Suicide Squad, czy też – jak kto woli – Legion Samobójców ponownie trafia do kin. Czy nowa wersja jest godna uwagi?
Suicide Squad to formacja, która zdecydowanie nie jest tak dobrze znana jak inne serie od DC Comics. Nie ulega wątpliwości, że Legion Samobójców nie może się pochwalić zeszytami liczonymi w setkach, w przeciwieństwie do na przykład Batmana. Nie oznacza to jednak, że nie warto bliżej się przyjrzeć opisywanej grupie. Tym bardziej, że pomysł na nią jest o tyle interesujący, co dość absurdalny. Oto bowiem Amanda Waller, stojąca na czele organizacji A.R.G.U.S., postanawia stworzyć dość specyficzny zespół. Składa się on z samych wielkich przestępców. Argument przemawiający za tym jest prosty – ich misja jest zbyt niebezpieczna, aby ryzykować życiem zwykłych agentów. Jeśli misja powiedzie się przestępcom, kilka lat z ich wyroku zostanie wymazane. Natomiast jeśli nie… cóż, nie bez powodu mają wszczepiony w czaszkę ładunek wybuchowy.
ZAŁOŻENIA FABULARNE
Oczywiście Waller nie jest wariatką i mimo dość szalonego założenia nadal chce panować nad Team Force X. Dlatego nie dość, że wraz z bombą wszczepiono lokalizatory GPS, to jeszcze wysyła z przestępcami swoją prawą rękę – Ricka Flaga (Joel Kinnaman). Ma on panować nad bandą zbrodniarzy podczas wykonywania misji oraz pełnić funkcję jednego z dowódców. Przyjrzyjmy się więc niektórym z postaci, których poczynania będziemy obserwować w trakcie ponad 2-godzinnego seansu:
- Harley Quinn (Margot Robbie) – zdecydowanie najlepiej zagrana (anty)bohaterka, była dziewczyna Jokera (co jest akcentowane przez zmianę w tatuażu), nadal rozbrajająca swoimi zwariowanymi akcjami
- Kapitan Boomerang (Jai Courtney) – złodziej, posługujący się w starciach – tak, zgadliście – bumerangami
- Weasel (Sean Gunn) – człekokształtna łasica, która nieraz rozbawi (mimo niewielu scen z jej udziałem)
- Bloodsport (Idris Elba) – były wojskowy, w rękach którego wszystko może być bronią
- King Shark (Steve Agee/Sylvester Stallone) – człekokształtny rekin, odznaczający się ogromną siłą
- Polka-Dot Man (David Dastmalchian) – niepozorny facet, którego bronią są… kropki
- Ratcatcher II (Daniela Melchior) – kobieta władająca szczurami
RELACJE W GRUPIE
Jak więc widać wyżej, jest to dość oryginalna plejada osobników. Zaznaczam jednocześnie, że to bynajmniej nie wszystkie indywidua, które zobaczymy na ekranie. Ogromną siłą Suicide Squad są relacje i dialogi między postaciami. Początkowe wyśmiewanie Weasela przeradza się szybko w strach, by następnie ustąpić miejsca rozbawieniu. Poważne momenty Harley – jak rzadkie by one nie były – świetnie kontrastują z ogólną groteską i karykaturą przedstawienia cech postaci. Podobnie jak pewna fobia, z którą zmaga się Bloodsport. Do tego dochodzi jeszcze nieco naiwna Ratcatcher II i niezbezpieczny, aczkolwiek ufny King Shark. Wszystko to sprawia, że mamy do czynienia z niesamowicie zróżnicowaną grupą, którą jednak łączą sensownie zaprezentowane relacje. Oczywiście w ramach przyjętej konwencji – w żadnym razie nie mam tu na myśli realizmu świata. Musimy nastawić się na kino rozrywkowe i sporą dozę absurdów. Mi jednak szybko udało się wpaść w tę stylistykę i z niekłamaną przyjemnością oglądałem to, co zgotowali twórcy. Wisienką na torcie są relacje między członkami A.R.G.U.S.-a działający tuż przy Waller. Ich dialogi nierzadko wywołują uśmiech na twarzy widza.
STYL ARTYSTYCZNY
Suicide Squad to dzieło pełne kontrastów. To bynajmniej nie wada. Sprzeczności występujące w dziele reżyserowanym przez Jamesa Gunna idealnie wpisują się w formułę i wskazują na komiksowy rodowód. Gwiazdą tej produkcji jest oczywiście Harley Quinn. Sceny z jej udziałem bardzo często zyskiwały dzięki grze Margot Robbie i oddaniu pewnego charakterystycznie wariackiego sznytu tej postaci. Moją ulubioną sceną jest chyba ta, w której bohaterka przebija się przez zastępy oponentów, a naszym oczom co chwila ukazują się kwiaty maskujące krew. Wspominam o niej nie bez powodu. Suicide Squad otrzymało bowiem kategorię R i zdecydowanie wychodzi to filmowi na korzyść. Pociski wystrzeliwane z broni dziurawią ciała, zostawiając odpowiednie ślady. Detonacja ładunków w podstawach czaszek rozrywa całą głowę delikwenta, a śmigła wprawione w ruch robią z przeciwników krwawą miazgę. To zdecydowanie najbardziej brutalny film inspirowany dorobkiem DC Comics. Mam nadzieję, że następne produkcje pójdą właśnie w tę stronę mrocznego, krwistego realizmu.
MUZYKA
Opisując nowy Suicide Squad, nie sposób nie wspomnieć o fantastycznie skomponowanej muzyce. Podpisuje się pod nią John Murphy, którego możecie kojarzyć z podobnie zakręconego filmu – Kick-Ass. Tytuł tej produkcji z Nicholasem Cagem świetnie opisuje moje wrażenia co do muzyki w Legionie Samobójców. Jestem zachwycony kompozycjami Brytyjczyka – perfekcyjnie pasują one do przedstawianych wydarzeń i dopełniają tylko całości bardzo pozytywnych odczuć. Przyznam się nawet, że już przeglądam repertuary kin i porównują je z moim kalendarzem. Nie mogę się doczekać kolejnego seansu oraz, oczywiście, wydania na Blu-ray. Póki co jednak zachęcam do przesłuchania poniższego utworu z opisywanego filmu.
PODSUMOWANIE
Suicide Squad z tego roku to produkcja bez wątpienia godna polecenia i nieporównywalnie lepsza od tej z Jaredem Leto w obsadzie. Przed obejrzeniem tegorocznej produkcji zmęczyłem raz jeszcze poprzednią – chciałem móc zauważyć ewentualne nawiązania do tamtego filmu. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nowy Legion Samobójców to tak zwany soft reboot. Oznacza to, że mimo że występują niektóre postaci z tamtego filmu, to jednak nowy nie jest kontynuacją i nie trzeba go znać do pełnego zrozumienia tegorocznej Ligii. Nie stwierdziłem istotnych easter eggów odwołujących się do dzieła Davida Ayera, a więc nie musicie oglądać tamtej odsłony. Nie znaczy to oczywiście, że nie ma żadnych odniesień do pop kultury. Jedna ze scen momentalnie skojarzyła mi się ze zwiastunem gry od Rocksteady poświęconej Team Force X. Znajdziecie też powiązania z serią Aliens oraz filmem animowanym Ratatouille, a to jedynie kilka przykładów. Przechodząc od razu przejść do Suicide Squad z tego miesiąca, otrzymacie jeden z najlepszych filmów akcji od DC. Na pewno jeszcze nieraz do niego wrócę i polecam seans każdemu miłośnikowi komiksów przenoszonych na duży ekran.
Dodaj komentarz