Fantastyczne Miejsce Spotkań nadal ma w sobie duże zasoby magii i uroku
Fantastyczne miejsce spotkań. Tak przez wielu jest określany Pyrkon. Kiedy sam trafiłem na teren Międzynarodowych Targów Poznańskich 4 lata temu, byłem przygotowany tylko na masę prelekcji, bo nie sądziłem, że z takich imprez można wyciągać nowe znajomości lub mieć pretekst do spotkania się z ludźmi, którzy w ciągu roku mają nawałnice rzeczy na głowie. Teraz, cztery lata po tych wydarzeniach, już wiem jaka siła stoi za określeniem otwierającym ten akapit, i cóż mogę rzec – Pyrkon po raz kolejny dowodzi, że raz w roku Poznań rzeczywiście staje się fantastycznym miejscem do spotkań.
Tegoroczna edycja imprezy rozpoczęła się dla mnie w sobotę we wczesnych godzinach porannych. Z resztkami niedowierzania po seansie Endgame, zapakowałem potrzebne rzeczy do bagażnika i ruszyłem w podróż. Podczas drogi nie byłem sam – w tym roku miałem specjalną osobę do duetu, która bardzo przypominała mi mnie sprzed czterech lat. Pełną ekscytacji i totalnie nie spodziewającą się tego, co czeka ją na miejscu naszej podróży. Warto od razu wspomnieć, że pogoda pomimo chłodniejszej atmosfery wytrzymała bez strug deszczu aż do niedzieli, co ja osobiście odbieram jako bardzo dobry znak.
Po podróży przyszła pora na klasyczną kartę, której festiwal używa co roku w sobotę – kartę niekończącej się kolejki. Osobiście myślałem, że widziałem już wszystko w kwestii sznura ludzi czekających po bilet, jednak sobotni poranek szybko zrewidował moje poglądy. Widząc pierwsze zastępy cosplayerów oraz potężne grupy ludzi wiedziałem, że zabawa ponownie się rozpoczęła. Kiedy przekroczyłem próg oddzielający strefę kas od strefy konwentu poczułem się jak w domu. Oczywiście takie uczucie musiałem spotęgować udając się najpierw na stoisko Gundam Polska, którzy to hucznie ogłaszali, że przyjadą do Poznania na pełnym wypasie. Mogę powiedzieć jedno – nie kłamali. Od zawsze Pyrkon kojarzył mi się z dużą ilością stoisk, które kolokwialnie mówiąc miały rozmach, jednak w tym roku zwycięzca mógł być tylko jeden. Jako fana modeli dużych robotów taki obrót sprawy bardzo cieszył, bo to bardzo dobry znak dla przyszłości całego hobby w naszym pięknym kraju.
Żeby jednak nie odejmować innym wystawcom, oni również stanęli na wysokości zadania dostarczając bardzo ładne stoiska, które zachęcały człowieka do wyposażania się w coraz to większe ilości gadżetów różnej maści. W porównaniu do zeszłej edycji muszę przyznać, że renesans gier planszowych jest widoczny gołym okiem. Praktycznie w każdym zaułku hali 5 można było natrafić na wystawców sprzedających planszówki lub oddzielne sekcje poświęcone wspólnemu graniu wraz ze znajomymi. Tym bardziej cieszył fakt, że na hali 6 również można było oddać się graniu bardziej analogowemu, co ludzie skrzętnie wykorzystali sprawiając, że lwia część stołów była pozajmowana i aż miło było patrzeć jak odwiedzający są pochłonięci grą.
W kwestii gier wideo niestety nie było aż tak różowo. Wielkim wygranym pawilonu gier elektronicznych było oczywiście Nintendo, które przyciągało graczy w każdym wieku. Wybór produkcji do ogrania był zadowalający, a możliwości sprawdzenia Labo w akcji, zawsze będę odhaczał na plus, ponieważ jest to świetny patent nie tylko dla najmłodszych, ale też dla dorosłych, którzy chcieliby choć na chwilę wrócić do czasów błogiego dzieciństwa. Godnie broniła się również strefa retro, która oferowała jak zawsze masę kultowego sprzętu z jeszcze bardziej historycznymi tytułami. Tu też można było odczuć wrażenie, że rozstrzał wiekowy jest bardzo widoczny. Niestety poza tym całość wypadało jednak blado, co jest chyba jednym z niewielu zarzutów, które mógłbym wysłać w kierunku tegorocznej edycji festiwalu.
Wspomniałem też o cosplayerach. W tym roku trzeba przyznać, że ludzi chcących na te kilka dni stać się personifikacjami swoich idoli było bardzo dużo. Nie chodzi już tylko o osoby dojrzałe, za kostiumy wzięli się wszyscy, młodsi jak i starsi. Każdy mógł osiągnąć inny efekt, ale jedna rzecz pozostała uniwersalna. Od każdego cosplayera czuć było ogromne pokłady radości oraz satysfakcji w związku z stworzonym kostiumem. Osobiście uważam, że z roku na roku w murach Międzynarodowych Targów Poznańskich pojawia się coraz więcej ludzi, którzy cosplay traktują bardzo poważnie przez co jakość wykonania jest na poziomie wręcz hipnotyzującym. Każdy kto widział wielkiego Bumblebee czy przekonującego Boga Wojny z uniwersum Darksiders na pewno się ze mną zgodzi. Najlepszym dowodem na to była oczywiście Maskarada gdzie zagęszczenie genialnych strojów na metr kwadratowy przekraczało wartości krytyczne.
