O ten remaster fani błagali EA od lat. Petycje, posty w social media. Co roku wyczekiwanie na 7 listopada (tzw. N7 Day, dzień Mass Effect) z nadzieją na zapowiedź tego tytułu. Generalnie pieniądze same leżące na ulicy, wystarczyło się tylko po nie schylić. No i w końcu się stało. Electronic Arts ogłosiło, że trylogia Mass Effect otrzyma reedycję na współczesne sprzęty. Jak magikom z BioWare udało się podejść do tematu?
Oryginalnie trylogia Mass Effect wydana została na siódmą generację konsol. Pierwsza część początkowo była tytułem ekskluzywnym dla Xboxa 360 i wydana została w 2007 roku. Później przeportowano ją PC, a jeszcze później, już po wydaniu kolejnych odsłon, także zawędrowała na PS3. Druga część miała jednocześnie premierę na X360 i PC w 2010, by rok później ukazać się na konsoli Sony. Trzecia część wydana została jednocześnie na wszystkich trzech platformach w 2012 roku.
Mass Effect uznawany jest przez wielu (w tym mnie) za opus magnum studia BioWare. Epicka trylogia opowiadająca historię walki z nieznanym zagrożeniem czyhającym w odmętach kosmosu. Space opera na skalę niespotykaną nigdzie indziej. Olbrzymi świat wykreowany dla tej marki z dziesiątkami zamieszkujących go ras. Każda ma swoją historię, każda ma swój cel. Olbrzymia ilość pracy poszła w stworzenie tak spójnego i ciekawego świata. Chłonięcie go to jedno z najlepszych doświadczeń towarzyszących zabawie. Pamiętam jak w 2007 roku spędzałem godziny chodząc po cytadeli i rozmawiając z zamieszkującymi ją istotami dowiadując się coraz więcej o tym świecie i jego mieszkańcach. To samo uczucie towarzyszyło mi później przy podejściu do części drugiej i trzeciej, i to samo odczucie powróciło teraz, kiedy zabrałem się za remaster. I chociaż tym razem znam już te historie, to z nie mniejszą satysfakcją wysłuchuję ich ponownie.
Mało która seria gier daje nam takie poczucie bycia bohaterem. Nie tylko dlatego, że ratujemy tutaj całą galaktykę, ale także dzięki temu, że jest to nasza opowieść. Na początku tworzymy naszego własnego Sheparda, możemy wybrać płeć, pochodzenie, klasę czy wygląd (chociaż ja zawsze zostawałem przy domyślnym wyglądzie). Potem każdy nasz ruch zostaje zapisany i może mieć konsekwencje w przyszłości. Ważne decyzje, które podejmiemy na początku pierwszej odsłony mogą później przynieść jakiś rezultat w części trzeciej. Czy skażemy dawno zaginioną rasę na wymarcie? Z kim wdamy się w romans? Czy pomożemy obcym rasom czy nie? Tego typu decyzje czekają graczy w tej niesamowitej trylogii.
Dlatego też niezwykle ważne jest by gry przechodzić po kolei. Pozwoli to nam na import zapisu do kolejnych części. Dzięki temu kontynuujemy naszą przygodę z „naszym” Shepardem. Plus daje to także bonusy do początkowych statystyk bazując na tym jak nam szło do tej pory. Oczywiście jak ktoś się uprze to może zacząć zabawę od części trzeciej czy drugiej. W obu przypadkach gra na początku da nam możliwość odtworzenia specjalnego komiksu Genesis, który pozwoli nam zapoznać się z wydarzeniami z poprzednich odsłon i podjąć kluczowe decyzje. Można się na to zdecydować, ale to trochę jak pójść do dobrej burgerowni na ulubionego burgerka, po czym wyjąć z niego sam kotlet i tylko jego zjeść. Jasne, może i się tym najemy, ale sam kotlet bez bułki, sera i dodatków nie jest pełnym doznaniem kulinarnym. Sam w ten sposób siłą rzeczy musiałem rozpocząć zabawę w drugiej i trzeciej części, bo chciałem je sprawdzić zanim dobrnąłem do końca jedynki. Natomiast poza takimi przypadkami stanowczo odradzam zabieranie się do kolejnych odsłon bez ukończenia poprzednich.
