Kiedy w 2009 roku From Software oddało w ręce japońskich graczy (zachód musiał czekać na swoją kolej ponad rok) nikt nie spodziewał się konsekwencji tej decyzji. Oto otrzymaliśmy wybitnie wredną i trudną grę, która nie wybacza żadnych błędów a jej tło fabularne jest równie wyraźnie, co biała kreska na kartce papieru. Jednak nie dość, że gracze pokochali ten rodzaj rozgrywki to jeszcze czekali na więcej. Tak oto w 2011 roku do czytników PlayStation 3 oraz Xbox 360 trafiło Dark Souls, które nie miało żadnego związku z poprzednikiem jednak oferowało ten sam trzon zabawy.
Niestety jak to czasami bywa gra miała swoje problemy (tak patrzę na ciebie Blighttown w 15 klatach) jednak nie powstrzymało to rozwoju marki. I oto jesteśmy tutaj, jest rok 2018, From Software jest już znane ze stworzenia nowego gatunku gier, czyli souls-like a każda ich nowa produkcja to murowany hit. Czy mając te czynniki na uwadze Dark Souls Remastered jest spełnieniem marzeń fanów serii? Po odpowiedź na to pytanie zapraszam do poniższej recenzji.
Dark Souls Remastered zostało wydane na świat 25 maja tego roku na PlayStation 4, Xbox One oraz PC (wersja na Nintendo Switch ma trafić w nasze ręce pod koniec wakacji). From Software w kwestii fabuły postawiło na minimalizm. Na samym początku otrzymujemy filmik wprowadzający, który przybliża nam sylwetki Trzech Lordów, którzy potem wracają jako bossowie, którym to właśnie my jako gracz będziemy musieli stawić czoła. Dowiadujemy się również o Erze Ognia, jak się rozpoczęła, kiedy przezywała swój największy rozkwit oraz co przyczyniło się do jej upadku. Większość fabuły będziemy musieli jednak poznać na własną rękę poprzez elementy otoczenia, bossów czy różnego rodzaju przedmioty dodatkowe. Dla wielu graczy może to wydać się niezbyt ciekawym zabiegiem artystycznym jednak zaręczam, że kiedy raz się wejdzie w świat Dark Souls to sami będziemy chcieli szukać wszystkiego związanego z lore tego uniwersum.
Skoro kwestie fabularne mamy za sobą to pora przejść do najważniejszej rzeczy, która pojawia się podczas recenzowania remasterów, czyli jakie zmiany graficzne zostały wdrożone względem oryginału.Słowem wyjaśniania za pracę nad omawianą produkcją odpowiadała firma QLOC a From Software jedynie nadzorowało ich pracę. Wracając, w kwestii oprawy nie zmieniło się aż tak dużo jakby chcieli niektórzy gracze. Widać, że tekstury przeszły delikatny lifting, wszystko jest bardziej wyraźnie a gra może pochwalić się lepszymi efektami świetlnymi. Moim zdaniem nie jest to jednak najważniejsza karta przetargowa, która może przekonać do zakupu. Tym co sprzedaje tą edycję jest oczywiście płynne 60 klatek na sekundę. Jak sam rzadko zwracam uwagę na ten konkretny czynnik to jednak wizyta w Blighttown gdzie mogłem rzeczywiście grać a nie podziwiać pokaz slajdów była czymś co mnie kupiło. Z kwestii technicznych wypada dodać, że tytuł operuje w rozdzielczości 1080p na podstawowych wersjach konsol oraz w 4K na Xbox One X oraz PlayStation 4 PRO. Łyżką dziegciu w tej graficznej beczce miodu są niektóre lokacje które są czasami zbyt ciemne. Skutkuje to tym, że w niektórych momentach aby widzieć dokładnie co dzieje się na ekranie, należy drastycznie zmniejszyć dystans pomiędzy nami a telewizorem.
W kwestii mechaniki nie zaszło zbyt wiele znaczących zmian jednak moim zdaniem jest to jak najbardziej na plus, ponieważ nie psuje się czegoś co sprawdzało się wcześniej. Najlepiej to możemy opisywać satysfakcja płynąca z dobrze wykonanego backstaba, który przechyla szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Sam system walki jest bardzo prosty, więc nie powinien on sprawić żadnych trudności osobom, które pierwszy raz sięgną po produkcje From Software. Teraz pozostaje najważniejsze pytanie, czy tytuł jest tak samo trudny i wredny jak wszyscy pamiętają? Oczywiście, że jest! Sam mogę powiedzieć, że Głębiny idealnie pokazały jak produkcja uczy nas pokory, kiedy zaczniemy czuć się za pewnie. Gwoli wyjaśnienia chodzi mi o uroczego przeciwnika imieniem Basilisk. Kiedy ten przyjemniaczek zaczyna swój atak to w naszą stronę zostaje wysłany kłęb dym gdzie, jeśli będziemy w nim zbyt długo (a o to bardzo łatwo) to na naszą postać spadnie klątwa oraz oczywisty zgon. Dla wszystkich ludzi niezaznajomionych z serią, kiedy na postaci gracza ciąży klątwa to pasek życia jest zredukowany do połowy a jednym ze sposobów pozbycia się tegoż efektu jest użycie kamienia oczyszczenia. Tym sposobem chwila mojej nieuwagi i zbytniej pewności zaowocowała wizytą w Parafii Nieumartych i stracie 3000 dusz na wspomniany wyżej kamień. Po tym incydencie każdy ruch w kanałach był przemyślany co do milimetra żeby ta sytuacja nigdy więcej nie miała miejsca.
Na sam koniec zostawiłem sobie kwestię chyba najważniejszą dla całej serii. Chodzi oczywiście o walki z bossami. I tutaj bez cienia zawahania mogę powiedzieć, że cały czas mają w sobie to coś. Każdy przeciwnik został zaprojektowany tak byśmy czuli przed nim respekt. Muzyka towarzysząca każdej z walk podkreśla powagę sytuacji oraz pompuje w nas dodatkową energię do walki. Oczywiście trzeba też wspomnieć o tym, że do wielu starć trzeba podejść kilka razy. Jest to oczywiście najlepsza/najgorsza rzecz, ponieważ gracz uczy się jak podejść do przeciwnika, jaką strategię należy podjąć i tak naprawdę każda nasza śmierć przybliża nas do upragnionego zwycięstwa i chwalenia słońca (opcja najgorsza pojawia się wtedy kiedy z frustracji mamy ochotę rzucić padem o ścianę).
Reasumując, jeśli jesteś fanem serii Souls i marzysz o powrocie do tego mrocznego i brutalnego świata to Dark Souls Remastered jest pozycją obowiązkową. Wielu graczy może kręcić nosem na to, że od strony wizualnej gra nie przeszła specjalnych przemian jednak moim zdaniem poprawa największej bolączki oryginału czyli płynności rekompensuje w pełni niedostatki graficzne . Osobiście tytuł odradzam tylko ludziom, którzy sięgają po gry w celu odprężenia się lub poznania jasnej i klarownej fabuły.
Grę do recenzji dostarczyło wydawnictwo Cenega
Dodaj komentarz