Na wstępie muszę się na wstępie do czegoś przyznać… Swoją przygodę z grami koszykarskimi na dobre zacząłem od kultowej Michael Jordan in Flight, wcześniej były też kosze na Amigę i Amstrada CPC464. Później grałem we wszystkie NBA Live od EA i każdą odsłonę serii NBA 2K. Także nie łatwo mnie zaskoczyć w temacie wirtualnego kosza, a wręcz mogę odczuwać pewne znużenie tematem. Jak jest w przypadku NBA 2k22? Czy jest to mecz rodem z PLK, może ciekawe starcie rodem Euroligi czy wreszcie Game 7 finałów NBA? Sprawdźmy!
Rozgrywka w NBA 2K22
Zacznijmy od tego co najistotniejsze, czyli od rozgrywki boiskowej. Jak tu jest dobrze to cała gra jest dobra. A jak nie ma ewolucji to nie ma też sensu kupować nowej wersji, bo i po co? Na szczęście Virtual Concepts (twórcy gry) pokusili się o znaczące zmiany w rozgrywce. Przede wszystkim o wiele większą rolę odgrywa zmęczenie zawodników. W tej edycji gnanie na złamanie karku z wciśniętym R2 i mieszanie prawą gałką odpowiedzialną za zwody sprawi, że zawodnik szybko opadnie z sił i łatwiej straci piłkę lub zostanie mu ona zabrana.
Tempo jest wolniejsze, nie ma już takiego „run & gun” jak w zeszłorocznej odsłonie, akcje trzeba planować dokładniej. Klasyczny „pick & roll” sprawdza się bardzo dobrze, ale również „pick & popy”, gry po trójkącie, koszyczki i inne kanony koszykarskie działają. Żeby nie było, nie potrzebujecie widzy Phila Jacksona i to nie jest koszykarski manager jakiś (hmmm, może to całkiem niezły pomysł? Kto ma telefon do twórców Football Managera?) – „hero basketball” też jest i przecinak LeBron, finezyjny Kyrie czy zabójczo skuteczny Leonard oczywiście zrobią różnicę.
Defensywa
Ale w tej odsłonie mocno poprawiono defensywę i nie jest już tak prosto jak w zeszłym roku. Istotną rolę odgrywa różnica w wadze i wzroście zawodników. Przy wejściu dwutaktem często zdarza się, że atakujący celowo napiera na obrońcę i odpycha go wejściem ciałem, aby nie dało rady zablokować rzutu. Ale też jak obrońca jest dobrze ustawiony to może wykonać „monster blocka”, który onieśmieli przeciwnika. Bloki to aspekt gry ulepszany od lat, ale w tej części szczególnie czuć ich wagę. Kolejną nowością są „power dunki” – teraz po wychyleniu gałki do tyłu przy próbie paczki pojawia się wskaźnik i o odpowiednim momencie musimy puścić analoga.
Jak nam się uda dostajemy mocnego dunka, jak się spóźnimy lub puścimy za szybko to Shaquille O’Neal ma materiał do swojego kultowego Shaqtin 'a Fool. Na razie nie znalazłem dla tego jakiegoś szczególnie innego praktycznego zastosowania w stosunku do pozostałych paczek (do góry to wsad dwuręczny, a lewo i prawo to odpowiednią ręką), poza wysłaniem obrońcy na plakat. Ciekawą rzeczą jest również zmiana w rozgrywaniu „alley oopów”. Dotychczas jak widzieliśmy kolegę z drużyny ścinającego do kosza bez obrońcy wciskaliśmy szybko dwa razy trójkąt i na 95% kończyło się to efektownym wsadem z góry. Do tego stopnia „lob city” było pewne, że grając online lepiej było robić „alejki” niż podawać normalnie. Co gwarantowany kosz to gwarantowany.
Podania i rzuty do kosza w NBA 2K22
Teraz po podaniu musimy w odpowiednim momencie wcisnąć kwadrat odpowiedzialny za rzut. Drobna zmiana, ale daje radochę jak wejdzie (hej, to ja zapakowałem, a nie z automatu!), a jak się spóźnimy to lepiej, żeby asystenci Shaque’a nie oglądali akurat tego meczu… No i wreszcie od premiery nie ma problemu z rzutami. W 2k21 był olbrzymi kłopot z „shooting stickiem” i potrzeba było kilku patchy, aby odpowiednio go zbalansować, aby nawet najlepsi gwiazdorzy nie rzucali cegieł.
Tutaj od premierowego wydania czuć, że działa jak należy, a dodatkowo okienko trafienia rzutu zależy od pozycji koszykarza na boisku, jak jest kryty czy jest w swojej „hot zone”, czy ma otwartą pozycję. Warto trochę „poswingować” piłką, gdyż nawet najlepszym ciężko jest trafić z ręką na twarzy. No chyba, że jest się Hardenem… Jak już jesteśmy przy piłce to warto nadmienić, że dostała ona jeszcze więcej swobody i czasem przy zbiórkach potrafi wyczynić cuda zanim trafi w czyjeś ręce. Nie odczuwa się sytuacji, że z automatu trafia do kogoś po skrypcie tylko trzeba ją zdobyć. Ogólnie na boisku jest znacznie lepiej.
„Moje dwaosiem lat żeby zrobić pakę…”
Nowością jest The City czyli w założeniu życie koszykarza w wirtualnym świecie. W praktyce wypada to strasznie drewnianie i po zejściu z parkietu w normalnym meczu ma się wrażenie, że cofnęło się o jedną generację. Nasz bohater porusza się sztywno i powoli, krawężnik nie stanowi dla niego najmniejszego problemu, ale płotek na wysokość kolan już tak. Z menu podręcznego można wyciągnąć sobie piłkę i kozłować, ale zapomnijcie o uczeniu się zwodów, sterowanie jest inne. Dziwne.