Po uruchomieniu gry wita nas menu główne, w którym możemy wybrać w którą część chcemy zagrać. Znajdziemy tutaj też uniwersalne ustawienia dotyczące np. języka, które dotyczą wszystkich części. Fajnie, że nie trzeba tego osobno ustawiać. Warto zaznaczyć, że pobierając grę z serwerów Microsoftu pobieramy jedynie część pierwszą. Pobranie dwójki i trójki możemy zainicjować z menu głównego w formie aktualizacji. Niech więc nie zdziwi was początkowa wielkość pliku wynosząca 21 GB. Całość, po pobraniu kolejnych części zajmuje prawie 90 GB. Zakładam, że podobnie może być w przypadku instalacji gry z płyty – też zainstalowana zostanie jedynie część pierwsza, a resztę pobierzecie z sieci. Takie rozwiązanie ma oczywiście wady i zalety. Niewątpliwą zaletą jest to, że taki zabieg pozwoli nam zaoszczędzić cenną przestrzeń na naszej konsoli. Nie musimy instalować wszystkiego i możemy pobierać kolejne gry w miarę potrzeb. Oczywiście jeśli podobnie jest w przypadku wydania płytowego to niezadowolone będą osoby z wolniejszym łączem czy limitem gigabajtów. Na szczęście zanim przejdziecie część pierwszą do końca to dwójka powinna się w tle pobrać. Z informacji od wydawcy jakie otrzymałem wynika, że tego typu zabieg dostępny jest jedynie na konsolach Microsoftu. Wydanie na PS4 i PS5 od razu instaluje całość. Warto też zaznaczyć, że pomiędzy grami możemy się swobodnie przełączać, nie ma potrzeby restartu całości aby przejść do innej części.
Twórcy przygotowali dla fanów spory upgrade graficzny. Wszystkie gry otrzymały ulepszone tekstury wysokiej rozdzielczości, lepsze efekty świetlne, HDR. Postaci mają teraz lepsze modele, przez co prezentują się lepiej niż kiedykolwiek. Gry działają w wyższej rozdzielczości, nawet w 120 klatkach na sekundę. Możemy zdecydować czy zależy nam właśnie na rozdzielczości czy wydajności. W przypadku konsoli Xbox Series X, na której testowałem tytuł, wybór jest między 4K w 60 klatkach, a 1440p w 120 klatkach. W przypadku innych konsol wartości są oczywiście inne, a szczegóły opisywaliśmy tutaj. Usprawnienia graficzne są dobre i od pierwszej chwili widzimy, że gry te wyglądają piękniej niż kiedykolwiek. Nowe szaty tylko wzbogacają doświadczenie z obcowania z trylogią.
Oczywiście pamiętać należy że mówimy tutaj o grach, które mają na karku ponad dekadę i powstały w zupełnie innych czasach. Więc mimo iż BioWare pomalowało je nowiuteńką farbą to nie zmieniło rdzenia rozgrywki czy projektu poziomów. Nie mamy tutaj więc tak otwartych przestrzeni do jakich przyzwyczaiły nas nowsze tytuły. Większość czasu spędzimy w zamkniętych, często korytarzowych lokacjach. A jeśli natrafimy na jakąś bardziej otwartą lokację to będzie ona w dużej mierze pusta.
Najwięcej zmian wprowadzono w pierwszej odsłonie serii. Sporo uwagi poświęcono sterowaniu Mako, które było utrapieniem w oryginale. Po poprawkach to wciąż mój najmniej lubiany aspekt gry, ale teraz przynajmniej nie mam ochoty rzucić padem w konsolę za każdym razem gdy muszę do niego wsiąść. Poprawiono też czasy ładowania, znane jako ikoniczne już długie przejażdżki windą. Trwają one dużo krócej i można je pominąć, jeśli nie jesteśmy zainteresowani dialogami czy słuchaniem informacji z radia.
Przechodząc wszystkie części jedna po drugiej widać też postęp i kierunek w jakim ewoluowała seria. Poszczególne odsłony wyszły na przestrzeni prawie całej siódmej generacji konsol, przez co technologia, wizja jak i umiejętności twórców się zmieniały. Największy przeskok jest między pierwszym Mass Effect a częścią drugą. Od dwójki gry te stały się bardziej strzelankami akcji z elementami RPG, więc oferują trochę inne doświadczenie. Sam jestem bardzo zadowolony z ogólnego kierunku jaki seria obrała w późniejszych częściach, ale cieszę się, że BioWare nie ingerowało na tyle w systemy by zmienić charakter pierwszej części. Zmiany są bardziej kosmetyczne jak np. ujednolicenie systemu tworzenia czy levelowanie postaci. Nie zdecydowano się np. na zmianę tego jak bronie działają w pierwszej odsłonie. Tutaj bowiem nie mamy tradycyjnej amunicji, a nasz oręż może się co najwyżej przegrzać i aby kontynuować walkę musimy odczekać aż się wystudzi. Później z tego zrezygnowano na rzecz bardziej tradycyjnej amunicji, którą po prostu przeładowujemy.
