Strażnicy Galaktyki otrzymali w tym miesiącu kolejne przygody. Sprawdźmy więc, czy warto je poznać.
Strażnicy Galaktyki to bez wątpienia jedna z najbardziej oryginalnych grup działających w uniwersum Marvela. Formacja ta zadebiutowała na kartach komiksów już w 1969 roku. Jednak o ile jej początek liczy sobie ponad pół wieku, o tyle my powinniśmy przenieść się do 2008 roku. Wtedy to bowiem zaczął się kształtować skład, który kojarzymy chyba najlepiej. Gamora, Drax, Groot, Rocket oraz Star-Lord pojawili się również w aktorskich filmach oraz grach. Tegoroczna odsłona, która ukazała się na konsolach PlayStation 4, Xbox One, PlayStation 5, Xbox Series X|S i Nintendo Switch mogła więc nakłonić część z Was do sięgnięcia po komiksowe przygody. Wydawać by się mogło, że Strażnicy Galaktyki z serii Marvel Fresh byliby idealnym punktem startowym. Niestety, tak nie jest, choć nie oznacza to, że nie warto sięgnąć po ten komiks. Przeanalizujmy więc jego poszczególne elementy.
Fabuła
Strażnicy Galaktyki – Ostatnie wyzwanie wydawani są w ramach tak zwanego cyklu Marvel Fresh. Oznacza to, że znajomość poprzednich komiksów nie powinna być wymagana, aby móc zrozumieć pewne wydarzenia z tego cyklu. W praktyce jest to dość mylące. Okazuje się bowiem, że musimy odrzucić wszystko, co wiemy, by móc się dobrze bawić i w pełni oddać lekturze. Już pierwsze strony pokazują pewne spore różnice względem tego, co można kojarzyć chociażby z filmów czy gier. Groot mówi normalnymi, pełnymi zdaniami. Brakuje Draxa i Gamory. Rocket również gdzieś się zapodział. Na dobrą sprawę jedynie Star-Lord i Groot są postaciami, jakich obecność nas nie zaskoczy. Zanim opiszę swoje wrażenia z poznawania wydarzeń w recenzowanym komiksie, pozwolę sobie na zacytowanie oficjalnego opisu fabuły.
Thanos umarł. Niech żyje Thanos! Miłujący śmierć Szalony Tytan nie mógł wybrać lepszej chwili na powrót: wszechświat toczy nienawiść, setki światów ogarnęła wojna, a Strażnicy Galaktyki są w rozsypce po wyniszczającej bitwie o Kamienie Nieskończoności. Przywództwo Star-Lorda wisi na włosku, Rocket zniknął, Gamory zaś poszukuje śmiercionośny oddział złożony z najpotężniejszych istot w kosmosie. Czy mimo to drużyna zdoła się zjednoczyć i powstrzymać Thanosa przed powrotem zza grobu? I jaką rolę odegra w tej intrydze Hela – bogini śmierci?
Oficjalny opis fabuły
Pierwsze wrażenie
Można więc odnieść wrażenie, że jesteśmy rzuceni w sam środek wydarzeń. I tak niestety istotnie jest. Nie mogę zarekomendować zabrania się za recenzowany komiks osobom, które nie mają pojęcia o wcześniejszych ważnych wydarzeniach z Marvela. Minimum wydań do nadrobienia w moim przekonaniu to na pewno Wojny Nieskończoności. Dobrze byłoby też zapoznać się z perypetiami nowej wersji Ghost Ridera, aczkolwiek nie jest to według mnie bezwzględnie konieczne. Szkoda jednak, że nie można wziąć pierwszego albumu o Strażnikach Galaktyki z cyklu Marvel Fresh bez uzupełniania swoich informacji. Przez to odczuwam pewien dysonans między konceptem Fresh a stanem faktycznym.
Na szczęście historia jest prowadzona bardzo dobrze, choć nieco za poważnie jak na Strażników. Mimo tego nie mogę stwierdzić, abym zmuszał się do lektury. Na pewno czekam na kolejny tom, który ma być poświęcony Rocketowi. To moim zdaniem najlepszy członek ekipy, wobec czego zdecydowanie będę musiał zainteresować się kontynuacji Ostatniego wyzwania. Historia w opisywanym dziś tomie, mimo braku Rocketa, zdołała mnie wciągnąć. Byłem ciekaw, co stanie się z Gamorą i ostatnią wiadomością od Thanosa. Przyznaję, że jestem usatysfakcjonowany biegiem wydarzeń.
Ilustracje
Jeśli chodzi o kolorystykę i jakość ilustracji, to nie ma zaskoczenia. Marvel przyzwyczaił nas do wielobarwnych stron w swoich komiksach i nie inaczej jest w przypadku Strażników Galaktyki. Nie należy oczywiście mylić kolorowych kadrów z radosnymi wydarzeniami. Sam początek fabuły – zacytowany we wcześniejszym akapicie – na pewno nie dostarcza powodu do optymizmu. Jednak mimo dość ponurego, poważnego i niepewnego nastroju zebranych bohaterów kolory są intensywne i wyraziste. Dzięki temu mimo wszystko komiks Marvela czyta się z innym nastawieniem niż w przypadku albumów sygnowanych przez DC. Gdy później zawiązuje się akcja, Strażnicy Galaktyki pokazują kolorowe bitwy na planetach i w, nomen omen, galaktyce. Naturalnie nie ma żadnego problemu z odczytaniem kwestii w dymkach.
Należy zaznaczyć, że w tym komiksie znajdziemy bardzo dużo dialogów. W recenzowanym dziele obraz pełni równorzędną rolę względem tekstów i należy się nastawić na stosunkowo sporo czytania. Nie jest to bynajmniej wada. Trzeba jednakże zaznaczyć, że nie przebrniemy przez ten album tak szybko jak przez inne, liczące podobną liczbę stron. Na końcu znajduje się oczywiście małe zestawienie alternatywnych okładek zeszytów składających się na zbiorcze Ostatnie wyzwanie. Mnie szczególnie spodobała się ta odnosząca się do zeszytu pierwszego. Jej ilustrator, Gerald Parel, zdołał stworzyć coś na wzór filmowego plakatu. Z pewnością każdy znajdzie okładkę, która przypadnie mu do gustu.
Podsumowanie
Strażnicy Galaktyki to bardzo dobry komiks, w którym przedstawione wydarzenia momentalnie wciągają. Nie sposób jednocześnie pozbyć się wspomnianego na początku dysonansu. Jeśli znacie wcześniejsze losy postaci, ukazane w Wojnach Nieskończoności, jak najbardziej możecie sięgać po nowych Strażników. Jeśli nie wiecie niczego, ani z filmów, ani z gier, na temat tej grupy, również powinniście się dobrze bawić. Nie jestem natomiast w stanie polecić tego komiksu osobom stojącym pośrodku – kojarzącym pięcioro bohaterów mniej więcej. Tacy czytelnicy będą raczej mieli problem z odnalezieniem się w Ostatnim wyzwaniu. To na pewno bardzo dobra opowieść, którą warto poznać – zwłaszcza że kosztuje około 30 złotych. Należy jednak wcześniej przeanalizować swoją znajomość Strażników Galaktyki.
Liczba stron | 152 |
Wymiary | 16,7 cm x 25,5 cm |
Scenarzysta | Donny Cates |
Ilustrator | Geoff Shaw |
Tłumacz | Marcin Roszkowski |
Typ oprawy | miękka ze skrzydełkami |
Cena | od 25,18 zł |
Komiks do recenzji dostarczył Egmont.
Dodaj komentarz