Transformers dostaną wkrótce kolejną grę – opatrzoną podtytułem Battlegrounds. Jeśli jesteście ciekawi naszej opinii i wrażeń ze sprawdzania tego tytułu, zachęcam do przeczytania niniejszego wpisu.
Transformers to seria przejęta i nazwana tak przez Hasbro na początku lat 80-tych ubiegłego wieku. Przez kilka dekad doczekała się ona wielu zabawek, komiksów, filmów i gier. Najnowsza odsłona przedstawiająca konflikt dobrych Autobotów i złych Decepticonów jest tworzona z myślą o konsolach PlayStation 4, Xbox One i Nintendo Switch. Dzięki Outright Games miałem okazję sprawdzenia Transformers: Battlegrounds osobiście dwa tygodnie temu. Podczas mojej ponad półgodzinnej sesji wziąłem udział w trzech misjach i porozmawiałem z twórcami. Wpis, który właśnie czytacie stanowi moją opinię na temat jakości wspomnianej produkcji, choć warto zaznaczyć, że do październikowej premiery wiele może się jeszcze zmienić i nie ma co kurczowo trzymać się zdania na temat ogrywanego 4 sierpnia fragmentu gry. Niemniej jednak pozwalał on zaznajomić się z mechanikami rozgrywki, które postaram się Wam przedstawić.
Transformers: Battlegrounds to turowa gra strategiczna, która od razu przywodzi na myśl serię XCOM. Tak samo, jak w cyklu studia MicroProse/Firaxis Games przejmujemy kontrolę nad drużyną składającą się z kilku postaci, odznaczających się różnymi umiejętnościami specjalnymi. Mamy klasy bohaterów – na przykład wsparcie, czy atak – i kluczem do odniesienia zwycięstwa jest rozsądne zarządzanie zdolnościami postaci. Przed misją wybieramy, które Autoboty ruszą z nami w bój oraz przydzielamy im ataki zwykłe i specjalne. Ataki różnią się między sobą polem rażenia, obszarem działania, zadawanymi obrażeniami i torem, po którym są wykonywane. Mamy więc ataki dystansowe, dzięki którym zadamy jednorazowe obrażenia wrogiej jednostce, ale są też ciosy, po których wykonaniu ogłuszymy przeciwnika na pewien czas, czy manewry powodujące długotrwałe obrażenia (podpalenie oponenta będzie mu zadawało obrażenia przez kilka tur po wykonaniu ataku). Każda akcja, którą wykonamy, a nawet przyjmowane ciosy ładują pasek super-ataku. Po napełnieniu tego wskaźnika w połowie, możemy wykonać potężny atak, nierzadko drastycznie wpływający na przebieg walki. Natomiast jeśli napełnimy pasek w stu procentach, będziemy mogli wykonać silniejszy wariant ataku. Zakładając oczywiście, że będziemy mieć do dyspozycji odpowiednią ilość punktów akcji. Zaciekawiła mnie ewentualna możliwość przywracania do życia poległych towarzyszy, o co zapytałem podczas mojej sesji z grą. Okazało się, że nie ma takiej opcji. Medyk może uzdrowić kompana tylko wtedy, gdy ma on chociaż jeden punkt życia.
Punkty akcji są niezbędne do wykonania jakiejkolwiek czynności przez nasze postaci. Ruch zabiera tym więcej punktów akcji – od jednego do trzech – im dalej chcemy przemieścić naszego Transformera. Ataki również wykorzystują punkty akcji i im silniejszy cios, tym więcej punktów jest przez niego wykorzystywanych. Dowiedziałem się od twórców, studia Coatsink, że mamy pełną dowolność wykonywania ruchów. Nie zdecydowano się na kończenie naszej tury po wykonaniu ataku i jeśli chcemy, możemy przemieścić się i wykonać dwa ataki, skorzystać z trzech akcji ofensywnych w jednej turze lub przeznaczyć ją na sekwencję atak – ruch – atak. To ogromna zaleta ogrywanej przeze mnie wersji tytułu, która otwiera nowe możliwości taktyczne. Pozostając jeszcze przy walce, nie można nie wspomnieć o podatnych na ataki osłonach, które ostatecznie są w stanie wybuchnąć, dodatkowo raniąc znajdujące się przy nich jednostki. Warto zaznaczyć, że każdy atak, który wykonamy (zakładając, że nasz cel jest w zasięgu) zada obrażenia. Nie występuje tu procentowa szansa na powodzenie manewru – może się to podobać lub nie, to kwestia dyskusyjna. Ja jednak szybko przyzwyczaiłem się do tego podejścia i w żadnym stopniu nie utrudniało mi zabawy.