Nowością jest to, że konkretne typy oręża nie są już przypisane do konkretnych klas postaci. Twórcy w ten sposób zachęcają graczy by np. spróbować przejść grę zupełnie inną klasą niż przed laty. Nie jesteśmy teraz ograniczeni w kwestii doboru arsenału, więc możemy wciąż strzelać każdym rodzajem broni i jednocześnie skupić się na biotycznych zdolnościach.
W Edycji Legendarnej znajdziemy gry Mass Effect 1, 2 oraz 3 wraz z całą wydaną osobno zawartością dodatkową. Wliczają się w to dodatki fabularne jak i dodatkowe zbroje czy bronie. Jedyne co wycięto to tryb multiplayer z Mass Effect 3. Dostajemy więc pełen pakiet. To o tyle ważne, że np, część z dodatków nie była dostępna dla polskich graczy. Sprawa dotyczy tak naprawdę wersji na Xboxa 360, która wydana u nas została jedynie z polską wersją językową. Przez to mogły występować problemy z dodatkami, a część z nich do dziś nie jest dostępna w polskim sklepie i nie można w nie zagrać na polskim wydaniu. Jest więc to doskonała okazja by się z nimi zaznajomić, jeśli wcześniej nie mieliście okazji. Dodatki zawierają nie tylko nowe przygody, ale wręcz zupełnie nowych towarzyszy. Wszystkie dodatki wkomponowane są do gier w sposób organiczny, stając się częścią doświadczenia w taki sposób, że większość graczy nawet nie zda sobie sprawy z tego, że gra w zawartość dodatkową. Dla przykładu dodatek Bring down the sky do pierwszej odsłony dostępny jest dla nas praktycznie od samego początku gry. Jak tylko uzyskamy dostęp do mapy galaktyki to możemy ruszyć na asteroidę X57.
Zasadniczo w kwestii tego remastera przyczepić muszę się tylko do jednej kwestii – braku możliwości niezależnego ustawienia języka dialogów i języka napisów i interfejsu. Jak odpaliłem pierwszą część gra przywitała mnie pełnym polskim dubbingiem. To oczywiście świetna wiadomość dla fanów lokalizacji, ja natomiast szybko chciałem wrócić do wersji oryginalnej. Ku mojemu zdziwieniu nie można osobno ustawić języka dubbingu i języka interfejsu czy napisów. Więc albo wszystko po angielsku, albo wszystko po polsku. Ja wybrałem wersję angielską. Mamy XXI wiek, wysyłamy łaziki na Marsa, a tego typu swoboda niestety nie jest możliwa. Dobrze, że chociaż rozmiar czcionki możemy wybrać.
Jak przystało na grę wydaną w 2021 roku znajdziemy tutaj też tryb fotograficzny we wszystkich 3 częściach.
Na koniec warto oczywiście dodać, że choć twórcy odświeżyli grafikę i wprowadzili całkiem pokaźną liczbę poprawek czy usprawnień, to wciąż pozostają te same gry. Jeśli więc przed laty Mass Effect nie przypadł wam do gustu, to raczej Legendarna Edycja niczego tu nie zmieni. Jeśli byliście przeciwnikami korytarzowych poziomów, koła dialogowego i całego systemu Dobry – zły to w tej materii niewiele się zmieniło. Jeśli nie jesteście fanami oryginalnego zakończenia trylogii to ono pozostało dalej bez zmian. Owszem mamy tutaj pełny dostęp do rozszerzonego zakończenia, które twórcy wydali jakiś czas po premierze części trzeciej, ale to wciąż ten sam epilog.
Przez lata spędziłem z serią Mass Effect spokojnie kilkaset godzin. To jedna z moich ulubionych serii gier i cieszę się, że mogę powrócić do tego wspaniałego świata. Wam też to polecam. Jak wspominałem na początku tekstu – fani prosili EA o taki remaster i wydaje mi się, że otrzymają dokładnie to, czego oczekiwali. Mogą więc spokojnie odliczać ostatnie godziny do 14.05. A jeśli nigdy wcześniej nie graliście w Mass Effect to nie było lepszego momentu by to nadrobić. Edycja Legendarna zawiera wszystkie dodatki, poprawioną grafikę przystosowaną do nowych telewizorów oraz kilka mniejszych usprawnień rozgrywki. To trylogia, którą warto mieć za sobą!
Grę do recenzji dostarczyło Electronic Arts Polska.
Rozgrywka

Dodaj komentarz