Batman kończy swoją przygodę w alternatywnym uniwersum. Wobec tego przyjrzyjmy się czwartemu tomowi z serii Death Metal.
Batman to bez wątpienia jedna z najbardziej istotnych, o ile nie najważniejsza, postać dla DC Comics. W zeszłym roku ukazał się między innymi komiks Batman: Świat (którego recenzję mogliście oczywiście przeczytać na portalu – pod tym adresem). Album ten celebrował ponad 80 lat istnienia bohatera. Od niemal stu lat pojawia się on w ogromnej liczbie komiksów, w tym również cross-overów. Nie brakuje bynajmniej alternatywnych światów. Właśnie to podejście reprezentuje seria Death Metal, stworzona przez Scotta Snydera oraz Grega Capullo. Na łamach portalu mogliście już czytać moje recenzje trzech części z cyklu Death Metal. W minionym miesiącu ukazał się komiks wieńczący tę serię. Czy zakończenie jest godne rozwinięcia wątków? Czy czwarty tom jest godnym następcą poprzednich woluminów? Dowiecie się tego z niniejszej recenzji. Nie pozostaje mi więc nic innego jak tylko zaprosić Was do lektury moich wrażeń po przeczytaniu zakończenia Metalu Śmierci.
Fabuła
Moja zagorzała niechęć do spoilerów nie z pewnością nie jest dla nikogo tajemnicą. Oczywiście, jako że mamy do czynienia z kolejną częścią w serii, nie może zabraknąć odwołań do ukazanych wcześniej wydarzeń. Nie będę jednak o nich pisał, by mimo wszystko nie zdradzić za dużo. Zamiast tego, standardowo, posłużę się oficjalnym opisem fabuły czwartego tomu. Możecie się z nim zaznajomić niżej.
Plan Supermana, Batmana i Wonder Woman na pokonanie Perpetui nie powiódł się – nawet przy pomocy Lexa Luthora, Lobo i Ligi Sprawiedliwości z Nightwingiem na czele. Co gorsza, Najmroczniejszy Rycerz zdobył wystarczającą ilość energii antykryzysu, aby przekształcić wszystko, co istnieje, w Multiwersum, Które się Śmieje. Bohaterowie nie mają dużego wyboru: muszą przywrócić wszystkie wersje przeszłości, jakie istniały, albo zginąć. Czy to koniec multwiersum, jakie znamy? Jaki kształt przybierze, kiedy rozegra się ostateczna bitwa?
Źródło: Oficjalny opis komiksu
Oczywiście nie ma żadnego sensu w zabieraniu się za Batman: Death Metal – Tom 4 bez znajomości opowieści pokazanej w poprzednich częściach. Jeśli jednak mamy je za sobą, to czeka nas kontynuacja konfliktu między bohaterami i czarnymi charakterami, a ostateczną formą Batmana, Który Się Śmieje. Nie brakuje też mniejszych historii, przedstawiających pobudki i genezę niektórych postaci i ich wersji. Nie sposób jednak zaprzeczyć, że wszystko ostatecznie toczy się wokół wspomnianego starcia. W każdej opowieści czuć i widać wpływ Batmana, Który Się Śmieje na multiwersum i na pewno każdy czytelnik znajdzie jakieś opowiadanie dla siebie.
Rozwój wydarzeń i ogólne wrażenia
Mając do czynienia z finalnym tomem serii Batman: Death Metal, można się spodziewać wielkiego starcia i zmagań wielu znanych postaci z największym zagrożeniem multiwersum. Tak jest w istocie i bardzo przyjemnie jest widzieć, jak bohaterowie i złoczyńcy ramię w ramię ruszają przeciw demonicznemu Jokerowi. Jest coś emocjonującego w połączeniu sił wobec wspólnego wroga, który zagraża całemu multiwersum. Naturalnie nie brakuje starcia Najmroczniejszego Rycerza z Perpetuą. W tym albumie dowiadujemy się jednak, że jej motywacja jest bardziej złożona niż mogłoby się wydawać. Jednocześnie spłycono niestety pobudki Najmroczniejszego Rycerza, robiąc z niego tym samym nieco mniej interesującego przeciwnika.
Zyskały za to postaci po drugiej stronie barykady. Dowiadujemy się więc co nieco o jednej z wersji Clarka Kenta, a Sinestro przechodzi intrygującą przemianę. Superman pomnaża szanse na zwycięstwo, natomiast Wonder Woman w pewnym stopniu ewoluuje. Są też wątki romansowe i o ile do nich nie mam wielkich zastrzeżeń (są bowiem krótkie), o tyle nie mogę tego samego napisać w przypadku przesadnego zaznaczania znaczenia uczuć. W niektórych momentach z komiksu robi się niestety melodramat, w którym najważniejsze jest okazanie komuś miłości czy zaakcentowanie nadziei. W zestawieniu z mrocznym uniwersum Death Metal wprowadza to spory dysonans.
Podsumowanie
Batman: Death Metal – Tom 4 z całkowitą pewnością nie jest najlepszym zwieńczeniem historii, jaki można było sobie wymarzyć. Komiks jest miejscami zbyt patetyczny, co psuje całościowy odbiór. Nie znaczy to bynajmniej, że żałuję lektury. Co to, to nie – nadal uważam wydarzenie Death Metal za jedno z najbardziej interesujących od DC Comics. Jeśli podobał się Wam pomysł na Batmana, Który Się Śmieje, to koniecznie przeczytajcie kolejny tom Death Metal. Tym bardziej, że na pewno czeka nas kontynuacja. Za rogiem jest bowiem Elseworld. Czekam również na właśnie to wydarzenie i mam nadzieję, że będzie ono mniej uczuciowe. Chciałbym opowieści bardziej nastawionej na akcję, a czy tak będzie? Czas pokaże. Póki co pozostaje powracać co jakiś czas do świetnych serii Metal oraz Death Metal.
Liczba stron | 296 |
Wymiary | 17 cm x 26 cm |
Scenarzyści | Scott Snyder, Joshua Williamson, James Tynion IV |
Ilustratorzy | Greg Capullo, Yanick Paquette, Brian Hitch |
Tłumacz | Tomasz Sidorkiewicz |
Typ oprawy | twarda |
Cena | od 62,79 zł |
Komiks do recenzji dostarczył wydawca, Egmont.
Dodaj komentarz