Nijakość to słowo, które idealnie opisuje Hellpoint
Kiedy na rynku pojawia się produkcja, która odnosi sukces, to w krótkim odstępie czasu możemy spodziewać rzeszy naśladowców. Nie jest to oczywiście nic złego, kiedy inspiracja danym dziełem sprawia, że tworzysz tytuł, który nie tylko wykorzystuje dobry koncept, ale również dodaje coś od siebie. Niestety często producenci myślą, że wykorzystanie danego schematu, bez włożenia serca w grę, sprawi, że pieniądze będą płynęły wartkim strumieniem wprost do twojej kieszeni. Wydaje mi się, że ten opis idealnie pasuje do Hellpoint.
Hellpoint jest typowym przedstawicielem gatunku souls-like. Nasza postać budzi się na kosmicznej stacji Irid Novo. Naszym głównym celem jest zbieranie danych, które mają nam pomóc w zrozumieniu otaczającego nas świata. Jak przystało na grę wzorującą się na dziełach From Software, warstwa fabularna jest skrzętnie ukryta i to od nas zależy jak dużo informacji zbierzemy podczas naszej przygody i jak wnikliwe będziemy przeszukiwali kolejne zakamarki. Cały kompleks Irid Novo wygląda jak coś żywcem wzięte z książki „Jak stworzyć opuszczoną stację kosmiczną w kilku krokach”. Znajdziemy więc opuszczone dzielnice, gdzie powinni mieszkać ludzie oraz lokacje przypominające opuszczone miejsca pracy. Jednym słowem jest klimatycznie, ale nie będzie to setting, który odmieni nasze życie.
W kwestii mechaniki mamy natomiast pełną klasykę, jeśli chodzi o ten konkretny gatunek. Tym samym będziemy przemierzać bliźniacze korytarze stacji, szlachtować napotkanych przeciwników oraz mierzyć się z potężnymi bossami. Walka nie zaskoczy nikogo, kto miał do czynienia z podobnymi produkcjami. Mamy więc ataki silne oraz słabe, blok oraz unik, który jak to zwykle w tego typu grach bywa, będzie dla nas niezastąpiony.
Ten system bardzo mi odpowiadał, ponieważ jak każda osoba, która jest zaznajomiona z podobnymi grami poczułem się jak w domu. Gra na szczęście dodaje coś od siebie w kwestii rozwoju naszego sprzętu. Ten możemy zdobyć poprzez przeszukiwanie kolejnych pomieszczeń, bądź możemy go sobie sami stworzyć z konkretnych składników. Na początku oczywiście nie mamy dostępu do zbyt dużej liczby zasobów, jednak z biegiem czasu możemy stworzyć sobie naprawdę ciekawy sprzęt.
Ciekawostką jest fakt, że każda nasza śmierć wpływa na otaczający nas świat. Dzięki temu podczas eksploracji będziemy mogli natrafić na swojego ducha, bądź stoczyć walkę z wściekłą hordą przeciwników. Tak naprawdę każdy zgon nieco zmienia nasze doświadczenia płynące z gry. Jest to jednocześnie wada oraz zaleta, ponieważ z jednej strony za każdym razem może czekać na nas nowe wyzwanie jednak z drugiej strony, jeśli mamy na przykład w planach zwiększenie poziomu naszej postaci, to musimy liczyć się z tym, że nie będzie to tylko prosty, bezmyślny grind.
W grach souls-like jednym z najważniejszych aspektów są walki z bossami. Tutaj również ich uświadczymy, jednak nie mamy co liczyć na to, że będą to postaci, które zapamiętamy na dłużej. Tym co jednak bardziej denerwuje podczas starć są dwie kwestie. Pierwsza to taka, że zdarza się, że hitboxy działają jak chcą i raz możemy zaliczyć idealne trafienie w cel, natomiast za drugim razem wykonując dokładnie tą samą czynność, możemy skończyć jako manekin ćwiczebny przeciwnika. Drugą kwestią jest natomiast aspekt techniczny całej produkcji.
Na bazowym PlayStation 4 całość działa w kratkę. Raz będziemy cieszyć się płynną rozgrywką, żeby podczas ważnej dla nas walki obserwować piękny pokaz slajdów, zakończony naszym zgonem. Teoretycznie tytuł można przejść samemu, bądź przy pomocy innych graczy. Sam spróbowałem swoich sił, żeby pomóc komuś przy konfrontacji z jednym bossem. Niestety moja konsola nie podzielała moich dobrodusznych pobudek w wyniku czego produkcja często gubiła klatki, a apogeum tego przyszło w momencie, w którym po moim zgonie, świat gry zamienił się w obraz niczym z kolekcji Picassa. Oczywiście jedynym sposobem by naprawić taki błąd, jeśli na niego traficie, to wyjść ze świata gospodarza i mieć nadzieję, ze wszystko wróci do normy.
Ogólnie oprawa audiowizualna produkcji nie powala na kolana. Całość wygląda dosyć przeciętnie, a w związku z tym, że lokacje, które odwiedzamy również nie grzeszą urodą, to podczas zabawy możemy mieć nieodparte wrażenie, że już wszystko widzieliśmy. Design podstawowych wrogów jest do bólu pospolity i sytuację tylko trochę ratują bossowie, którzy delikatnie wybijają się powyżej przeciętności. Tym bardziej słabe działanie produkcji jest ciężkie do wytłumaczenia. Od strony muzycznej natomiast jest równie nijako jak w przypadku obrazu. Muzyka podczas eksploracji jest idealnym przykładem ścieżki dźwiękowej, którą zapominamy od razu po wyłączeniu produkcji. Tutaj znowu sytuację ratują trochę starcia z bossami, ale do kunsztu z takich gier jak Dark Souls, Bloodborne, czy nawet Code Vein oferowanym utworom sporo brakuje.
Ciężko jest powiedzieć dla kogo jest Hellpoint. Jeśli jesteś fanem gatunku souls-like, to masz na pewno na podorędziu o wiele lepsze produkcje do ogrania, natomiast dla osób, które stawiają pierwsze kroki w tym segmencie gier, oferowana produkcja może zapewnić jedynie frustracje. Oczywiście motyw, że każda nasza śmierć ma znaczenie oraz system tworzenia przedmiotów są jak najbardziej na plus, jednak te elementy nie są w stanie przykryć przeciętności, która bije od tego tytułu na kilometr.
Dodaj komentarz