Pang Adventures, produkcja przeznaczona na konsole Switch, z pewnością nie wyznacza nowych standardów. Nie znaczy to jednak, że to zła gra.
Pang Adventures to tytuł stworzony przez francuskie studio Dotemu, słynące z wielu gier na platformy mobilne. Ich najnowsze dzieło, którego recenzję właśnie czytacie, zostało wydane na wiodące konsole sygnowane przez PlayStation, Xbox oraz Nintendo. Miałem okazję sprawdzać wersję na Switcha i chętnie opiszę Wam moje wrażenia z godzin spędzonych w barwnym świecie Pang Adventures. Sama rozgrywka nie należy do najbardziej skomplikowanych. Polega ona na strzelaniu naszym harpunem w górę, w kierunku bloków i poruszających się kul. Zniszczenie kuli generuje kolejne, mniejsze, a każdy kontakt z tym obiektem oznacza automatycznie zgon naszego bohatera. Musimy jednocześnie uważać, aby w zadanym limicie czasowym (wynoszącym 30 sekund) osiągnąć zadany prób punktowy. Jak widzicie, koncepcja jest prosta, ale stanowi ona ogromną zaletę gry. Nie musimy opanować skomplikowanego sterowania i właściwie wystarczy zaledwie kilka minut, aby opanować zasady. Do poruszania naszą postacią wykorzystujemy lewą gałkę analogową, natomiast dowolny przycisk na joy-conie lub kontrolerze sprawia, że wystrzeliwujemy nad nas harpun. To tyle – prawda, że nic skomplikowanego?
Nie oznacza to bynajmniej, że gra jest łatwa. Nierzadko omijanie spadających kul stanowi spore wyzwanie – tym bardziej, że musimy je wciąż niszczyć, aby zapełniać licznik punktów i kombinacji, a tym samym zwiększać mnożnik. Dodając do tego bardzo krótkie poziomy, otrzymujemy obraz produkcji, która jest niesamowicie intensywna. Nie zdziwiłbym się gdyby okazała się ona za trudna dla niektórych graczy – zwłaszcza dla samotników. Trzeba bowiem oddać Pang Adventures, że obsługuje rozgrywkę w trybie współpracy dla dwóch osób. Wystarczą nam do tego dwa joy-cony, a więc nie trzeba wiele, aby dobrze bawić się ze znajomym – odpinamy jedynie jeden z kontrolerów od Switcha i już możemy razem zmagać się z poziomami. Mało tego, lokalnie można dołączyć w dowolnym momencie, co jest ogromną zaletą gry. Nie zapomniano także o zwolennikach sieciowej rozgrywki – współpraca online również występuje i nie mam żadnych zastrzeżeń co do stabilności kodu sieciowego.
Pang Adventures oferuje trzy tryby gry. Pierwszym, a zarazem jedynym dostępnym od samego początku jest Story. Poznamy w nim, niestety tak sztampową, jak to tylko możliwe, opowieść o inwazji kosmitów. Jedyną nadzieją na jej przegnanie jest odniesienie zwycięstwa w kilkunastu poziomach kampanii, kończących się walką z bossem. Mimo tego, że produkcja nie wymyśla tu koła na nowo, nie mogę stwierdzić, żebym źle się bawił w kampanii. Jest ona co prawda krótka, ale stanowi odpowiedni wstęp do pozostałych dwóch trybów. Kolejnym jest Score Attack. Jak możecie się domyślić po samej nazwie, naszym priorytetem jest tu zdobycie jak największej liczby punktów. Jednocześnie na pewno jest to łatwiejszy tryb niż podstawowa opowieść. Dzieje się tak z prostego powodu – mamy tu do wykorzystania 3 życia zamiast jednego w Story. Podobnie jak w kampanii, tak i w Score Attack możemy grać z kompanem lokalnie lub przez sieć. Występuje jednak również pewna różnica. Jest nią brak możliwości kontynuowania rozgrywki po poniesieniu klęski. Jeśli stracimy wszystkie życia, zaczynamy gromadzić punkty od nowa.
Trzecim, ostatnim, trybem rozgrywki jest Panic Mode. Otrzymujemy w nim do przejścia 99 poziomów o narastającym poziomie trudności. Na każdym kolejnym etapie serce bije nam coraz szybciej i przyznam, że nie byłem w stanie ukończyć wszystkich poziomów. Jeśli się to Wam uda, to chylę czoła przed Waszym opanowaniem i refleksem. Oczywiście tu również można grać w dwie osoby – lokalnie oraz przez sieć. Wszystkie wymienione tryby łączy jeszcze jedno – elementy, które możemy wykorzystać na swoją korzyść przy niszczeniu czerwonych kul. Nierzadko będą się one odbijały od znajdujących się nad nami platformami. Często będziemy musieli pomyśleć, w jakiej kolejności niszczyć ściany i platformy, aby wyrobić się w czasie, przeżyć i jednocześnie wykręcić jak najwyższy wynik. Z czasem dochodzą jeszcze kraby, od których możemy odbijać kule i pozbywać się ich, ale to nie wszystko. W Pang Adventures znajdziemy bowiem również czasowe wzmocnienia, które są w stanie w niemałym stopniu wpłynąć na sukces bądź porażkę w danym etapie. Nie będę oczywiście wymieniał wszystkich, aby nie psuć Wam zabawy z samodzielnego ich odkrywania. Wspomnę jednak o kilku. Jednym z najbardziej przydatnych w moim odczuciu bonusów jest tarcza. Jeśli podniesiemy ją zanim zniknie, zapewni nam osłonę przed jednym trafieniem kuli. Oprócz tego jest na przykład karabin maszynowy, czy podwójny harpun. Gwarantuję Wam, że będziecie się starali zdobyć jak najwięcej wzmocnień, aby ułatwić sobie zwycięstwo.
Pang Adventures może się pochwalić bardzo kolorową stroną wizualną. Oglądanie gry w ruchu sprawia niemałą przyjemność i nierzadko miałem wrażenie, że oglądam film animowany. Udźwiękowienie również jest bardzo przyzwoite, aczkolwiek brakowało mi jakiegoś motywu muzycznego, który towarzyszyłby wydarzeniom na ekranie. Szkoda też, że wersja na Switcha nie obsługuje ekranu dotykowego. Są to jednak niewielkie minusy, niemające wielkiego wpływu na ogólne wrażenia z rozgrywki. Te są bardzo pozytywne i często wracałem do Switcha, aby raz jeszcze sprawdzić swój refleks. To idealna gra do podróży, ale również do grania wspólnie ze znajomym. Życzę sobie i Wam, aby powstawało jak najwięcej tak małych, ale dopracowanych perełek. Switch otrzymał dzieło, które powinno zainteresować miłośników nieskomplikowanej rozgrywki, którzy nie mają niczego przeciwko dość wymagającym poziomom. Ja jestem zachwycony Pang Adventures i na pewno będę co jakiś czas powracał do tego tytułu.
Kod recenzencki zapewniło Meridern Games.
Dodaj komentarz