Gorączka złota na konsolach, szybka kasa czy ciężka harówa?
Gold Rush: The Game jest luźno oparta na reality show Discovery Channel o takim samym tytule. Cel gry jest prosty, kopać złoto i zbijać co raz większą ilość gotówki. Oczywiście szybko zderzymy się z realiami i całość okaże się nie być taka prosta.
Rozgrywkę zaczynamy na działce Arnolda. Cisza, spokój. Śpiew ptaków i szum strumyka. Tylko ty, łopata i spory kawał ziemi do przekopania. Początek gry to sporo machania łopatą i ręcznego odsiewania zwykłych, nic nie wartych kamieni od tego po co tu jesteśmy – bryłek złota. Już na tym etapie widać, że twórcy przyłożyli się do symulacji. O kopaniu złota nic nie wiem, samego serialu nie oglądałem, ale wszystko wygląda na bardzo dokładne odwzorowanie tego jak sobie to wyobrażam. Mamy te wielkie misy, którymi musimy obracać, żeby odkryć bryłki złota spomiędzy piasku i ziemi. Następnie musimy je wybrać używając pęsety albo ssawki.
Kiedy stwierdzimy, że już starczy nam tej zabawy w ziemi i czas zamienić stracone godziny w pieniądze udajemy się do miasta. Tu mamy dwie opcje, sprzedać bryłki bezpośrednio lub przetopić je na sztabki i sprzedać w banku. Ten ekstra krok będzie nas kosztował procent urobku, ale ilość pieniędzy jaką bank nam wypłaci jest dużo większa.
W miasteczku mamy jeszcze do dyspozycji dwa sklepy i stację benzynową. Pierwszy ze sklepów ma mały sprzęt i ogólne wyposażenie potrzebne nam w kopalni. Kable, węże ogrodowe i takie tam. W drugim sklepie kupimy ciężki sprzęt, naprawdę ciężki. Od małych kopareczek po ogromne koparki.
Wszystkie urządzenia i dodatki do nich są dostępne od samego początku gry. To co nas ogranicza to ilość pieniędzy w grze. Machając łopatą daleko nie dojdziemy. Tu z pomocą przychodzi nam dostępna w grze książka z instrukcjami co i jak podłączyć.
Drzewko technologiczne w grze zostało podzielone na trzy tiery. Pierwszy z nich nadal wymaga kopania łopatą, ale przyspiesza odsiewanie złota i niepotrzebnych rzeczy. Dodatkowo każdy tier zwiększa ilość złota jaką wyciągamy z tony ziemi. Drugi tier wymaga już użycia koparki i średniej wielkości sprzętu. Na tym etapie musimy się już zacząć martwić prądem, kablami, dostarczaniem paliwa do wszystkiego. Ostatni poziom rozwoju naszej kopalni to duże maszyny. W tym miejscu jedno małe ale, główną maszynę w grze możemy umieścić na tylko jednym z góry zdefiniowanym miejscu na mapie. Na szczęście samych map jest kilka.
Na samym kopaniu gra się nie kończy. Maszyny się psują i musimy je serwisować. Możemy zatrudniać pracowników, co oznacza zarządzanie nimi. Ceny złota na rynku się zmieniają, a z nimi powiązane są ceny paliwa i urządzeń. W tej grze jest znacznie więcej do robienia niż by się z pozoru mogło wydawać.
Świat gry
Jak już wspominałem do kopania mamy dostępnych kilka działek. Wszystkie umieszczone są na jednej mapie i bez problemu możemy się między nimi przemieszczać. Oprócz cyklu dnia i nocy mamy też sezony, które mają wpływ na świat. Najważniejsze co zmieniają to zamarzająca rzeka i szybciej psujące się od mrozu pojazdy. Ta skuta lodem rzeka może się wydawać dziwnym problemem, ale jest podstawowym i jedynym źródłem wody, która używana jest do płukania urobku. Bez niej cała produkcja stoi.
Na mapie rozsiane są też notatki, które zbieramy do naszej książki z instrukcjami i mapami działek. Opisują one różne wydarzenia w świecie gry i.… niestety nie wnoszą nic do rozgrywki. Tak po prostu sobie są. Może są powiązane z programem telewizyjnym, ale jako że nigdy go nie oglądałem to dla mnie były bez znaczenia.
Ilość złota jaką możemy wykopać jest zależna od działki i głębokości. Możemy wykupić analizę, która powie nam jaka jest zawartość złota w losowych sektorach naszej grządki, albo kupić specjalną maszynę przy pomocy, której dokonamy odwiertów i dowiemy się, gdzie jest większy sens wbijać łopatę.
Gra nie należy do trudnych, a właściwie jej trudność zależy od nas. Na samym początku możemy wyłączyć losowe pojawianie się kamieni złota. Bryłek, które ważą sporo i znacząco przyspieszają początek gry.
Poza działką mamy kilka lokacji, jak na przykład stara fabryka, które wypełniają świat. Niestety przemieszczając się po mapie zauważymy chamskie doładowywanie kolejnych jej fragmentów. Jest naprawdę chamskie, gra dosłownie zwisa na sekundę, dwie i mówimy tu o Xbox Series X. Tytuł nie jest zoptymalizowany ani na tą platformę, ani nawet na Xbox One X.
Podsumowanie
Gold Rush: The Game to jeden z tych tytułów, przy których można się odmużdżyć. Zrelaksować i zapomnieć o istnieniu świata na kilka godzin. Nie ma tu żadnego zagrożenia, któremu musimy stawiać czoła czy pasków życia do wypełnienia. Jesteśmy tylko my, kawał ziemi do przekopania i wyjące w oddali wilki. Idealny tytuł na te leniwe dni, gdy chcemy w coś zagrać, ale każda gra nas wkurza.
Niestety mimo tego, że gra jest relaksująca jej wydajność dalej dużo do życzenia. To samo mogę powiedzieć o maszynach i swobodzie ich używania. Nie jest ich mało, ale nie ma też zbytniego wyboru. Każda z nich po prostu stanowi upgrade do poprzedniej i to trochę boli.
Za grę dziękujemy PlayWay
Dodaj komentarz