Baby Yoda i stroje z Gwiezdnych Wojen to dopiero początek przygody z tą franczyzą w The Sims 4. Wyprawa na Batuu to najnowszy pakiet rozgrywki, który pozwala zwiedzić kawałek świata znany z Gwiezdnych Wojen.
Pakiet rozgrywki to „środkowy” typ rozszerzenia do The Sims 4. Zazwyczaj znajdują się w nich nowe mechanizmy czy typy postaci (wampiry, magowie) lub miejscówki wakacyjne (np. dżungla). Tym razem dostajemy właśnie nową mapę, Batuu, dostępną jedynie dla przygód, nie codziennego mieszkania.
Na wstępie dodam, że prawdopodobnie nie jestem targetem tego rozszerzenia. Mimo spędzenia w Simsach setek godzin, Gwiezdne Wojny to nie moja bajka – choć dodatek ogrywałam pod czujnym okiem fanki serii.
Fabuła
Po zainstalowaniu dodatku nasz sim ma do wyboru nową aspirację, a w zasadzie całą nową kategorię aspiracji. Na samym początku dostępne są tylko dwie — kolejne pojawiają się po wybraniu „strony” w gwiezdnym konflikcie. Chcąc wziąć udział w nowej przygodzie, bierzemy do ręki telefon i wybieramy się na wakacje. Docelowo oczywiście na nowej mapie, Batuu. Przed pojawieniem się w nowym miejscu musimy jeszcze przygotować strój, który pozwoli nam wtopić się w otoczenie.
Na mapie do dyspozycji mamy trzy dzielnice, neutralne centrum oraz części związane z frakcjami: Ruchem Oporu i Najwyższym Porządkiem. W centrum będziemy głównie spać i spędzać czas w kantynie, a pozostałe dzielnice to kwatery danych frakcji i miejsca potrzebne do naszych misji.
Gdy pozbieramy podstawowe informacje od bywalców kantyny, opowiadamy się po którejś ze stron i zaczynamy pięcie się w szeregach. Na naszego sima czekać będą liczne misje, których interfejs wygląda jak ten do zadań do pracy czy właśnie aspiracji.
Rozgrywka
W miasteczku, które nie budzi wątpliwości co do tego, z której franczyzy pochodzi, spotkamy mnóstwo przeróżnych postaci. Część z nich będzie ludzka, większość nie. Co niestety smutne, nie są to osobne rasy, a jedynie maski. I ciekawe, czy zdarzy się nam na zwykłych mapach spotkać teraz któregoś z nowych „obcych”?

Większość naszej wizyty na Batuu to będzie wypełnianie misji. Poza nimi nie ma tam zbyt wiele do odkrywania. Jest kantyna z DJ-em i grającą wiecznie muzyką i bazy frakcji — z miejsc, do których można wejść. Sporo miejsc, jak knajpa z większej ilości żarciem czy nawet sklep z robotami czy nasza kwatera (sic!) to tylko budynki, z którymi wchodzimy w interakcje. Nie zobaczymy więc, jak nasz Sim kładzie się do łóżka czy odwiedza toaletę. Jedyne obecne na Batuu ukryte są w budynku, do którego nie zaglądamy. I co ciekawe, budynek ten znajduje się w centrum, więc będąc na osiedlu Ruchu Oporu, nasz Sim musi wyjść na inne osiedle, by się wysikać.
Z ciekawostek, na Batuu zmienia nam się waluta. Nie mamy już licznika z Simoleonami, tylko z kredytami, które zbieramy na misjach, a wydajemy w kantynie czy sklepie z robotami.
Wrażenia
Interakcje z budynkami zamiast prawdziwych miejsc trochę smucą. Bardzo niewiele wnętrz na Batuu faktycznie można zobaczyć i choć uliczki pełne są detali, większość jest po prostu „makietami”. Są uliczki, które wyglądają, jakby miał tam być targ, a jakaś kreatura mogła sprzedawać lokalne wyroby. W pojedynczych budkach z jedzeniem wybór jest… niewielki! Koszmarnie niewielki. Choć na szczęście, są też miejsca, gdzie znajdziemy większą różnorodność. Nasz Sim próbując potraw będzie mógł nauczyć się ich przepisów i przyrządzać je później we własnej kuchni.
Choć nie ma targu, jako-tako, są sklepy, gdzie można kupić artefakty. Znajdą się wśród nich maskotki, a także bronie czy po prostu dekoracje. To był mój główny powód wydawania pieniędzy na Batuu, jako Simowy-kolekcjoner.
Misje w grze bywają nudniejsze i ciekawsze. Pracując dla Najwyższego Porządku wśród naszych misji będzie opiekowanie się skrzyniami rozłożonymi po mapie i interakcje z mieszkańcami. Będziemy na przykład sprawdzać dokumenty czy aresztować zwolenników Ruchu Oporu, by później oddelegować ich do więzienia. Przygody w statku rozgrywamy jak te w dżungli czy podróżując rakietą — dostajemy historyjkę i wybór, zazwyczaj dwa, choć czasem pojawi się również trzecia ścieżka, która będzie zależała od umiejętności naszego Sima.
Posuwanie się w szeregach wybranej frakcji będzie otwierało nowe interakcje i kolejne misje.
Ze smutnych rzeczy, istniejące postacie z uniwersum Gwiezdnych Wojen, nie mogą zostać naszymi partnerami. Na przykład Kylo Ren — możemy mieć wysoki poziom znajomości, ale romantyczne drzewko się nie pojawia, a i w przyjaznych interakcjach nie ma zbyt wielu opcji.
I tak: w dodatku jest trochę nowych mebli (ale niewiele) i kilka fajnych fryzur. Większość ubrań będzie tymi, które zobaczycie na screenach powyżej, czyli znaczna część nie będzie pasować do życia w mieście.
Podsumowanie
Całe rozszerzenie sprawia wrażenie robionego na szybko. Ilość przestrzeni, gdzie nie ma interakcji jest ogromna. Ludziom takim jak ja, którzy nie są przywiązani do Gwiezdnych Wojen, ten dodatek raczej nie przypadnie za bardzo do gustu. Na szczęście fanów Star Warsów jest sporo, a fabularnej zabawy w dodatku naprawdę sporo! Bo wiecie, czekają nie tylko wyprawy i wykonywanie misji, ale jeszcze miecze świetlne i boty stworzonego według Waszych instrukcji, które będą za Wami łazić.
Wskazówka od Simomaniaka: nie wybierajcie się na Batuu jeśli jesteście wampirem z silną alergią na słońce. Planeta skąpana jest w słońcu i większość interakcji czy misji będzie wymagała łażenia po mieście (skoro wnętrz tak niewiele!). Spędzanie całych dni w kantynie może nie być idealną wyprawą.

The Sims 4: Wyprawa na Batuu znajdziecie w sklepie Origin i na konsolach od 9 września. Dodatek wymaga podstawowej wersji gry (którą znajdziecie w katalogu EA Play na wszystkich trzech platformach) ze wszystkimi aktualizacjami.
Dodatek do recenzji dostarczyło EA Polska.

Dodaj komentarz