Bardzo chciałbym wypowiedzieć się o jakości tegorocznych prelekcji, niestety udało mi się dotrzeć tylko na jedna z nich (która była świetna swoją drogą), pomimo zaplanowania sobie większej ilości atrakcji. Powód tego był prosty i znajduje się on w zdaniu otwierającym tą relacje. Chodzi oczywiście o tytułowe Fantastyczne Miejsce Spotkań. Z roku na rok obserwuję u siebie ciekawą przypadłość. Im dłużej jeżdżę na tego rodzaju imprezy, tym więcej czasu spędzam ze znajomymi. Festiwal jest w tym przypadku idealnym miejscem do poznawania ludzi, których wcześniej znaliśmy tylko z sieci lub po prostu znajomych, których dawno nie widzieliśmy. W tym roku ten aspekt u mnie osiągnął zupełnie nowy poziom i jeśli miałbym wybrać jedną rzecz za którą będę pojawiał się na kolejnych edycjach tej imprezy jest właśnie ten aspekt, bo najważniejsze w fantastyce (przynajmniej dla mnie) jest możliwość spotkania się ze znajomymi i dyskutowanie na przeróżne tematy od tematów fantasy poprzez komiksowe widowiska na kinowych ekranach.
Jako dodatek warto wspomnieć, że Festiwal operuje w dwóch stanach. Pierwszy to tak zwana część oficjalna. Mowa tutaj o godzinach między 10 a 20. W tym momencie wszyscy są zajęci prelekcjami, zakupami oraz ogólnym zwiedzaniem obszernych hal na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich. Po 20, kiedy słońce żegna się z nami za horyzontem, rozpoczyna się drugi stan Festiwalu czyli imprezy w rytm muzyki oraz prelekcje na ciekawe tematy, takie jak opowieści o przedwiecznym Cthulu. W kwestiach tanecznych trzeba przyznać, że widać dużą zmianę w porównaniu do zeszłego roku (chodzi oczywiście o liczbę osób), bo w sobotni wieczór Plac Marka zamienił się w miejsce gdzie na nudę nie można było narzekać. Ogromny plus za Dj-a, który w tym roku dowiózł znacznie lepszy podkład muzyczny i aż miło było patrzeć jak ludzie bez względu na wiek wchodzili pod scenę i tańczyli jakby jutra miało nie być. W tym roku nie udało mi się dotrzeć na imprezę do braci Stalkerów, ale jestem pewien, że i oni nie zawiedli, pamiętając zeszły rok.
Z ciekawostek z tej edycji warto wspomnieć o gościach, którzy odwiedzili Poznań w tym roku. Fani komiksów oraz gier mieli w tym roku swoje małe święta. Ci pierwsi otrzymali możliwość spotkania Stana Sakaia, który dał światu przygody Usagiego Yojimbo, natomiast drudzy mogli zobaczyć na żywo odtwórcę Kratosa z najnowszej odsłony God of War czyli Christhoper’a Judge’a. W tym miejscu zatrzymam się na chwilę żeby przekazać pewną mądrość. Jeśli myślicie o czymś na ostatnią chwilę i nie wiecie czy dany pomysł jest dobry, to odrzućcie na bok racjonalne myślenie. Dzięki tej zasadzie udało mi się zdobyć autograf od odtwórcy roli Kratosa, a to tylko dlatego, że posłuchałem wewnętrznego głosu, który powiedział „weź ten steelbook, a nóż Ci się uda jakoś zdobyć autograf”. Dodam tyko, że ten „głos” objawił się 15 minut przed wyjazdem, co idealnie wpisuje się w status „na ostatnią chwilę”
Mógłbym jeszcze długo się rozpisywać o tym jak dobra była atmosfera na tegorocznej edycji Festiwalu. O tym, że poznałem dużo świetnych ludzi na żywo, czy o tym jak impreza może być dobra dla waszego zdrowia, bo dziennie można przebyć w jej murach dystanse rzędu od 20 kilometrów w górę. Zamiast tego powiem tylko to, że Pyrkon anno domini 2019 nie zawiódł moich oczekiwań. Na dwa dni można było odciąć się od wszystkiego co nas otacza i razem, w doborowym towarzystwie, zanurzyć się w atmosferę, z którą jestem od czterech lat. Tegoroczny rekord ilości uczestników pokazuje, że nie jestem jedyny, więc teraz nie pozostaje nic innego jak zbierać energię i szykować się na przyszłą edycję. Liczę, że będzie ona równie dobra, a nawet lepsza, czego wam i sobie życzę.
I na zakończenie jak w przypadku MFKiG mała galeria cosplay’u

Dodaj komentarz