W 2013 roku PlayStation oraz wszyscy fani wirtualnej rozrywki dostali jedną z najlepszych gier. Dla mnie prywatnie The Last of Us jest najlepszą produkcją, w jaką kiedykolwiek mogłem zagrać. Naughty Dog opowiedzieli w niej najbardziej emocjonalną historię, jaką tylko można sobie wyobrazić. Po siedmiu latach przyszła pora na kontynuację – ale czy potrzebną? Zapraszam do recenzji The Last of Us Part II.
Scenariusz pierwszego The Last of Us był perfekcyjny. Miał fantastyczny wstęp, który po pierwszych minutach chwytał mocno za serce, cudowne i odpowiednio długie rozwinięcie oraz dramatyczne zakończenie. Zakończenie, wydawać by się mogło, kompletne, które nie wymaga kontynuacji. Ale to Naughty Dog, jeden z najpopularniejszych deweloperów Sony, którzy wydali 4 części Uncharted oraz stworzyli kilka odsłon Crasha Bandicoota, czy Jaka & Dextera, toteż na jednym The Last of Us nie mogło się skończyć. Tym bardziej, że wielu graczy – w tym ja – na pewno chciało zagrać dorosłą już Ellie w tym niebezpiecznym postapokaliptycznym świecie.
Akcja TLOU Part II ma miejsce pięć lat po wydarzeniach z pierwszej części. Ellie i Joel wraz jego bratem osiedli w dużej wiosce w Jackson, gdzie prowadzą spokojne życie. Co jakiś czas urozmaicają je wypadami na patrole w poszukiwaniu surowców oraz eliminowaniem nowych zarażonych. Gra kontynuuje watki z pierwszej części, a co jakiś czas przeplata opowieść z retrospekcjami z ostatnich pięciu lat.
W pewnym momencie w miarę spokojne życie 19-letniej już Ellie legnie w gruzach, gdy podczas jednego z patroli ginie bliska dla niej osoba. Główna bohaterka, pragnąc zemsty, wyrusza za sprawcami aż do Seattle, aby wyrównać rachunki. „Zemsta” to kluczowe słowo towarzyszące drugiej części gry studia Naughty Dog. Ellie stała się postacią pozbawioną hamulców, a wszelkie przerywniki filmowe (w większości bardzo brutalne) pomagają graczowi bez żadnych skrupułów i wręcz z wściekłością podobną do tego co przeżywa główna bohaterka w bestialski sposób eliminować kolejnych przeciwników.
Tych nie brakuje i oprócz dobrze już znanych zarażonych przyjdzie nam walczyć z dwoma grupami ludzi. Wilki to współcześni żołnierze, często świetnie wyposażeni oraz opancerzeni. Drugą grupą są Blizny, ludzie żyjący głównie w lasach, komunikujący się za pomocą gwizdów oraz świetnie posługujący się łukami, czy bronią białą. Ellie, aby mieć szansę z takimi rodzajami oponentów, musiała nauczyć się nowych technik walki oraz kamuflażu. Wzorem Uncharted 4 nasza bohaterka może chować się w wysokiej trawie, a nawet położyć na ziemi oraz czołgać. Ellie potrafi teraz także pływać, a nawet na kilka sekund zanurkować pod wodą.
Dodatkowo, co dla mnie jest kluczową zmianą względem pierwszego TLOU, dysponujemy w końcu nożem, który nie niszczy się po każdym użyciu. Teraz możemy eliminować po cichu dowolną liczbę zarażonych i ludzi, nie martwiąc się o to, że nasze ostrze od razu się rozpadnie. Ci z was, co grali w pierwsze TLOU pewnie dobrze pamiętają, że ostrze służyło także do otwierania drzwi do pomieszczeń, w których znajdowało się sporo surowców. Na szczęście Naughty Dog zrezygnowali z tego pomysłu w drugiej części gry. Oczywiście takie pomieszczenia nadal istnieją, ale teraz dostaniemy się do nich, odnajdując po prostu inną drogę. Może to być wybicie okna, odkrycie szybu wentylacyjnego, czy wdrapanie się po linie na dach – przy okazji warto was poinformować, że animacja zwijania i rozwijania liny, czy kabla to absolutna perełka tej gry.
