Co stanie się kiedy weźmiemy Disco Elysium, Łowcę Androidów, Westworld, garść innych gier komputerowych i wymieszamy ze sobą? Gamedec!
Projekt polskiego studia Anshar Studios brzmiał jak mokry sen nerda zafascynowanego grami i science fiction. Tym bardziej ucieszyłem się, że produkcja po swojej zeszłorocznej komputerowej premierze trafi za jakiś czas na przenośną konsolę Nintendo. Ten dzień wreszcie nadszedł, a ja mogę napisać, czy gra sprostała moim oczekiwaniom.
Fabuła
Warszawa roku 2199 to ciekawe miejsce, które nie wydaje się aż tak abstrakcyjne, jak by się mogło wydawać. Ludzie coraz częściej poświęcają się grom. Jest to przecież trend, który widoczny jest nawet dzisiaj. Oczywiście dalej trzeba pracować i płacić rachunki, choć niektórzy ludzie decydują się na utratę doczesnego ciała w realium i przeniesienie się na stałe do wirtualium. Jest to oczywiście kosztowne, dlatego śmierć nie została w przyszłości wyeliminowana. Tak jak w realnym świecie, tak i w grach czekają na ludzi tajemnicze zagrożenia, stąd potrzeba gamedeców. Detektywów radzących sobie w śledzeniu i dochodzeniu prawdy nie tylko w świecie wirtualnym. Rozwarstwione społeczeństwo, sztuczne inteligencje, świadome AI bez doczesnych powłok, gracze — trolle, jest tu ogromna liczba wątków, które przeplatają się podczas prowadzonych przez nas spraw. Łączy się to wszystko w większą historię, którą oczywiście najlepiej jeśli odkryjecie sami!
Arsenał Gamedeca
Oprócz powiązań ze światem gamingu oraz licznych nawiązań do klasyki science fiction wspomniałem jeszcze z nazwy jedną ważną grę, a mianowicie Disco Elysium. W tym miejscu możecie znaleźć moją recenzję tej produkcji na Nintendo Switch. Skojarzenie to nie dotyczy tylko faktu, że w obu tych grach fabularnych wcielimy się w detektywów. Nie chodzi też o to, że akcja przedstawiona jest w izometrycznym rzucie. W Disco Elysium zaskoczyło mnie mocno humanistyczne, a może przede wszystkim psychologiczne podejście do rozgrywki. Bohater miał liczne kompetencje, które może rozwijać, a w zależności od ich konfiguracji zupełnie w różny sposób rozwiąże stojące przed nim zagadki. Podobnie jest w Gamedecu!
Przez całą grę przewija się temat czterech głównych typów osobowości: zdecydowanej czerwonej, analitycznej niebieskiej, kreatywnej żółtej i towarzyskiej zielonej. Wybory dialogowe jak i nasze działania pozwolą nam zdobywać aspekty — odpowiadające powyższym kolorom. Za aspekty kupimy profesje (można powiedzieć, że kompetencje), takie jak „programista”, „infotainer” (odpowiednik influencera), „reedukator” (ktoś, kto lubi sprawę rozwiązać siłowo) i tak dalej. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby odblokować dowolną ich kombinacje. Wszystko jest w formie drzewka, więc osiągnięcie niektórych uzależnione jest od wcześniejszych. Posiadanie profesji odblokuje linie dialogowe oraz działania, które będziemy mogli podjąć, aby rozwiązać nasze problemy. Oprócz profesji będziemy mogli posiłkować się licznymi wiadomościami z kodeksu. Znajdziemy tam klimatyczne dialogi i informacje pobrane z sieci i dark webu.
Rozgrywka
Śledztwa prowadzimy tak w realium jak i w wirtualium i nie mogę pominąć tu kwestii gier, do których się zalogujemy. Gracze logują się przez specjalne fotele, które przenoszą ich sensorycznie całkowicie w wirtualny świat. Każda z gier posiada swój własny interfejs i… klimat. Tak, Gamedec to niezwykle klimatyczna gra, w której liźniemy trochę dystopijnego świata, gier typu PvP, symulatorów farmy, a nawet aplikacji randkowej. Wszystko to okraszone jest świetnymi dialogami, które nie tracą pazura do ostatnich momentów interesująco pociągniętej historii.
Podczas gry zwróciłem uwagę, że często mamy tylko jedną szansę na powiedzenie albo zrobienie pewnej aktywności. Syndromem takich fabularnych RPG często było to, że mogliśmy swobodnie powtarzać kwestie dialogowe, by poznać wszystkie z nich. Nie tym razem! Bardzo mi się to spodobało i sprawiło, że trzeba było decydować, które sprawy są dla nas najważniejsze oraz czy ryzykować niektóre działania. Wybór kwestii determinował też zdobywane aspekty. Pomimo że nieraz w testach psychologicznych wychodziło, że mam głównie analityczne usposobienie w grze zdobywałem głównie aspekty żółte i czerwone. Być może chciałem grać kimś innym, niż jestem na co dzień? Gra daje nam dużo materiału do przemyśleń, co szczególnie cenię.
