Recenzja może zawierać małe ilość spoilerów
Minęło trochę czasu od wydarzeń z pierwszego sezonu, w którym Frank Castle (w tej roli ponownie Jon Berenthal) wymierzył sprawiedliwość Billemu Russo (Ben Barnes) masakrując mu twarz za krzywdy, jakie ten dopuścił się na jego rodzinie. Frank otrzymał wolność i wyruszył w głąb Ameryki, dociera do miasteczka w stanie Ohio. Tam nawiązuje romans z pewną piękną barmanką Beth, wydawać by się mogło, że Frank wkrótce na nowo ułoży sobie życie i zakotwiczy na dłużej w nowym miejscu.
Niestety kłopoty nie opuszczają Franka, podczas jednej z wizyt w barze staje w obronnie 17-letniej nastolatki Amy (w tej roli 21-letnia Giorgia Whigham), którą ścigają bogaci i wpływowi ludzie. Konflikt szybko przeobraża się w krwawą strzelaninę, w wyniku której postrzelona zostaję Beth. To koniec marzeń Franka o bezstresowym życiu, pora ponownie ubrać zakrwawioną kamizelkę z białą czaszką, aby chronić Amy i dowiedzieć się, kto i dlaczego chce ją zabić. Nowy duet przypomina mi trochę współczesną historię Leona zawodowca, jednak Amy nie jest 10-letnią Matyldą, ale bardzo konfliktową i nieodpowiedzialną nastolatką. Ucieka, wraca, obraża się, ale z czasem też chce się nauczyć posługiwać bronią palną. Frank z kolei jest dla niej bardzo oschły, stara się dbać o jej bezpieczeństwo, ale w charakterystyczny dla siebie sposób.
Tymczasem w Nowym Jorku w szpitalnym areszcie Billy Russo dochodzi do siebie, jednak nic nie pamięta, w sennych koszmarach ma przed oczami tylko wielką biała czachę. Nie wie, kto zniszczył mu twarz oraz co wydarzyło się na przełomie ostatnich lat. Nowa twarz Billego Russo, to chyba największy minus całego serialu. Russo ma zaledwie kilka blizn, praktycznie niczym nie przypomina swojego komiksowego odpowiednika Jigsawa. I trochę to komiczne, gdy oglądamy Billego rozpaczającego nad swoją zniszczoną twarzą, mimo że pierwszy raz widzimy go w masce, to tak naprawdę maska nie jest mu do niczego potrzebna. Nad powrotem Russo do zdrowia – głównie psychicznego pracuje dr Krista Dumont. Z czasem Billy ucieka ze szpitala, jednak problemy psychiczne i flashbacki z przeszłości nie dają mu spokoju, odnajduje mieszkanie dr Dumont i prosi ją o pomoc. Z czasem ich relacje przeobrażają się w gorący romans, a sama doktor Dumont upodabnia się do Russo. Mamy tutaj podobną historię, jaka spotkała Jokera i Harrley Queen, niestety jest to bardzo słaba próba nawiązania do tej historii z filmów i komiksów o Batmanie.
Jigsaw z Punisher: War Zone (2008) vs Jigsaw Punisher sezon 2 (Netflix, 2019)
Trzy pierwsze odcinki i kilka ostatnich, to samo mięso. Wszystko, co najlepsze Punisher ma do zaoferowania zostanie w nich pokazane, dużo akcji, mordobić, czy krwawych strzelanin. Niestety środek 13-to odcinkowego sezonu wieje nudą i skupia się na problemach psychicznych Billego Russo, śmiało można by to wyciąć i zrobić ponownie sezon składając się z 8-9 odcinków. Ale już trudno, Frank dowiaduje się, ze Russo uciekł ze szpitala, więc ukrywa Amy i zaczyna pościg za swoim głównym wrogiem. Za głowę Amy i Franka wyznaczono wysoką nagrodę. Z czasem Punisher natknie się na jeszcze jednego przeciwnika – Johna Pilgrima (kapitalna rola Josha Stewarta!), który ubiera się i przemawia z gracją pastora. Zabija z zimną krwią, głosząc przy tym Słowo Boże. To jedna z najciekawszych postaci w drugim sezonie, jej tajemniczość sprawia, że z wielką uwagą oglądałem każdą scenę z jego udziałem i przyznam, interesował mnie bardziej niż Billy Russo.
Ku mojemu zaskoczeniu w drugim sezonie otrzymaliśmy bardzo dużo mordobić, a mniej strzelanin. Nie ukrywam, że kilka takich scen było kapitalnych, jak np. ta w siłowni, w której Punisher walczy z rosyjskimi zakapiorami, za pomocą sztang, czy hantli. Ale z drugiej strony to Punisher, taki trochę odpowiednik Rambo, który nie rozstaje z się z bronią palna. Takich scen, gdzie Frank Castle wchodzi do jakiegoś pomieszczania i odpiera kolejne fale przeciwników za pomocą różnego rodzaju broni palnej jest bardzo mało, ale jak już są, to zostały one wykonane w iście punisherowym stylu. Jon Berenthal jest nadal fantastycznym Punisherem, jakby się uradził do tej roli. Wszystko pasuje tu idealnie, mimika twarzy, gesty głos (ryk!), co innego można napisać o Benym Barnesie, który w drugim sezonie jest po prostu marnym Jigsawem.
Z jednej strony jego charakteryzacja jest mocno delikatna w nawiązaniu do komiksów, czy filmów, takich jak „War Zone”, a z drugiej strony scenarzyści za dużo czasu poświęcili jego psychice i użalaniu się nad sobą, przez co sceny z jego udziałem są często nudne. Wątek romansu z panią doktor, to także słabe nawiązanie do Jokera i Harley Queen. Tak naprawdę jestem w stanie wymienić jedną dobrą scenę z jego udziałem.To moment, w którym Russo po raz pierwszy zobaczył białą czaszkę na kamizelce Punishera. Na szczęście klimat serialu i potrzymanie zainteresowania innym wątkiem ratuje dodanie Johna Pilgrima, który jest inspirowany komiksowym Mennonite. Kiedyś członek mafii, dzisiaj pastor. Podejmuje się on zabicia Punishera, aby zdobyć pieniądze na leczenie ciężko chorej żony. Jego pojedynki i dialogi z Punisherem są kapitalne. Drugi sezon Punishera na pewno warto obejrzeć, pomimo nudnawego środka oraz efektu sinusoidy jest to dobry marvelowski serial.
Marvel: The Punisher – Drugi sezon jest dostępny na Netflix od 18 stycznia.
zdjęcia pochodzą z centrum prasowego Netflixa.
W 100% się zgadzam z recenzją.
Połowa serialu nudna jak flaki z olejem (fragment o psychice i użalaniu się nad sobą), która niestety potrafi zrazić do dokończenia całego sezonu. Na szczęście jest druga połowa, stary dobry Punisher.