Debiutanckie dzieło Polaków ze studia Reikon Games – Ruiner – trafiło również na Switcha. Sprawdźmy jakość tego portu.
Ruiner nagle pojawił się na dużych konsolach 3 lata temu. Tytuł wziął graczy z zaskoczenia i momentalnie skradł ich serca. Mnie również ta produkcja szalenie się spodobała, czego wyrazem była ocena w mojej recenzji wersji na PS4 – aż 9 punktów na dziesięć możliwych. Kiedy dowiedziałem się, że gra zostanie wydana także na Switchu, bardzo się ucieszyłem. Przedstawię Wam pokrótce poszczególne elementy Ruiner, aby ostatecznie odpowiedzieć na pytanie: czy jest on wart 80 złotych, na jakie został wyceniony w eShopie?

Fabuła opiera się na podobnych motywach, co w Observer. W Ruiner również wcielamy się w bohatera, pragnącego odszukać swego brata. Mamy rok 2091. Prym wiedzie wielka korporacja, Heaven. Jednak nie wszystko jest jak w niebie, wbrew nazwie przedsiębiorstwa. Ulice miasta Rengkok są pełne mniej zamożnych mieszkańców, których po prostu nie stać na raj, jaki może zapewnić wirtualna rzeczywistość. Prawda jest taka, że zdecydowana większość Rengkokczyków żyje w slumsach, ledwie wiążąc koniec z końcem, a nierzadko żyjąc nawet na ulicach. W takim świecie przychodzi nam żyć i w takim świecie musimy odnaleźć nasze rodzeństwo, które wie za wiele o realnych sprawach, które miały być zamiecione pod dywan. Korporacje nie mogą pozwolić sobie, by prawda na ich temat wyszła na jaw, więc pragną pozbyć się brata bezimiennego głównego bohatera. On oczywiście nie zamierza stać bezczynnie i pokona na swej drodze wszelki opór, byle tylko osiągnąć swój cel.

Historia szybko schodzi na dalszy plan i ustępuje miejsca samej rozgrywce. Ta jest bardzo wciągająca i w żadnym stopniu nie ustępuje temu, z czym mieliśmy do czynienia na większych konsolach. Nadal bierzemy udział w wielu walkach ukazanych w rzucie izometrycznym, w których sukces bądź porażka są zależne w równym stopniu od naszej celności, skuteczności uników i wykorzystaniu specjalnych umiejętności. Nasz bohater, określany jako Puppy, ma bowiem na podorędziu szereg przydatnych zdolności. Może on na przykład wytworzyć tarczę, pochłaniającą przez pewien czas pociski wystrzeliwane przez przeciwników, cisnąć granatem szokowym, czy chociażby zwiększyć maksymalny poziom zdrowia i zasięg uniku. Bez wątpienia jest w co inwestować zdobywane za zadania – zarówno główne, jak i poboczne – punkty Karmy. Znajdziemy je także w specjalnych zbiornikach. Grając w Ruiner, warto zaglądać w każdy kąt.

Tym bardziej, że możemy znaleźć nowe bronie. Ich asortyment jest bardzo dobry. Jest na przykład kilka rodzajów pistoletów, karabiny szturmowe i maszynowe, strzelby, granatniki, katany, kosy. Na pewno nie narzekać na monotonne uzbrojenie. Warto jeszcze wspomnieć, że broń jest określana przez poziomy, obrazowane kolorami. Mają one wpływ na zadawane obrażenia, a tym samym nasze szanse na wyjście ze starcia zwycięsko. Każda potyczka jest też oceniana. Chcąc osiągnąć rangę S+, będziemy musieli szybko pozbyć się oponentów, nie ginąc jednocześnie. Trzeba bowiem wiedzieć, że Ruiner to dość wymagająca gra i na pewno nieraz powtórzycie fragment misji.
Nie znaczy to, że dzieło Reikon Games jest bez wad. Pierwszą z nich jest, co mnie bardzo zaskoczyło, brak języka polskiego. Pomijając nawet fakt, że gra wywodzi się z Warszawy, to wersja na duże konsole była dostępna z polskimi napisami. Na Switchu natomiast musimy grać po angielsku. Szkoda też, że nie pokuszono się o zaimplementowanie rozwiązań dostępnych tylko na konsoli Nintendo, jak na przykład obsługi ekranu dotykowego lub żyroskopów. Niestety, zamiast tego dostaliśmy port 1:1 względem oryginału.

Ruiner nadal wygląda I brzmi bardzo dobrze. Nie mogę się przyczepić do warstwy audiowizualnej. Jeśli podobała się Wam ona na PS4/XONE, tak samo będzie na Switchu. Również tak samo jak na dużych konsolach, tak i wersja na Nintendo nie doczekała się głosów postaci. Nie jest to wielki problem, ale mimo wszystko byłoby dobrze, gdyby wersja na tę konsolę była czymś więcej niż tylko przeniesieniem gry z innej platformy.

Ruiner był i nadal jest bardzo dobrą grą. Tytuł wciąga i wygląda świetnie. Dla miłośników cyberpunku i dystopii oraz wymagającej rozgrywki nastawionej na akcję i rozwój bohatera Ruiner to obowiązkowa pozycja do sprawdzenia. Port na Switcha nie różni się niczym, oprócz wersji językowej, od poprzednich wersji. Odpowiadając więc na postawione na początku pytanie: tak. Zdecydowanie warto kupić Ruiner za 80 złotych. To bardzo dobra produkcja, która wciąga jak bagno i nie pozwala się oderwać.
Grę do recenzji dostarczyło Devolver Digital.
Dodaj komentarz