Mafia zadebiutowała na rynku niemal dwie dekady temu. Studio Hangar 13 postanowiło przypomnieć gangsterską serię graczom. Czy warto przenieść się do Lost Heaven?
Mafia to seria, którą zna chyba każdy gracz. Zadebiutowała na początku XXI wieku i zawsze opowiadała historię przypadkowego chłopaka, który w wyniku pewnego splotu wydarzeń zostaje wciągnięty do tytułowej organizacji przestępczej. Mogliśmy już zagrać na konsolach w nowe wersje drugiej i trzeciej odsłony z tego cyklu, ale nie ukrywam, że najbardziej czekałem na „jedynkę”. To właśnie ona, nosząca w oryginale podtytuł The City of Lost Heaven, wyraźnie odstaje graficznie i mechanicznie od obecnych standardów. Nie ma w tym niczego dziwnego – niemal 20 lat to na dobrą sprawę cały wiek w świecie gier. Jednak po pierwszych materiałach promocyjnych moje zainteresowanie odświeżoną jedynką zostało rozpalone i utrzymywało się ono na takim samym poziomie z każdym kolejnym wypuszczonym zwiastunem, czy filmem z rozgrywki. Gra jawiła mi się jako idealny remake, który może pozwolić nowym graczom poznać wspaniałą opowieść, a starym wyjadaczom przypomni, za co pokochali tytuł, jednocześnie oferując szereg poprawek. Sprawdźmy więc, jak udało się przeniesienie klasycznej produkcji, legendy, na współczesne platformy.
Mafia: Edycja Ostateczna rozpoczyna się dokładnie w tym samym miejscu, co oryginał. Obserwujemy naszego bohatera, Tommy’ego Angelo, podczas jego zwykłego dnia w pracy. Przewozi kolejne osoby swoją taksówką i nic nie wskazuje na to, aby jego życie miało wkrótce diametralnie się zmienić. Pewnego wieczora do jego samochodu nadbiega dwóch mężczyzn, Paulie i Sam, którzy nie czekając na sprzeciw Tommy’ego – i pomagając mu w podjęciu decyzji, grożąc chłopakowi rewolwerem – wsiadają do taryfy i każą mu zgubić pościg. Już podczas sekwencji ucieczki można zauważyć pewne zmiany względem oryginału. W trakcie pościgów na minimapie zauważymy specjalne białe znaczniki – wskazują one na miejsca, w których możemy ułatwić sobie ucieczkę. Podjeżdżając do nich, zobaczymy krótki film, podczas którego nasz taksówkarz lawiruje między przeszkodami, czy przeskakuje nad rozkopaną ulicą. Jest to niewielka zmiana w mechanice, ale niewątpliwie wpływa na korzyść rozgrywki, zapewniając nam większą swobodę i zwiększając nasze możliwości. Nie musimy teraz jedynie uciekać uliczkami – możemy bardziej aktywnie unikać pościgów.
Nie będę oczywiście zdradzał fabuły recenzowanej gry. Zdaję sobie sprawę, że jest sporo osób, które nie grały jeszcze w Mafię. Zaznaczę jeszcze tylko, że twórcy remake’u postanowili rozbudować nieco pomniejsze wątki fabularne. Dzięki nowym scenom i dialogom związek Tommy’ego z jego wybranką jest bardziej wiarygodny, nie pojawia się tak nagle jak w oryginale. Edycja Ostateczna dodała także opcjonalne znajdźki dla fanów zbieractwa. Na odkrycie czekają chociażby karty z papierosów, komiksy, czy zeszyty pulp. Co ważne, elementy te pasują do świata gry i nie tylko nie wyciągają nas z niego – mało tego, korzystnie wpływają na immersję. Bardzo dobrym dodatkiem jest także możliwość swobodnego przemierzania świata właściwie od samego początku. Możemy znaleźć samochody, które następnie dodamy sobie do garażu lub zwyczajnie pojeździć motorem – nowym środkiem transportu – słuchając bardzo dobrej i klimatycznej jazzowej muzyki. Realizm świata jest dodatkowo potęgowany przez stronę wizualną, ale skupię się na niej nieco później. Na razie przejdźmy do rozgrywki.