Zebrane podczas śledztwa informacje posłużą nam do przeprowadzenia dedukcji. Często znajdziemy wiele przeczących sobie tropów i sami zadecydujemy, w którą stronę pójdzie śledztwo. Do pewnego stopnia napiszemy własną fabułę. Z jednej strony daje to potężne wrażenie regrywalności, z drugiej jednak nie ma tu ślepego zaułka, a także ryzyka, że przegramy i zobaczymy napis „game over”. Nie powiem, przydałby się dreszczyk napięcia związany z ryzykiem przegranej, choć nasze działania z pewnością mają ogromny wpływ na fabułę gry.
Kwestie audiowizualne, sterowanie, optymalizacja
Gra świetnie prezentowała się na zrzutach ekranu z wersji komputerowej. Na Nintendo Switch trafiła w okrojonej wersji, z uproszczonymi modelami i nie tak dokładnymi efektami świetlnymi. Nie oznacza to jednak, że wygląda źle. Przeważnie byłem zadowolony z tego co widzę na ekranie, choć w niektórych momentach grze zdarzało się zwolnić. Chłodzenie przenośnej konsoli warczało zacięcie, jednak ani razu nie miałem problemu z krytycznym błędem skutkującym zamknięciem aplikacji. Nawet przy uproszczonych modelach, widać dobrą robotę dyrektora artystycznego i grafików koncepcyjnych. Wygląd i klimat gry nie są dziełami przypadku.
Jest tu parę kwestii wymagających doszlifowania. Jeśli chodzi o samą wersję polską. Na przykład jest w tekście parę powtórzeń czy innych literówek. Podczas samej rozgrywki w paru miejscach chód postaci był dziwny, raz nawet zaszedłem w zakątek planszy, gdzie nie mogłem się nijak ruszyć. Musiałem wtedy wczytać poprzedni punkt zapisu. Były to jednak pojedyncze przypadki i nie popsuły mi ogólnego, pozytywnego wrażenia z rozgrywki na Nintendo Switch.
Jeżeli chodzi o muzykę, to postawiono na filmowy charakter. Jest ona dobra i pasuje do rozgrywki, jednak w moim odczuciu zabrakło jakiegoś charakterystycznego pazura, który skłaniałby do posłuchania OST poza grą (mam tak w przypadku Disco Elysium). Niestety tylko mała cząstka dialogów jest podłożona przez aktorów głosowych. Te, które usłyszymy, są zrobione w sposób bardzo porządny. Z pewnością jest tu miejsce na finalną wersję z pełnym angielskim dubbingiem! Kończąc kwestie techniczne, wspomnę o dobrym, intuicyjnym sterowaniu. Nic dodać, nic ująć.
Uniwersum Gamedeca i crowdfunding
Cyfrowy Gamedec nie powstałby gdyby nie Wasze wsparcie, twórcy wymienili wszystkich wspierających w napisach. Na kickstarterze zebrano $171,163 co odpowiada na chwilę obecną kwocie mniej więcej 770,000 złotych. Jednak koncepcja Gamedeca nie rozpoczęła się od tego projektu. To postać opisana po raz pierwszy w opowiadaniach Marcina Przybyłka. Muszę przyznać, że po zrecenzowanej produkcji, mam wielką ochotę w nie zajrzeć. W uniwersum (można to już powiedzieć!) ukazała się również gra planszowa, której prezentację zobaczycie poniżej.
Werdykt
Jestem niezwykle zadowolony z faktu powstawania tak ambitnych produkcji, tym bardziej kiedy powstają w Polsce! Uniwersum Gamedeca ma ogromny potencjał, jednak sama gra urzeka mnie podejściem do tematu śledztwa w bardzo mocno zdigitalizowanej przyszłości. Mamy tu ciekawe futurystyczne realium , jak i przeplatające się z nim wirtualia, które urozmaicają rozgrywkę. Jest tu parę elementów, które można by doszlifować, jednak już teraz gra na switchu jest stabilna i satysfakcjonująca. Wygląda dobrze, choć muszę zaznaczyć, że grafika znana z PC chyba nigdy poważnie nie była tu brana pod uwagę. Zresztą i tak najważniejszy jest klimat Gamedeca, interesujące dialogi i pytania, które zostają nam w głowie po rozgrywce. Kawał świetnego science fiction najwyższej próby.
Kod do recenzji dostarczył wydawca Untold Tales
Dodaj komentarz