Załoga Słomkowego Kapelusza powraca w dobrym stylu
Kiedy w 1997 roku Omega Force wypuściło pierwsze Dynasty Warriors, to nikt pewnie nie spodziewał się, że Japończycy z bijatyki stworzą swój własny podgatunek slasherów. Historia pokazała jednak, że nie tylko dali oni życie grom musou (od drugiej części cyklu), ale również niepodzielnie rządzą na tym poletku od prawie 23 lat. Jak to zwykle bywa poza główną serią dostaliśmy również masę spin-offów, które często są związane z popularnymi markami takimi jak The Legend of Zelda czy One Piece. Dzisiaj możemy rzucić okiem jak prezentuje się kolejna odsłona przygód Załogi Słomkowego Kapelusza, a to wszystko dzięki One Piece: Pirate Warrirors 4.
Jak to zwykle bywa w grach na bazie mangi i anime, historia podąża w miarę wiernie względem materiału źródłowego. W całej historii podserii Pirate Warriors, tylko druga odsłona mogła poszczycić się oryginalną historią, której na próżno szukać w komiksowym odpowiedniku. Jeśli chodzi natomiast o ramy historyczne w omawianej produkcji, to naszą przygodę rozpoczynamy otoczeni przez gorące piaski Alabasty, natomiast ostatnim przystankiem będzie Wano (tutaj otrzymujemy zakończenie różne od pierwowzoru, ponieważ ten wątek nie został jeszcze domknięty w anime).
Gra bierze 6 głównych Arców znanych z anime, przez co jeśli nie jesteśmy zaznajomieni z materiałem źródłowym, to niektóre wydarzenia mogą być dla nas niezbyt jasne. Pomijając to, jednak twórcy zrobili jedną rzecz, za którą należą się im brawa. Przenieśli oni bowiem większość scen, która chwytała za serce w mandze bądź anime i sprawili, że podczas niektórych przerywników serce może zabić nam mocniej, a u co bardziej wrażliwych pojedyncza łza może skapnąć po policzku (każdy, kto wie jaka historia towarzyszy Going Merry, będzie wiedział o co chodzi). Jednym słowem fabuła dla fana pierwowzoru będzie doskonale znana, jednak widać, że twórcy potraktowali materiał źródłowy z należytym szacunkiem.
Jeśli mieliście kiedykolwiek kontakt, z którąś grą z gatunku musuo, to sięgając po omawiany tytuł zdajecie sobie sprawę, jaka zabawa was czeka. Jak to zwykle bywa mamy do czynienia z prostym konceptem – my kontra armia wrogów. Podczas naszych eskapad na naszej drodze staną niezliczone zastępy przeciwników, których będziemy raz po raz wgniatać w ziemię przy akompaniamencie rosnącego licznika trafień, który przy dobrych wiatrach może osiągnąć wartości czterocyfrowe. Pomimo tego, że rozgrywka na pierwszy rzut oka jawi się jak coś, co szybko może znużyć, to odpowiednie dawkowanie sobie zabawy może skutecznie ten proces spowolnić.
Dodajmy do tego fakt, że przed każdą walką możemy wybrać, którym bohaterem chcemy ruszyć do boju (liczba grywanych postaci wynosi bowiem 43). Gra dzieli naszych ulubieńców na cztery kategorie. Mamy tutaj bowiem podział na bohaterów: siłowych, szybkich, technicznych oraz powietrznych. Każdym z nich gra się nieco inaczej, co pozytywnie wpływa na różnorodność zabawy. Oczywiście poza klasycznym mięsem armatnim, na mapie co jakiś czas pojawią się twardsi zawodnicy, bądź bossowie. Do ich ubicia jest potrzebna większa ilość czasu, jednak duża ilość ataków specjalnych może nam pomóc przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść.
Jak już jesteśmy przy umiejętnościach specjalnych, to przed każdą misją możemy rozwijać naszych herosów. Wszystko ma postać wysp, gdzie każda z nich symbolizuje rozwój naszych statystyk, bądź powiększenie puli naszych ataków specjalnych. Osobiście taki system rozwoju przyjąłem z otwartymi ramionami, ponieważ nie dość, że idealnie wpisuje się w charakterystykę całej marki, to jednocześnie oferuje dużą ilość wzmocnień, które pomogą nam podczas walki.
Oczywiście musimy mieć za co kupować nasze zdolności. Tutaj system jest dwojaki, ponieważ nie wystarczy posiadać dużej ilości beli (waluta świata One Piece), ale również w naszej sakiewce muszą znaleźć się odpowiednie medale. Te zdobywamy przez eliminowanie silnych przeciwników, oraz po każdej ukończonej misji. System progresu jest naturalny, bo z każdym kolejnym zadaniem oraz ukończoną wyspą stajemy się potężniejsi, co idealnie współgra z historią przygód Załogi Słomkowego Kapelusza, która z biegiem czasu zyskiwała nowe zdolności. Dla mnie jako dla fana jest to ogromny plus.
Nie ma jednak róży bez kolców i tytuł na pewno nie przypadnie do gustu fanom rozbudowanych gier, gdzie ciągle stawiane są przed nimi nowe wyzwania. Tutaj trzon rozgrywki jest praktycznie taki sam przez całą grę, więc jeśli nie lubisz gatunku musuo to ten tytuł na pewno Cię do tego rodzaju produkcji nie przekona. Dodatkowo produkcja może poszczycić się totalnie nietrafionym projektem lokacji oraz mapy, przez co często będziemy błądzić po omacku szukając odpowiedniej drogi do celu.
Dodajmy do tego, że często musimy szybko przemieszać się z jednego miejsca do drugiego, bo akurat któryś z naszych towarzyszy potrzebuje pomocy. Na pierwszy rzut oka nie brzmi to strasznie, w końcu nawet jak coś się nie uda, to będziemy mogli rozpocząć zabawę od ostatniego punktu kontrolnego, prawda? Niestety w tym miejscu muszę wylać na was kubeł zimnej wody, ponieważ produkcja wyznaje zasadę, że każdą misję musimy zrobić na jednym posiedzeniu. Jeśli więc ktoś nie należy do zbyt cierpliwych graczy, bądź lubi się zrelaksować podczas grania, to niestety nie jest to tytuł, którego szukacie.
Żeby jednak nie kończyć całej recenzji negatywną nutą warto wspomnieć na zakończenie o grafice. Tutaj mamy styl graficzny stylizowany na anime, który sprawia, że każdy przerywnik filmowy może sprawić, że będziemy czuli się jak podczas oglądania nowego odcinka. Nie zabrakło również oryginalnych aktorów głosowych znanych ze srebrnego ekranu, co jak zawsze jest mile widziane w takich projektach. Do muzyki również nie mogę się przyczepić, ponieważ pasuje ona do wydarzeń rozgrywanych na ekranie dodatkowo uderzając w dźwięki, które będą znane każdemu fanowi animacji od Toei Animation.
Reasumując, One Piece: Pirate Warriors 4, to kolejna gra spod skrzydeł Omega Force. Rozgrywka nie będzie miała tajemnic dla fanów gatunku musuo, a jeśli ktoś nigdy nie był przekonany do tego typu zabawy, tutaj również nie znajdzie argumentu, żeby dać tym produkcjom szansę. Oczywiście głównymi odbiorcami omawianego tytułu są fani przygód Załogi Słomkowego Kapelusza i oni będą czuli się tutaj jak ryba w wodzie.
Tytuł do recenzji dostarczyła Cenega
Dodaj komentarz