Sterowanie w Transformers: Battlegrounds jest bardzo przyjemne i sensownie zaprojektowane. Nie korzystamy z ogromnej liczby przycisków i każdy na pewno bez problemu odnajdzie się w zastosowanym układzie. Prawa gałka analogowa służy do obracania kamery, natomiast wychylając lewego analoga, wybierzemy docelowe miejsce, w które ma się udać nasz Autobot lub przeciwnika, którego ma spróbować zlikwidować. Zaznaczając lewą gałką przeciwnika i naciskając kwadrat (korzystałem z pada od PS4), zobaczymy szczegółowy opis danego oponenta – między innymi długotrwałe skutki ataków, które na niego naniesiono (na przykład liczbę tur, przez które pozostanie jeszcze ogłuszony). Przycisk X odpowiada za potwierdzenie wybranego kwadratu na polu ruchu lub zatwierdzenie przeciwnika, którego chcemy zaatakować, a Options to oczywiście pauza. Kółkiem wychodzimy z trybu wybierania celu ataku, natomiast między specjalnymi umiejętnościami i atakami przełączamy się przyciskami L1 i R1. Opanowanie sterowania zajmuje bardzo mało czasu i nie ma możliwości zagubienia się w funkcjach przycisków w toku rozgrywki.
Dyskusyjną kwestią jest na pewno oprawa wizualna. Transformers: Battlegrounds wygląda jak klasyczny film animowany lub wprawiony w ruch komiks i niewątpliwie grafiki nie można nazwać fotorealistyczną. Nie ukrywam, że nie byłem zachwycony wyglądem gry, gdy po raz pierwszy zobaczyłem jej zwiastun. Bardzo dobrze się stało, że sprawdziłem 3 poziomy tytułu – produkcja naprawdę może się podobać, a stylistyka jest bardzo spójna chociażby z interfejsem. Dodatkowo jeśli weźmiemy pod uwagę uniwersum, w jakim toczy się akcja gry – zapoczątkowane dwa lata temu Cyberverse – to zrozumiemy, że taki wygląd ma sens oraz, że doskonale pasuje do rozgrywki. Ta nie należy do najtrudniejszych – twórcy wspomnieli, że zależało im na przekonaniu do gatunku najmłodszych graczy – ale można zmienić poziom trudności z łatwego na średni lub wysoki, jeśli oczekujemy wyzwania. Nie mogę niestety wypowiedzieć się na temat faktycznego stopnia skomplikowania wyższych poziomów – ogrywana przeze mnie wersja miała przypisany niski poziom trudności.
Podczas rozmowy z Outright Games i Coatsink udało mi się nieco dowiedzieć. Po pierwsze, gra powinna zadowolić miłośników personalizowania postaci. Nasze Autoboty będą mogły być wyposażone w różne skórki, zmieniające ich wygląd. Chcielibyście, aby Wasz Optimus Prime wyglądał jak bohater rodem z cyberpunkowego świata? Żaden problem, otrzymacie taką możliwość. Rozgrywka powinna oferować całkiem przyzwoity czas gry – do przejścia tytułu będzie potrzebne około 10 godzin. Jednak jeśli to dla Was mało, to zawsze będzie dostępny jeszcze tryb zręcznościowy. Będziemy mogli wcielić się w nim (oprócz Autobotów, które poprowadzimy w kampanii) w Decepticony, oczywiście na czele z Megatronem. W tym trybie zagramy także lokalnie w kilka osób – fani rozgrywki wieloosobowej na pewno docenią tę funkcjonalność. Zapytałem także o to, czy twórcy zamierzają wydać demo swojej gry – niestety, nie planują wypuszczenia takiej edycji. Misje, w których weźmiemy udział nie będą zawierały celów pobocznych, ale może się zdarzyć, że nasze zadanie zmieni się w trakcie przechodzenia poziomu – możemy zacząć, mając przetrwać określoną liczbę tur, a zakończyć, dostając się w określone miejsce. Dowiedziałem się również, jak liczna będzie nasza drużyna. Będzie to zależne od misji – podstawowy skład to 3 Autoboty, ale zdarzą się też misje stawiające przeciw sobie 6 Autobotów i tyle samo Decepticonów. Uzyskałem też odpowiedź na pytanie dotyczące przechodzenia ukończonych już poziomów nowymi, odblokowanymi później Autobotami. Będziemy mogli wrócić do misji, które mamy już za sobą, ale wysłać na nie inne jednostki niż w momencie, kiedy przechodziliśmy ten poziom. Przyznaję, że spodobała mi się taka odpowiedź – występowanie innych jednostek otwiera nowe możliwości pozbywania się zagrożeń w odwiedzonych już fragmentach gry.
Na szczęście nie trzeba będzie długo czekać na premierę Transformers: Battlegrounds. Gra trafi na konsole Nintendo Switch, PlayStation 4 i Xbox One już za około 2 miesiące – 23 października. Ja bardzo czekam na ten termin. Jeśli jesteście fanami turowych strategii, a dodatkowo lubicie bohaterów Hasbro, to koniecznie zaznaczcie sobie tę datę w kalendarzach. Warto dać jej szansę. Ja po sprawdzeniu tego tytułu zostałem całkowicie kupiony.
Dodaj komentarz