W takich trudno dostępnych pomieszczeniach często znajdziemy sejfy, do których otwarcia musimy odszukać kombinacje. Często będzie to po prostu list znajdujący się kilka pokojów dalej, czasami zwykła wskazówka, jak np. kod do Wi-Fi, ale najlepsze jest to, że każdy sejf możemy otworzyć na ucho. Wystarczy tylko uważnie słuchać dźwięku podczas zmiany liczb – ta prawidłowa ma wyższy ton od pozostałych.
Niestety w samej mechanice gry praktycznie nie zmieniło się nic od siedmiu lat, a nowości w tym aspekcie można wyliczyć na palcach jednej ręki. Zacznijmy od psów, które towarzyszą często oddziałom Wilków i potrafią nas wytropić, gdy znajdujemy się za blisko. Używając trybu nasłuchu, możemy zobaczyć ślad zapachu, który zostawiamy, a tym samym przekonać się, czy wkrótce pies nas wytropi. Możemy odwrócić jego uwagę, rzucając w przeciwną stronę cegłę lub butelkę. Gdy pies nas odnajdzie, zazwyczaj nie mamy już możliwości ucieczki – musimy z nim walczyć, co na pewno nie spodoba się wielu obrońcom zwierząt. Tym bardziej, że możemy go zastrzelić lub wyeliminować akurat dostępną bronią białą lub nożem, co jest niestety związane z bardzo brutalną animacją. Niestety, jeśli tego nie zrobimy, to pies nas powali i przegryzie nam gardło.
TLOU Part II to nadal gra, w której w momentach wolnych od walki eksplorujemy okolicę w poszukiwaniu tych samych surowców, tzn. pigułek, aby rozwijać umiejętności Ellie. Tutaj kolejna nowość – odszukując podręczniki przetrwania, odblokowujemy sobie drzewka z nowymi umiejętnościami, jak tworzenie większej ilości przedmiotów z tych samych surowców lub szybsze poruszania w trybie nasłuchu, albo szybsze czołganie. Nadal także szukamy śrubek i nakrętek w celu ulepszania naszych broni, aby były łatwiejsze do opanowania, pojemniejsze, czy wyposażone w lunety.
Najnowsze dzieło Naughty Dog jest cały czas survival horrorem, więc amunicji oraz dodatkowego wyposażenia, jak bomb, czy mołotowów możemy mieć przy sobie bardzo mało. Nadal preferowaną formą rozgrywki jest skradanie oraz jak najczęstsza eliminacja przeciwników po cichu. Kiedy już jednak damy się wykryć, to można odnieść wrażenie, że gra wręcz karze gracza, bo przeciwnicy celują perfekcyjnie i, co mnie bardzo zaskoczyło, bardzo dobrze się komunikują i wymieniają informacjami o naszej ostatniej pozycji.
Pisanie recenzji takich gier, jak The Last of Us Part II jest bardzo trudne, ponieważ to produkcje, które praktycznie w całości bazują na opowieści, a z niej nie można nic ujawnić, aby graczom, którzy jeszcze nie zagrali nie popsuć przyjemności z samodzielnego poznawania historii. Napiszę od siebie tylko, że pod względem opowieści w mojej opinii TLOU Part II nie jest tak dobre, jak pierwsza cześć. Poza tym często męczyły mnie momenty, w których nie grałem Ellie, a tym samym nie mogę, w przeciwieństwie do większości recenzentów, dać tej grze 10/10. TLOU Part II to oczywiście najwyższa półka tytułów na PS4 pod względem oprawy graficznej, przywiązania do szczegółów, czy animacji. Całą grę przeszedłem na PS4 Pro podłączonym do najnowszego telewizora QLED 2020 od Samsunga. Przez 25 godzin, które zajęło mi ukończenie gry zrobiłem ponad sto zrzutów ekranu – co chwilę coś mnie zachwycało i musiałem się na moment zatrzymać, aby uchwycić kadr i podziwiać detale. To naprawdę niesamowite, jak z siedmioletniej konsoli Naughty Dog wyciągnęli jeszcze tak dużo odpowiedniej mocy, aby zaprezentować nam niezwykle piękny oraz realistycznie zachowujący się świat.
Ta gra to arcydzieło pod względem wykorzystania możliwości PS4 oraz talentu programistów z Naughty Dog, ale patrząc na historię, to pierwsze The Last of Us jest po prostu lepsze.
Grę do recenzji dostarczyło Sony Interactive Entertainment Polska
Dodaj komentarz