Aby poruszać się po obszernym świecie szybciej można użyć deskorolki. Na papierze patent jest w klimacie, ale jak oczekujecie Tony Hawk Pro Skater to sorry, nie ten adres. Żadnych grindów po barierkach, tricków (no dobra, jest jeden), a nawet przeskoczenie kosza na śmieci jest niemożliwe. W zamyśle miało wyjść trochę miasto i aktywności podobne do GTA V (ten sam wydawca), w praktyce jeszcze długa droga, aby sprawiało to radość zbliżoną choćby do wydarzeń na boisku.
MyTeam w NBA 2K22
Fabularnie niech każdy sam oceni, jak dla mnie trochę cringe’ówa. Poza tym jest MyTeam czyli tworzenie własnego dream teamu. Przyznam, że po grze normalnymi drużynami ciężko było mi się przestawić na granie początkującymi ogórkami. Nawet jak wylosujesz w zestawach gwiazdy pokroju Olajuwona, Jokica czy Johnnsona to i tak są oni na niskim poziomie. Dopiero ich levelowanie zbliża sukcesywnie do mistrzostwa. Rozwijać ich możemy za grową walutę i przyznam, że w produkcie pełnopłatnym jest to rozwiązanie średnie, oględnie mówiąc.
Ceny za rozwijanie zawodników czy kupowanie nowych ubrań w trybie kariery są naprawdę spore i albo decydujemy się na uciążliwy grind albo trzeba sięgnąć do portfela. Tego rzeczywistego niestety. Może VC powinno przemyśleć sprawę i podzielić grę na wersję płatną (NBA Today, mecze dowolne, sezon, playoffy, blacktop, rozgrywki online) oraz free-to-play wyłącznie karierą oraz MyTeam? Nie wiem czy nie byłoby to sensowne rozwiązanie, zwłaszcza że gra waży ponad 120 GB (na PS5). Z chęcią bym pozbył się assetów odpowiedzialnych za całe The City na rzecz zmniejszenia jej wagi.
Rozgrywka wieloosobowa
Online nie zmienił się od lat i dalej gramy kilka meczów, które decydują czy idziemy do następnej ligi czy spadamny niżej. Rozgrywka jest dobra, gra się płynnie nawet na LTE, ale oczywiście jest drobna różnica w responsywności. Nic wielkiego, ale trzeba się przyzwyczaić, natomiast satysfakcja z ogolenia żywego przeciwnika jest nie do podrobienia. Graficznie NBA 2k22 jest podobne do poprzedniczki z next gen patchem. Wprawne oko zauważy tu i ówdzie lepszą teksturę, ale umówmy się, nie jest to nowa jakość.
Niemniej, lepiej wyglądającej sportówki, póki co nie uświadczycie. To, co robi wrażenie w tej edycji to stadionowi spikerzy. Każda drużyna ma własnego człowieka od podgrzewania publiki i podkręcania wydarzeń na parkiecie. Przyznam, że jest to największa zmiana w tym roku, ale naprawdę robiąca różnicę. Nie jest to nowa jakość, gdyż główni komentatorzy pozostali ci sami, co są od lat, ale te przebijające się w tle głosy spikerów podkręcają immersję. Zwłaszcza, że VC nagrało dla każdej drużyny własnego człowieka z ich charakterystycznymi odzywkami. Czuć klimat każdej hali.
Na minus zaliczę natomiast brak odwzorowania obecnych realiów, czyli bańki z zeszłego sezonu czy ograniczonej widowni. W zeszłej edycji zdałem to na karb zaskoczenia sytuacją, ale w tej trochę szkoda, bo sama NBA poradziła sobie z tematem naprawdę intersująco. Lipa, NBA 2k22 ma za zadanie odwzorowywać jak najbardziej realistycznie wydarzenia z najlepszej ligi świata, a tu trochę tak jakby nic się nie wydarzyło…
Podsumowanie – „Się gra, się ma!”
Podsumowując, czy warto kupić NBA 2k22? Jeśli kochacie kosza, NBA i gry to oczywiście, nie ma nad czym się zastanawiać. Obecna wersja jest lepsza od zeszłorocznej w najważniejszym aspekcie czyli samej gry w koszykówkę. Jeśli twoim marzeniem jest sprawdzenie się jako bohater koszykarskiego świata, przeżycie colleage’u, draftów, NBA i zdobycia pierścieni? Zastanowiłbym się. Tryb City jest ambitny, to bez dwóch zdań, ale jak dla mnie trochę za dużo próbuje się złapać srok za ogon i przez to wszystkie odlatują. MyTeam jest zbyt mikrotransakcyjny, no ale jeśli macie dużo czasu to zbudowanie własnej dynastii może być satysfakcjonujące, a w samym trybie jest co robić na wiele godzin. VC udała się niełatwa sztuka, co roku dostarczają lepszą grę od poprzedniczki.
Zapowiada się, że będę grał w nią przez większość tego i przyszłego roku, a jak dojdzie NBA Today (granie meczów, które aktualnie obywają się w NBA, z dostosowanym komentarzem, rewelacja) oraz możliwość rozgrywania wybraną drużyną równolegle sezonów i playoffów, to już w ogóle bajka. Zmian na parkiecie jest na tyle dużo i są na tyle istotne, że gra się po prostu lepiej, a konkurencji i tak nie ma. Pokuszę się o stwierdzenie, że NBA 2K22 nawet jej nie potrzebuje, taka jest dobra!
Grę do recenzji dostarczyło wydawnictwo CENEGA
Dodaj komentarz