Ostatnio w kinach w całej Polsce możemy oglądać Fantastyczne Zwierzęta 2: Zbrodnie Grindelwalda. Czy warto wybrać się na seans?
Fantastyczne Zwierzęta 2: Zbrodnie Grindelwalda to już dziesiąta odsłona z filmowej serii dziejącej się w świecie stworzonym przez J. K. Rowling. Nie dotyczy ona jednak głównych postaci podstawowej serii brytyjskiej pisarki – Harry’ego Pottera – a opiera się nie na książkowym cyklu, tylko na scenariuszu napisanym właśnie przez Rowling. Nie oznacza to jednak, że w Fantastyczych Zwierzętach 2 : Zbrodniach Grindelwalda brakuje postaci, które znamy. Nie będzie chyba wielkim spoilerem informacja o tych bohaterach. Jeśli mimo wszystko wolicie nie znać ich nazwisk, to przejdźcie do kolejnego akapitu po następującym.
Mamy bowiem możliwość zobaczenia na ekranie młodszego Albusa Dumbledore’a (w tej roli bardzo dobry Jude Law), Minerwy McGonagall (Fiona Glascott), Nagini (Claudia Kim), czy chociażby Lety Lestrange (Zoë Kravitz). Nie może oczywiście zabraknąć tytułowego Grindelwalda, w którego wciela się Johnny Depp.

Fantastyczne Zwierzęta 2: Zbrodnie Grindelwalda kontynuują wydarzenia zapoczątkowane w poprzedniej części – Fantastycznych Zwierzętach i jak je znaleźć. Następne zdania tej recenzji mogą zawierać delikatne spoilery z tej właśnie odsłony, więc jeśli jeszcze jej nie obejrzeliście, to lepiej nie czytajcie dalej. Grindelwald został zdemaskowany i pojmany. Gdy widzimy go po raz pierwszy w „dwójce”, możemy być nieco zszokowani. Jest ruiną człowieka. Zapuszczony, zaniedbany, patrzący pustymi oczami w nicość. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę z nieuchronnego widma zagrożenia, jakie musi spaść na świat ludzi i czarodziejów po powrocie Grindelwalda do formy.

Muszę przyznać, że Fantastyczne Zwierzęta 2 : Zbrodnie Grindelwalda zachwyciły mnie już od pierwszych sekund. Ta część jest zdecydowanie mroczniejsza od poprzedniej. Pierwsze kadry skojarzyły mi się z tylko jednym miejscem – Gotham. Wielkie budynki górujące nad pogrążonym w nocy i deszczu miastem, przejmująca muzyka skomponowana przez Jamesa Newtona Howarda ze świetnym The Thestral Chase na czele – wszystko to wręcz wbija w fotel, a scena ucieczki i pościgu są jednymi z najlepszych, jaki widziałem.
Fabuła Fantastycznych Zwierząt 2: Zbrodni Grindelwalda jest niestety mocno nierówna. O ile sam główny wątek dochodzenia Grindelwalda do władzy i wywierania wpływów na społeczność czarodziejów i mugoli jest naprawdę zajmujący, o tyle pozostałe wydają się być nieodpowiednio poprowadzone. Żeby nie psuć wiele z zabawy wspomnę tylko o rozterkach sercowych Jacoba i Queenie, czy też o historii pewnego rodu. Ta zaczyna się dość ciekawie i tajemniczo, by zakończyć się tak, jakby pochodziła z brazylijskiej telenoweli. Jej końcówka zdecydowanie odstaje jakościowo od tego, na co można było liczyć. Nie do końca podobało mi się też lekkie sugerowanie pewnej orientacji jednej z postaci – nie widzę w tym na razie sensu. Może przyszłe części to usprawiedliwią, ale na razie wydaje się to być wciśnięte na siłę. Z drugiej strony należy docenić male puszczenia oczek do fanów serii Rowling – znajdziemy nawiązanie do historii Dumbledore’a, czy Voldemorta.

Nie zmienia to jednak faktu, że Fantastyczne Zwierzęta 2 : Zbrodnie Grindelwalda oglądało mi się naprawdę bardzo przyjemnie. Ogromna w tym zasługa tego, jak ten film wygląda. Od samego początku widać, że był tworzony z myślą o technologii 3D, przez co efekt ten wygląda naturalnie. Nie widać, by był wciskany gdzieś na siłę, tylko po to, żeby był. Dzięki temu nie mamy do czynienia z tandetnymi ujęciami, służącymi ukazaniu zdolności ekipy produkcyjnej.

Fantastyczne Zwierzęta 2: Zbrodnie Grindelwalda to, mimo swoich wad, piękne widowisko, które raz jeszcze pozwala zanurzyć się w magicznym świecie. Hogwart nigdy jeszcze nie wyglądał tak urzekająco, a Ministerstwo Magii tak, cóż, magicznie. Wychodząc z sali kinowej nie wiedziałem jak to możliwe, że tak szybko minęły 2 godziny spędzone w towarzystwie Newta Scamandera i jego rewelacyjnych magicznych stworzeń – zarówno nowych, jak i dawnych znajomych, z niuchaczami na czele. Raz jeszcze poczułem się jak dziecko i uwierzyłem, że magia naprawdę istnieje. Nie mogę się doczekać kolejnej części i jednocześnie bardzo żałuję, że nie ma książki,którą mógłbym wypełnić czas oczekiwania na trzeci film z cyklu. Fantastyczne Zwierzęta 2: Zbrodnie Grindelwalda
z pewnością nie jest filmem, który na nowo zdefiniowałby kinematografię. Nadal dostarcza jednak niesamowicie przyjemnej rozrywki i pozwala zapomnieć o świecie mugoli. A o to chyba chodzi w filmach?
Dodaj komentarz