Czy pamiętacie jeszcze „japońskiego wiedźmina”? Taki pseudonimem otrzymał William, czyli główny bohater pierwszej części gry od studia Team Ninja. Białowłosy samuraj pochodzący z wysp brytyjskich sprawił, że mimo trudności i niepowodzeń w Dark Souls czy Bloodborne znalazłem dla siebie idealny wymagający tytuł z kategorii „solulslike”. Czy bardzo czekałem na drugą cześć? Tak! Czy grało mi się równie dobrze, jak trzy lata temu? Przekonajcie się, czytając poniższą recenzję.
NiOh 2 swoimi wydarzeniami cofa nas do roku 1555, ale tym samym rozwija też przed graczami nowy potencjał. Pierwszą z nowych opcji jest możliwość stworzenia własnego bohatera lub bohaterki w zaawansowanym edytorze postaci. Jeżeli graliście w „jedynkę”, to macie możliwość importu postaci Williama! Następnie trafiamy na małą wysepkę, na której nauczymy posługiwać się wszystkim dostępnymi broniami białymi – wybieramy na początek dwie: główną oraz poboczną. Mogą to być katana, włócznia, topór, dwa miecz, dwa topory, kusarigama (sierp na łańcuchu) lub odachi (bardzo długa katana).
Kolejny etap szkolenia obejmuje przemianę w demona. Wybieramy sobie jednego z dostępnych trzech Duch Opiekuńczych”. Duchy opiekuńcze pełnią w Nioh i Nioh 2 rolę „żywej broni”; wystarczy zabić kilku przeciwników, aby napełnić pasek. Aktywacja Ducha opiekuńczego zmienia pasek życia i wytrzymałości w pasek żywej broni. Przez pewien czas możemy zadawać bardzo duże obrażenia, szybciej się poruszać oraz przyjąć kilka ciężkich ciosów od przeciwnika.
Niestety moc ducha w Nioh 2 działa znacznie krócej niż w pierwszej części, ale dzięki temu, że nasza postać jest teraz w połowie człowiekiem i demonem dochodzą dwie nowe umiejętności. Odblokowujemy je, zbierając „rdzenie dusz” z pokonanych potężniejszych przeciwników. W rdzeniach dusz są zamknięte moce yokai, których możemy używać po napełniania się nowego paska, którym jest anima. Wciskając R2 z kwadratem lub trójkątem, nasza postać na chwilę przemienia się w wybranego przez nas demona yokai i zadaje przez moment potężne obrażenia przeciwnikowi. Należy pamiętać, że przemiana w demona nie sprawia, że jesteśmy nietykalni – przeciwnik wyprowadzając potężny cios może nas zabić.
Kolejną nową umiejętnością są ataki rozpryskowe. Wrogie demony potrafią teraz wyprowadzić niezwykle potężny, ale łatwy do skontrowania atak. W momencie ataku pojawia się wokół nich na sekundę czerwona łuna. Jeśli w odpowiednim czasie wciśniemy R2 i kółko, to nasza postać na chwilę przemieni się w yokai, wykona uskok oraz zada ogromne obrażenia demonowi. Jeżeli źle wyczujemy moment ataku, to zazwyczaj będziemy zaczynać grę od ostatniego punktu kontrolnego.
Pamiętacie zapewne cmentarze graczy z pierwszego NiOh? Na waszej drodze często spotykaliście czerwone nagrobki poległych graczy. Walcząc z nimi, mogliście po wygranym pojedynku zdobyć część ich ekwipunku oraz kubek ochoko, który służy do przyzywania losowego gracza albo znajomego, aby zagrać razem. W NiOh 2 pojawiły się dodatkowo niebieskie nagrobki, z których możemy przywołać przyjaźnie nastawionego do nas ducha gracza, który będzie walczyć po naszej stronie. W zależności od poziomu takiego gracza będzie on nas kosztować od 1 do 3 kubeczków. Nie ma limitu ożywień, ogranicza nas tylko waluta, którą musimy zapłacić. Ta nowa mechanika nie raz wielu z was może ułatwić pokonanie konkretnej lokacji. O ile wezwani sojusznicy przydają się w normalnej eksploracji, tak w walce z końcowymi bossami szybko giną, rzadko korzystają z leczenia i zadają niewielkie obrażenia.
W kilku misjach głównych oraz pobocznych będzie nam też towarzyszyć postać fabularna sterowana przez SI. Taka postać nie może zginąć. Co prawda nic nie stoi na przeszkodzie, aby była powalona, ale po kilkusekundowej regeneracji lub podniesieniu przez gracza wróci do walki. Warto wykorzystać takie misje do farmienia kubeczków ochoko, czyli zabijać w duecie wrogich graczy albo czyścić z potworów cały czas tę samą lokację, aby szybciej zdobywać punkty do levelowania naszej postaci.
Niestety muszę wrzucić kamyczek do ogródka Team Ninja jeżeli chodzi o tryb wieloosobowy. O ile znajomego możemy łatwo zaprosić do gry, tworząc sesję prywatną lub tylko dla znajomych, tak poproszenie losowego gracza o pomoc jest nadaj strasznie archaiczne. Gracz, który jest zdecydowany pomóc innym musi znajdować się w menu między misjami i tam wybrać w czym konkretnie chce pomóc. W tym czasie nie może robić zupełnie nic. Tym samym graczy oferujących pomoc jest bardzo mało, a szkoda, bo deweloper już dawno powinien opracować rozwiązanie, w którym gracze oferujący pomoc mogliby również w tym samy czasie wykonywać dowolną misję.
Kolejne zmiany dotknęły drzewka rozwoju, których teraz jest zdecydowanie więcej niż w pierwszej części gry. Aby zdobywać ulepszenia dla broni, wystarczy po prostu grać. Walcząc często kataną, będziecie dostawać „punkty katany”, które będziecie mogli wykorzystywać w konkretnym drzewku. Magię onyamo nadal rozwijamy korzystając głównie z talizmanów, a punkty ninja rzucając np. shurekinami. Patrząc na to, że nasza postać jest teraz w połowie człowiekiem i demonem, to doszło nowe drzewko – „zmiennokształtny” – w którym rozwijamy nasze umiejętności yokai.
Ostatnia zmiana to wprowadzenie troszkę kolorów i radości do świata NiOh 2 za pomocą nowych barwnych krain. Chociaż nie brakuje tutaj mroku i zwiedzania zdewastowanych wiosek i zamków z pierwszej części, to cieszy bardzo oko widok kilku barwnych krain, bogatych w gęstą roślinność, czy wodne strumyki, które wykorzystując moc PS4 Pro prezentują się fantastycznie na ekranie telewizora. Zostając przy lokacjach, warto wspomnieć o dodatkowym utrudnieniu rozgrywki w postaci „Krainy Ciemnośći”. Jest to obszar spowity mgłą, w którym znajdziemy potężniejsze demony, a nasze zdolności regeneracji zdrowia oraz wytrzymałości są bardzo osłabione. Miejsce takie oczyścimy, zabijając wszystkie demony, a nagrodą będzie odpieczętowana skrzynia z wartościowymi nagrodami
NiOh 2 jest godną kontynuacją hitu sprzed trzech lat. Bardzo podobają mi się wprowadzone zmiany w systemie walki, kreowaniu i rozwoju postaci, czy wspominany świat, który nabrał wielu kolorów. Do perfekcji brakuje tylko ulepszonego matchmakingu, aby łatwiej było znaleźć w potrzebie losowego gracza, który pomoże ubić bossa.
Grę do recenzji dostarczyło PlayStation Polska
Dodaj komentarz