Down to Hell to najnowsza produkcja polskiego Red Dev Studio. Sprawdźmy, czy warto zainteresować się tą grą.
Down to Hell pozwala nam wcielić się w walecznego rycerza, któremu nie ma równych. Zwalczył właściwie wszystko, co mógł na ziemi i poszukuje nowego wyzwania. Postanawia zstąpić do piekła i tam poszukać godnych siebie przeciwników. Szybko okazuje się, że napotkani oponenci to dla niego za dużo i od śmierci ratuje go nagle tajemnicza dziewczynka. Nie jesteśmy w stanie jej podziękować – jest ona porwana przez potwory, a nasz bohater postanawia ją uratować, ale bynajmniej nie z wdzięczności. Jego motyw jest bardzo prosty – rycerz pragnie dowieść swej siły i umiejętności. Postać, w którą się wcielamy jest jedną z najmniej charyzmatycznych, jakie kiedykolwiek widziałem w grach. Nie czułem z bohaterem żadnej, nawet najmniejszej więzi i nie obchodził mnie jej los. Podobnie zresztą jak fabuła – ta nie dość, że nie jest dokończona (w Down to Hell brakuje trzeciego rozdziału), to na dodatek jest prowadzona tak ospale i beznamiętnie, że ani trochę nie zainteresowały mnie losy dziewczynki i rycerza.
Rozgrywka w Down to Hell jest bardzo prosta – naszym głównym i właściwie jedynym zadaniem jest uparte parcie przed siebie i unikanie otrzymywania obrażeń. Nasz bohater może wyprowadzać lekkie i słabe ciosy, łącząc je w (bardzo krótkie) kombinacje i parować uderzenia. Muszę jednocześnie przyznać, że wyprowadzanie kontr jest bardzo trudne. Winny temu jest bardzo mały margines błędu, co sprawia, że zablokować cios przeciwnika musimy dokładnie w danym momencie. Jest on sygnalizowany przez czerwone oczy oponenta, ale w ferworze walki i w zastosowanej kolorystyce wypatrzenie stosownego momentu na parowanie ciosów nie należy do najłatwiejszych zadań. Oprócz wspomnianych ciosów mamy jeszcze zdolności magiczne, których używamy tak długo jak mamy odpowiedni poziom wskaźnika many. Ta odnawia się z biegiem czasu, ale jeśli bardzo się spieszymy, możemy zażyć miksturę regenerującą tę energię. Z przykrością jednak stwierdzam, że magiczne ataki są bardzo kiepskie wizualnie i nie zadają wielu obrażeń. Zdecydowanie preferowałem używanie broni do walki wręcz – tym bardziej, że zarówno lekkie, jak i silne uderzenie można naładować, przytrzymując na joy-conie przycisk X lub Y.
Przy poruszaniu się przez poziomy nieodzowne będzie wykorzystywanie mknięcia i skoku. Zasada działania tej drugiej funkcji niewątpliwie jest Wam znana, a więc wyjaśnię na czym polega mknięcie. Pozwala nam ono błyskawicznie przenieść się w miejsce wskazywane przez odpowiednie wychylenie prawej gałki analogowej. Mknięcie jest niezbędne przy pokonywaniu sporych dystansów, ale przydaje się też w walkach. Właściwe zastosowanie tego ruchu pozwoli nam uniknąć otrzymania obrażeń od przeciwnika i nie można się bez tego obejść w starciach z bossami. W Down to Hell występuje rozwój bohatera – otwierając skrzynie, możemy zadecydować, co chcemy ulepszyć – na przykład zadawane obrażenia, czy maksymalną liczbę fiolek leczniczych. Warto też wspomnieć, że natkniemy się czasem na opcjonalne wyzwania w postaci portali – jeśli do nich wejdziemy, będziemy mogli sprawdzić swoje siły w walce z falami przeciwników lub swoją wytrzymałość, starając się utrzymać na nogach przez zadany czas.
O ile szeregowi przeciwnicy nie stanowią wielkiego problemu, o tyle mogą go sprawiać potężni, ogromni bossowie. Charakteryzują się oni sporym paskiem zdrowia i często uszkadzających nas nawet na odległość atakami. Walki z bossami to najtrudniejsze starcia w całej grze i z pewnością nie raz, grając w Down to Hell, będziecie mieć okazję rzucić kontrolerem, pomstując na ustalony przez Polaków poziom trudności. Kwestią gustu jest muzyka, jaka dopływa do naszych uszu podczas walkach z bossami. Reprezentuje ona naprawdę mocny heavy metal. Nie jestem fanem tego gatunku i niestety męczyłem się, słysząc ją podczas kolejnej próby zabicia bossa. Na plus na pewno zaliczam odpowiednio rozmieszczone punkty kontrolne, dzięki którym bardzo szybko możemy wrócić do potyczki. Zaleta ta jest równoważona przez przeciętne, nie wpadające w ucho udźwiękowienie. Po prostu jest ono – ani nie przeszkadza, ani nie pomaga.
Ogromną zaletą jest natomiast styl wizualny Down to Hell. Lokacje są mroczne i właściwie jedynym światłem, jakie widzimy jest przebijający się gdzieniegdzie promień światła. Animacja z kolei są słabą stroną recenzowanej produkcji. Ruchy postaci są często przerywane w pół animacji, co skutecznie utrudnia zanurzenie się w świecie przygotowanym przez polskiego producenta. Pozostając jeszcze przy świecie, muszę wspomnieć o dość rozbudowanym tle. W grze znajdziemy swojego rodzaju bestiariusz i glosariusz, ułatwiające nam poznanie historii wykreowanego świata.
Down to Hell to niestety nieudana produkcja. Mimo że nie należy do najdłuższych (jej ukończenie zajęło mi około 4 godzin), to nie mogę stwierdzić, abym uważał ten czas za dobrze spędzony. Prawda jest taka, że bardzo męczyłem się, ogrywając tę produkcję. Najgorsze w tym jest to, że dostrzegam jej potencjał – świat wydaje się dobrze napisany, a glosariusz ułatwia poznanie historii. Rozgrywka jednak skutecznie odpycha od spędzani z tytułem swojego wolnego czasu. Down to Hell to oryginalna i intrygująca produkcja, która jednak nie jest w stanie wyjść ponad przeciętność i miałkość wykonania.
Dziękujemy Ultimate Games za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dodaj komentarz