Speedrunners to wydana na Nintendo Switch produkcja studiów tinyBuild Games i DoubleDutch Games. Czy warto dodać ją do swojej biblioteki?
Speedrunners to gra, o której istnieniu nie wiedziałem przed otrzymaniem kodu recenzenckiego. Po obejrzeniu materiałów promocyjnych coraz bardziej pozytywnie nastawiałem się do tytułu. Spodobał mi się styl wizualny, a rozgrywka wydawała się całkiem niezła. Czy moje zdanie na temat tytułu zmieniło się po zagraniu? Tego dowiecie się z niniejszej recenzji.
Speedrunners wrzuca nas w buty i kostium tytułowego speedrunnera. Cel bohatera jest jeden – odniesienie jak największej liczby zwycięstw w wyścigach. Nie znajdziemy tu fabuły rodem z Mirror’s Edge. Dziełu Amerykanów bliżej jest do mobilnego Vector, niż do pełnowymiarowych gier pod względem przedstawianej historii. Speedrunners to prosta produkcja, w której największą uwagę poświęcono rozgrywce. Nie znaczy to jednak, że nie znajdziemy w niej fabuły. Stanowi ona jednak marginalną część tytułu i poznajemy ją głównie przez komiksy. Te zdobywamy, zyskując odpowiednio wysokie wyniki na poziomach i osiągając odpowiednie progi punktowe. Komiksy nie są może najwybitniejszymi zeszytami, jakie miałem okazję czytać, ale ich lektura jest całkiem przyjemną, niezobowiązującą aktywnością. Kreska i kolory są bardzo przyjemne dla oka i mimo niewielkiego znaczenia komiksów oddawałem się ich lekturze z niekłamaną przyjemnością.
Wróćmy jednak do najważniejszego punktu recenzowanej gry – rozgrywki. W Speedrunners znajdziemy 3 tryby: multiplayer, story oraz practice. W tym ostatnim możemy, zgodnie z nazwą, sprawdzić swoje umiejętności i znajomość map bez zbędnego pośpiechu. Na pewno warto zacząć zabawę od tego właśnie trybu, ale nie uważam, żeby był on niezbędny w recenzowanej produkcji. Powód jest jeden i dość oczywisty – Story i tak nauczy nas zasad gry i pokaże mapy. Na ten tryb składają się 4 rozdziały po 4 poziomy. Na końcu każdego z nich otrzymamy dostęp do nowej skórki postaci. Znajdziemy wśród nich coś a la połączenie luchadora z demonem ognia, mężczyznę przebranego za ptaka, człowieka w stroju jednorożca i wiele innych. Na pewno nie można narzekać na brak różnorodności wśród grywalnych postaci. Jeśli byłoby im Wam mało, to w eShopie znajdziecie paczki DLC, dzięki którym możemy wykupić dostęp do nowych bohaterów. W moim przekonaniu jednak 12 złotych jak na mały zestaw nowych zmian kosmetycznych to za dużo (tym bardziej, że sama gra kosztuje aż 60 złotych). Może jednak znajdą się jacyś chętni na dodatkowe kostiumy?
Mamy też możliwość zagrania w kilka osób. I tutaj producent zadbał o właściwie każdą możliwą formę rywalizacji. Możemy korzystać z trybu multiplayer zarówno lokalnie – z botami, jak i parując z konsolą kilka joy-conów i grając ze Switchem wpiętym do stacji dokującej lub postawionym na stole. Nie brakuje też opcji grania, łącząc się przez sieć bezprzewodową. Jeśli chcecie grać z żywym przeciwnikiem, nie ma ku temu żadnych przeciwwskazań. Nie ma mowy o żadnych opóźnieniach i rozgrywka jest tak samo dynamiczna i płynna, jak grając samemu. Gra obsługuje jednoczesną wspólną grę dla maksymalnie czworga osób.
Mimo tego należy zaznaczyć, że w Speedrunners bynajmniej nie mamy do czynienia z formułą pay to win i wszelkie elementy, które możemy dokupić za realną gotówkę stanowią jedynie zmianę wizualną. Zwycięstwo w wyścigach zależy tylko i wyłącznie od naszych umiejętności i naszej znajomości trasy. Sterowanie w recenzowanej produkcji jest bardzo proste, a zarazem satysfakcjonujące. Możemy przyczepić się hakiem z liną do określonych sufitów, aby bujnąć się dalej (najlepiej mijając jednocześnie konkurentów). Oprócz tego możemy też skakać, prześlizgiwać się pod przeszkodami i odbijać się od ścian. Wyścigi są niezwykle dynamiczne i mimo tego, że ich ukończenie nie zajmuje więcej niż kilka-kilkanaście (w porywach kilkadziesiąt) sekund, to ani na chwilę nie pozwalają się nudzić. Każdy nasz ruch może zaważyć na osiągniętym czasie i pokonanej trasie, a błędna decyzja może nawet doprowadzić do wyeliminowania naszego zawodnika.
