe udogodnienia w przemieszczaniu się zapewniane przez nasz oręż. Będziemy musieli wykazać się również sprytem i zręcznością. Od odwracania każdego kamienia i szukania znajdziek, poprzez próby polegające na zręcznym skakaniu między platformami czy wreszcie zadanie polegające na schwytaniu żaby, ptaka i kota. Zestaw tych zwierząt znajduje się na każdej planszy i wymaga innego podejścia. Żaba z reguły jest dobrze ukryta i naprowadzimy się na nią poprzez nasłuchiwanie jej rechotu. Z kolei już ptak będzie nam uciekać po z góry ustalonej trajektorii, którą wcale nie tak łatwo przeciąć. Tymczasem kot będzie w miarę elastycznie uciekać przed nami i jego schwytanie często będzie wymagać sprytu i zręczności.




Skoro już mowa o znajdźkach, co one właściwie dają? Schwytanie wspomnianych zwierząt odblokuje alternatywny poziom. Po krótkiej walce znajdziemy tam jeszcze więcej innych przedmiotów czy waluty dostępnej w grze. Znaleziska dodadzą wpisy w licznych księgach, a nawet dodatkowe materiały z powstawania gry, których jest naprawdę cała masa. Fani serii na pewno będą tym zachwyceni. Oprócz tego na mapach znajdziemy wyzwania w postaci opcjonalnych pojedynków w międzywymiarze. Przejście fabuły gry to około 13-14 godzin. Jeśli jednak cierpicie na chorobę zbieraczą, spokojnie możecie spędzić z Bayonettą 3 dwa razy tyle czasu.
Kwestie audiowizualne i stabilność
Jako ekskluzywny tytuł dla Nintendo Switch wypada, aby Bayonetta 3 nie tylko na tej konsoli świetnie się prezentowała, ale i śmigała. Zaczynając od samych czasów ładowań, to muszę przyznać, że nie ma się czego przyczepić. Włączenie gry i ładowanie poszczególnych poziomów to nie więcej niż pół minuty. Pomimo ogromu rzeczy dziejących się na ekranie sama rozgrywka raczej odczuwalnie nie zwalnia, choć na pewno widziałem co jakiś czas jakieś chrupnięcia. Z reguły jednak jest dobrze, choć na pewno nie jest to żelazne 60 klatek.




Przechodząc już do jakości modeli i tekstur, to na pierwszy plan pozytywnie wybijają się modele postaci i wrogów. Wyraźnie już jednak odstają od tego poziomu kanciaste i często mało szczegółowe tekstury obiektów tła. Chcę zaznaczyć, że pod względem wizualnym nie jest tu tak źle, jak w No More Heroes 3. Mimo to zdecydowanie widać pewne poświęcenia, na które musieli pójść twórcy, żeby zaprezentować nam Bayonettę 3 na Switchu.
Wnioski
Bayonetta 3 zdecydowanie wchodzi w konwencję filmu superbohaterskiego. Cereza zawsze ma ostatnie słowo, a one-linery i nieprawdopodobne popisy umiejętności wiedźm sypią się gęsto. Gra polana jest przy tym dużym kubłem seksapilu głównych bohaterek. Jeśli więc jesteście uczuleni na pokazywanie kobiet w grach w ten sposób, musicie wziąć na to poprawkę. Bardziej niż zabawa tymi konwencjami, przeszkadzał mi slapstikowy humor, choć nie na tyle, żeby popsuć odbiór całej historii. Bo jeśli już wejdziemy w tę konwencję, to z utęsknieniem czekamy na kolejne przerywniki filmowe. Niestety sama walka była dla mnie często mało czytelna i oprócz starć z bossami dosyć powtarzalna. Nadrabiały to sekwencje zbierania różnych przedmiotów w ciekawych lokacjach. Są to takie miejsca jak Wielki Mur Chiński, Paryż, Nowy Jork, które niestety cierpią trochę na mało szczegółowych modelach i teksturach. Ogólnie przy grze bawiłem się bardzo dobrze i po 8 latach oczekiwania tytuł w moich oczach zasługuje również na 8 oczek.
Kod recenzencki dostarczył wydawca CQE
Dodaj komentarz