Jest mi bardzo przykro, ale po prostu NIE.
Krótka uwaga na początek: gra występuje pod dwoma tytułami, więc się nie zdziwcie szukając gry w internecie, bądź w sklepach: Street Power Soccer i Street Power Football.
Rozpoczęcie pisania tego tekstu zajęło mi jakieś 3 godziny. Z reguły wiem jak zacząć, co napisać i tak dalej, ale w przypadku Street Power Soccer po prostu mam pustkę w głowie. Ze smutku. Bo zrobiono tą grę po łebkach, bo pomysł był dobry, bo zaangażowano sporo gwiazd sceny piłki ulicznej i freestyle’u. I ze smutku, że ktoś chce za tą grę 200 złotych (cena z Playstation Store).
Zacznijmy od tego czym jest Street Power Soccer. To uliczna piłka, z możliwością rozgrywania meczy w różnych lokacjach na świecie. Dodatkowo mamy tutaj elementy Freestyle’u, sztuczki, specjalne ruchy i tym podobne. Dodatkowo dostajemy cały specjalny moduł poświęcony Freestyle’owemu podbijaniu piłki, możliwość wykonywania trikowych uderzeń, czy Panna – odmiana ulicznych pojedynków 1 na 1.
Zacznijmy od końca – Panna, Freestyle i Trickshot to mini gry. Dodatki, które sztucznie wydłużają rozgrywkę (dlaczego – o tym za chwilę), a zabawne są tylko trochę (delikatnie mówiąc).
Panna polega pojedynku pomiędzy dwoma zawodnikami, lub zawodniczkami. Wykonujemy sztuczki naciskając odpowiednie przyciski na padzie a celem jest założenie siatki przeciwnikowi (zwanej nutmeg). Freestyle to tricki, które wykonujemy w rytm muzyki i pojawiających się na ekranie przycisków (trochę jak w Guitar Hero).
Trickshot to tory przeszkód na których musimy trafiać w pachołki, wbić piłkę do pojemnika ze sporej odległości i tym podobne. Sterujemy kątem uderzenia, wysokością i siłą kopnięcia piłki. Im bardziej widowiskowo tym lepiej.
I wszystko świetnie brzmi na papierze, ale te gierki są nudne i bardzo szybko tracą jakikolwiek walor rozrywkowy. Nie są one na tyle zróżnicowane, aby utrzymać gracza na dłużej, pomimo tego, że początkowo wydają się naprawdę przyjemne.
Dodatkowo dostajemy tryb Street Power, który jest po prostu meczami ulicznej piłki w konfiguracji 1v1, 2v2, 3v3. Możemy grać zarówno z komputerem, jak i z innymi graczami. Gra toczy się do 5 trafień.
Ostatnim trybem jest Zostań Królem (Become King), który jest czymś, co z braku lepszego określenia nazwę „trybem fabularnym”. Pod swoje skrzydła bierze Cię Sean Garnier – legenda piłki ulicznej, który oznajmia Ci, że już czas abyś został królem ulicy i udowodnił swoje umiejętności. Wszystko sprowadza się do tego, że musimy wykonywać kolejne czynności i grać – poza normalnymi meczami – w wyżej wymienione mini gierki. Możliwość grania w nie osobno i jako część „kampanii” to właśnie to sztuczne wyciąganie czasu gry. Aby popchnąć rozgrywkę do przodu, gracz musi spełniać stawiane przed nim wymagania (np uzyskaj 15 tyś punktów w Trickshocie na planszy Berlin). Za mało jest w tym grania w piłkę, a za dużo odciągania naszej uwagi w stronę innych aspektów ulicznej piłki. Rozumiem, że to wszystko są składowe całości, ale jeżeli mechanika Freestyle jest inna niż mechanika sztuczek w normalnym meczu, to nie pomoże mi to lepiej grać.
Samym meczom na plus oddam, że wymagają one od nas pewnego poziomu umiejętności. Brak opanowania sztuczek i strzałów specjalnych oraz podstawowego sterowania spowoduje, że będziemy przegrywać. Przeciwnik już na normalnym poziomie trudności nie wybacza zbyt wielu potknięć. Dla mnie to akurat plus, ale inni mogą się zniechęcić.
O oprawie audio nie będę się rozwodził, bo to nie są moje klimaty muzyczne. Ale jeśli lubicie francuski rap, sound systemy i tym podobne klimaty to na pewno znajdziecie tu coś dla siebie. Mam jedną uwagę odnośnie muzyki – jest straszne głośno! Nawet przy ściszeniu podkład dosłownie wali po uszach. Czasami trzeba się skoncentrować na rozgrywce i wtedy muzyka bardzo rozprasza.
Co do grafiki to napiszę tak. Nie jest to oprawa graficzna, która trafia w moje gusta. Nie tylko ze względu na dość specyficzny kierunek artystycznego wyrazu, jaki został obrany. Tła i całe otoczenie wydaje się być zrobione mocno po łebkach. Animacje tłumu są strasznie dziwne i wydają się być niedokończone (kilka razy widziałem kibiców w pętli, którzy wykonywali mocno nieskoordynowane ruchy, podobne do tańca godowego). Fizyka piłki i jej prowadzenia wydaje się być w miarę poprawna, ale już wygląd postaci (nieco karykaturalny. I te przerażające uśmiechy) i ich sposób poruszania się są po prostu słabe. Najlepiej wypada w tym kontekście Freestyle, gdzie naprawdę przyłożono się w miarę do tego, aby wizualnie ten element wyglądał poprawnie. Ale tylko poprawnie.
Podsumowując tą i tak już za długą recenzję. Nie polecam. Widać, że był jakiś pomysł na tą grę, jednak wszystkie elementy nie spinają się w jedną całość. Street Power Soccer jest nudny i niedopracowany a do tego – niebotycznie drogi.
Grę do recenzji dostarczyło MAXIMUM GAMES.
Dodaj komentarz