Speedrunners nie ma bowiem jasno określonej linii mety. Zamiast niej zastosowano proste, acz bardzo silnie wpływające na dynamikę poziomów i przyrost naszej adrenaliny podejście – ostatnia osoba jest momentalnie eliminowana w komiksowym kłębie dymu towarzyszącemu wybuchowi. O tym, kto jest ostatni decyduje kamera. W Speedrunners nie doświadczymy podzielonego ekranu i ma to ogromne znaczenie. Jeśli znajdziemy się poza kadrem (ten zawsze jest skupiony na pierwszym zawodniku), giniemy. Wyścig odbywa się dopóki w kadrze nie zostanie tylko jedna osoba. Początkowo dziwiłem się, przegrywając, ale gdy uświadomiłem sobie opisaną mechanikę, momentalnie wiedziałem, na czym musi mi zależeć, pokonując poziomy w Speedrunners. Nie bez znaczenia jest fakt, że możemy korzystać z dodatkowych narzędzi. Zebrawszy odpowiedni sprzęt na poziomie, możemy wypuścić przed siebie kulę ognia, oszałamiającą na chwilę trafionych zawodników, czy pocisk wybuchowy lub strumień zamrażający oponentów. Nie znaczy to, że mamy do dyspozycji jedynie ofensywne znajdźki. Jest też na przykład złota lina z hakiem, przyciągająca nas do pobliskiego przeciwnika i zamieniająca nas ze sobą miejscami lub wiertło, w które możemy się zamienić, aby automatycznie pokonać fragment trasy. Różnorodność wyposażenia jest bardzo dobrą stroną gry i wprowadza do niej pewną losowość, korzystnie wpływającą na naszą chęć spędzania czasu z recenzowanym tytułem.
Speedrunners może pochwalić się bardzo przyjemną stroną audio-wizualną. Muzyka przywodzi na myśl filmy animowane o superbohaterach, co idealnie współgra z wizją gry. Nie bez znaczenia jest też naprawdę przyzwoita grafika. Można pomyśleć, że gramy we wprawiony w ruch komiks. Złudzenia tego dopełniają towarzyszące wybuchom onomatopeje wyświetlane na ekranie, czcionka i pozycje postaci, w jakich widzimy je na początkach poziomów, kiedy prowadzą wstępny dialog, zagrzewający nas do osiągania jak najlepszych wyników. Styl artystyczny Speedrunners na pewno jest kwestią dyskusyjną, ale mi ogromnie przypadł on do gustu. Warto zaznaczyć, że nasze działania na poziomach są oceniane, dlatego warto starać się grać jak najbardziej ofensywnie. Odpowiednie korzystanie z bonusów może dać nam zdecydowanie więcej punktów doświadczenia niż zwykłe, spokojne bieganie przez poziom. Doświadczenie natomiast służy do odblokowywania nowych poziomów, postaci i broni, które będą losowo wrzucane na mapy.
Speedrunners bez wątpienia nie jest długą grą. Ukończenie podstawowej części – story – nie powinno zająć Wam więcej niż zaledwie 1,5 godziny, w porywach do dwóch. Na chętnych czekają jednak inne poziomy trudności (mamy Easy, Medium, Hard i Unfair), zdecydowanie różniące się między sobą czasem potrzebnym na dotarcie do mety i nastawieniem na nasze precyzyjne ruchy. Już teraz życzę powodzenia osobom, które spróbują wykonać wszystkie poziomy na Unfair. Speedrunners jednak nie jest nastawione na spędzanie długich godzin samotnie. Największą siłą produkcji jest tryb rozgrywki wieloosobowej, zarówno lokalnej jak i online. Można w nim spędzić naprawdę wiele czasu i miłośnicy bicia swoich rekordów na pewno chętnie sięgną po amerykańskie dzieło. Nie jest ono wolne bez wad. Największą z nich w moich oczach jest konieczność uczenia się map i zakrętów na pamięć, aby jak najlepiej pokonywać trasy. Trzeba też wiedzieć, że będąc na czele stawki, biegniemy w zasadzie na ślepo – widzimy przed sobą bardzo mały fragment dalszego poziomu. Mimo tego ja bawiłem się bardzo dobrze, ogrywając Speedrunners i jeśli nie przeszkadza Wam stosunkowo wysoka cena, warto zainteresować się tą produkcją.
Dziękujemy tinyBuild Games za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Grałem na Switch całą rodziną i polecam