W dobie wielu gier, które oparte są na licencjach FIA i promują jazdę fair play (F1 2019, Truck Racing Championship) brakowało tytułu, który pozwoli mi się wyszaleć na torze. Ściganie się po torach w bolidach F1, czy ciężarówkach jest oczywiście fajne, ale tam nawet najmniejszy kontakt z przeciwnikiem jest karany dodatkowymi sekundami lub nawet wykluczeniem z wyścigu. A gdyby zrobić tak grę, która będzie nagradzać gracza, który robi największy chaos na torze i zniszczy jak największą liczbę pojazdów?
Na taki pomysł wpadli deweloperzy z legendarnego studia Bugbear – twórców gier m.in. FlatOut 1 i 2. Stworzone przez nich rok temu Wreckfest, które najpierw trafiło na pecety, a dopiero teraz na konsole, łamie wszystkie zasady uczciwej rywalizacji. Gracz na każdym kroku jest nagradzany za rozbijanie lub uszkadzanie innych samochodów. Często dojechanie do mety z dużą liczbą punktów zniszczeń jest bardziej opłacalne niż tylko samo zwycięstwo w „czystym” wyścigu.
Tryb kariery został podzielony na pięć mistrzostw – od amatora przez profesjonalistę na zawodach dla mistrzów kończąc. Mistrzostwa są podzielone na wiele różnych zawodów. Oczywiście wyścigi są najczęściej spotykanym eventem, jednak są one na tyle urozmaicone, że szybko nie będą się nam nudziły. Możemy brać udział w wyścigach jednym z własnych samochodów, albo uczestniczyć w konkretnym wyzwaniu: np wyścigu kosiarek, wozów kempingowych, czy limuzyn. Nie brakuje też kapitalnych zawodów mieszanych. Przykładowo, ścigając się małym Garbusem z końca stawki musimy wyprzedzić ponad 20 szkolnych autobusów. Inny przykład: siedząc za kierownicą autobusu szkolnego musimy wygrać z ponad 20 Garbusami oraz przy okazji zniszczyć kilka z nich. Zabawa w takich zawodach jest absolutnie fantastyczna. Zwłaszcza, gdy zawody mają miejsce na torach w kształcie ósemki lub innych, gdzie drogi się przecinają.
Wreckfest to spadkobierca takich tytułów jak FlatOut, czy Destruction Derby więc na liście zawodów nie mogło zabraknąć Demolotion Derby. Polegają one po prostu na niszczeniu innych pojazdów na dużej arenie. Kuczem do zwycięstwa jest przetrwanie oraz niszczenie mocno już uszkodzonych pojazdów. Podobnie jak w wyścigach, w zależności od eventu możemy brać w nim udział własnym pojazdem lub z góry ustalonym. W zawodach mogą uczestniczyć kosiarki, kombajny, limuzyny, a nawet autobusy szkolne.
Samochody, które możemy kupować lub zdobyć w Wreckfest to pojazdy wzorowane na klasykach amerykańskiej, europejskiej i japońskiej motoryzacji. Nie brakuje tutaj małych, ale szybkich wraków oraz dobrze opancerzonych, ale znacznie wolniejszych terenówek, czy kombiaków. Są też samochody z wyśrodkowanymi statystykami, które gracz może rozbudować i stuningować pod konkretne zawody.
Wreckfest w warsztacie oferuje szeroki wachlarz ulepszeń i opcji tuningu. Możemy kupić wiele lepszych części pod maskę, aby nasz pojazd szybciej się rozpędzał lub jechał z większą prędkością. Natomiast aby był bardziej wytrzymały, możemy zamontować w nim mocniejsze zderzaki, listwy boczne, czy masywniejsze klatki bezpieczeństwa. Cięższe i wytrzymalsze pancerze będą znacznie nam obniżać parametry prędkości i przyśpieszenia, więc budując auto musimy mieć na uwadze zawody, do jakich zamierzamy go użyć. W konfiguracji tuningu możemy za pomocą suwaków zmienić ustawienia zawieszenia, przełożenia biegów, mechanizmu różnicowego, czy rozstaw hamulców. Nasze pojazdy możemy ozdabiać za pomocą gotowych stylów i wzorów. Ciekawym urozmaiceniem jest możliwość zamontowania specjalnej ozdoby na dach – może to być rekin, hot-dog, czy wbita siekiera. Wreckfest oferuje jeszcze więcej opcji tuningu wizualnego. W warsztacie możemy zmieniać koła, układ wydechowy, maski, spoilery przednie i tylne, kratownice wlotu powietrza, czy błotniki. Wszystkiego jest naprawdę dużo, fani tuningu powinni być bardzo zadowoleni.
Wreckfest to wyścigi i zawody skupiające się na demolce, więc nie mogło w najnowsze grze studia Bugbear zabraknąć zaawansowanego niszczenia karoserii. Nie skłamię, pisząc, że fizyka zgniatania blach oraz niszczenia i odpadania różnych elementów pojazdów jest lepsza niż w Burnuot Paradise! Mało tego, że pojazdy ulegają fantastycznej destrukcji, to także wiele z elementów otoczenia w pobliżu torów możemy efektownie zniszczyć.
Wiele do życzenia zostawia dźwięk silników. Większość z pojazdów po prostu brzmi tak samo. Dużo lepiej twórcy spisali się przy doborze ścieżki dźwiękowej, w której dominują łatwo wpadające w ucho utwory muzyki rockowej, a nawet metalowej. Z tak mobilizującą muzyką niszczenie innych przeciwników daje jeszcze więcej frajdy. Oprawa graficzna jest na średnim poziomie – do takiej F1 2019, czy GT Sport Wreckfest jest daleko, ale z drugiej strony, patrząc, jak dużo mocy obliczeniowej poszło w fantastyczny model zniszczeń, to możemy uznać zaprezentowaną szatę graficzną za korzystny kompromis. W grze możemy się ścigać w słoneczny lub pochmurny dzień. Całkiem ładnie prezentują się zachody słońca i aż szkoda, że nie pokuszono się o dodanie chociaż deszczu. Niestety Wreckfest w wersji przedpremierowej cierpi na długie ładowanie wyścigów oraz sporadycznie długi czas wczytywania samochodów lub części w warsztacie. Jednakże, jak zapewnia producent, na premierę gry ma być gotowa łatka, który naprawi te mankamenty.
Podsumowując, Wreckfest to kapitalna dawka pozytywnych emocji oraz radości, to świetna odskocznia od innych gier wyścigowych, szczególnie symulatorów na licencji FIA, w których musimy sztywno trzymać się zasad Fair Play. Wreckfest to zupełna wolność i swoboda, destrukcja pojazdów na najwyższym poziomie w rockowych rytmach.
Grę do recenzji dostarczyło THQ Nordic
Dodaj komentarz