Źródło: IGN
Mafia: Edycja Ostateczna to nadal oczywiście trzecioosobowa gra akcji. Wciąż nie znajdziemy w niej misji pobocznych i w dalszym ciągu nie ma za wiele do robienia poza głównym wątkiem. Nie oznacza to jednak, że otrzymujemy dokładnie to samo, co dwie dekady temu. Rozgrywka doczekała się unowocześnień, takich jak na przykład możliwość przyklejenia się do osłony. Podchodząc do ściany i naciskając X, polecimy Tommy’emu przylgnąć do osłony. Docierając tak do zakrętu, możemy nacisnąć trójkąt, aby przejść za róg, wciąż będąc przyklejonym, a z jednej strony framugi na drugą możemy przejść, wykonując manewr SWAT. Jeśli przeciwnik zbliży się do nas, gdy jesteśmy przy osłonie i naciśniemy O, możemy się pozbyć go po cichu, na chwilę wychodząc z tej osłony. Jeśli trzymamy rewolwer, możemy zakraść się za nieprzyjaciela i ogłuszyć go uderzeniem kolby, natomiast broń długa może być wykorzystana do podduszenia oponenta. Są to bardzo mało inwazyjne zmiany, ale sprawiają, że mamy wrażenie obcowania z dzisiejszą grą. Przeniesienie rozgrywki na obecne standardy jest bardzo przyzwoite. Mamy też możliwość wybrania poziomu trudności – od łatwego poprzez trudny, na klasycznym kończąc. Od razu zaznaczę – tak, wyścig na tym ostatnim poziomie wciąż potrafi wkurzyć.
Samo zróżnicowanie rozgrywki jest wciąż bardzo dobre i zgodne z oryginałem. Mamy więc misje polegające na ściganiu innych samochodów, weźmiemy też udział w pieszych pościgach, jak również, oczywiście, wyścigu. Oprócz tego są strzelaniny, walki wręcz, skradanie – na monotonię nie można narzekać. Sporym plusem jest umiejętne przeplatanie zadań, dzięki czemu można było zadbać o należyte tempo rozgrywki. Historia jest liniowa, ale nie uznaję tego za wadę tytułu. Mafia zawsze zawdzięczała swój sukces wciągającej opowieści i w remake’u udało się to utrzymać. Godziny płyną niesamowicie szybko i nie sposób nudzić się w fikcyjnym mieście Lost Heaven.
Nie znaczy to jednak, że Mafia: Edycja Ostateczna jest pozbawiona wad. Pierwsza z nich to marne SI przeciwników. Nie oszukujmy się, nie zachwycało ono już 20 lat temu i nie inaczej jest po upływie dwóch dekad. Oponenci nadrabiają na ogół liczebnością, ale starcia nie są przesadnie trudne – nawet wybierając czwarty poziom trudności – klasyczny. To właśnie na nim przechodziłem grę (choć można zmienić poziom trudności w dowolnym momencie) i nie miałem wielkich problemów z praktycznie żadnym etapem. Oczywiście wyścig wymagał kilku powtórzeń, ale koniec końców udało mi się go ukończyć. Pozostając jeszcze przy wadach, muszę wspomnieć o kuriozalnym niekiedy systemie ragdoll, przez co ciała potrafią się naprawdę dziwacznie ułożyć. Mam też wrażenie, że twórcy poprawiając grafikę zastosowali nieco za dużo odbić. Cierpi na tym realizm świata. Oczywiście nie znaczy to, że nie zadbano o wysoki poziom oprawy wizualnej. Lost Heaven jest bardzo ładne, a modele postaci odznaczają się wieloma detalami. Plusem są też odbicia w szybach i świetnie wykonane kałuże. Graficy na pewno poświęcili grze odpowiednio dużo czasu. Szkoda jednak, że niekiedy poniosła ich fantazja.
Mafia: Edycja Ostateczna to niemal idealny remake. Mamy do czynienia z tą samą wspaniałą opowieścią i wyraźnie poprawioną, unowocześnioną oprawą graficzną. W parze z tymi udoskonaleniami idą sensowne zmiany w rozgrywce i rozbudowanie niektórych wątków. Edycja Ostateczna to pozycja obowiązkowa w bibliotece każdego gracza. Jeśli zjedliście zęby na oryginale, nie muszę Was przekonywać do kupienia remake’u. Natomiast ci z Was, którzy nie znają jeszcze tej produkcji, powinni czym prędzej naprawić ten błąd. Nie ma mu temu lepszej możliwości niż Mafia: Edycja Ostateczna. To wzorcowy przykład tego, jak powinno się odświeżać gry, który na pewno będzie pokazywany jako wyznacznik dla innych remake’ów.
Grę do recenzji dostarczyła Cenega.
Dodaj komentarz