Gry w ubiegłym wieku często były znacznie mniejsze i stawiały bardziej na dopracowaną rozgrywkę niż na wodotryski i rozbudowanie. Tak jest właśnie w wypadku Windjammers. To produkcja typowo zręcznościowa, nastawiona na umiejętności i rywalizację, prosta w założeniach, ale mająca ogromne pokłady grywalności.
Wszystko się zaczęło w 1994 roku na automatach i Neo Geo; gra ukazała się początkowo w Japonii, żeby później wylądować za oceanem. Współcześnie wróciła jeszcze w Virtual Console na Nintendo Wii w 2010 roku, ale została usunięta z usługi w grudniu 2013, kiedy to zbankrutował deweloper, Data East, a własność intelektualna przeszła na Paon. Najnowszy port pojawił się niedawno dzięki DotEmu na PlayStation 4 i PlayStation Vita z możliwością brania udziału w potyczkach przez sieć.
Ale dość tej historii, przejdźmy do samej gry. Windjammers to, najprościej ujmując, wariacja na temat Ponga – bardziej złożone, ubrane w pojedynki sportowe, freesbie. Do dyspozycji dostajemy szóstkę różnych zawodników, każdego z innego kraju i o innych możliwościach. Wszystkich określają dwie statystyki: prędkość i siła. Jeśli ktoś jest szybszy, to ma słabszą moc rzutu i odwrotnie. Do dyspozycji mamy też sześć kortów, które różnią się wielkością, strefami punktacji, czy przeszkodami odbijającymi dysk pod ostrymi kątami. Warto tu wspomnieć o ostatniej, największej arenie, która ma zmienne wielkości stref punktowanych. Kiedy któryś z graczy zaliczy co najmniej 2 celne trafienia z rzędu, jego pole dające 5 punktów rośnie, ułatwiając wyrównanie przegrywającemu.
Sama rozgrywka to miód na serce miłośników automatów. Pozornie prosta zabawa daje bardzo duże możliwości rozegrania meczu. Możemy poruszać się w 8 kierunkach, a gdy mamy dysk w ręku, to co prawda nie możemy chodzić, ale za to mamy kilka możliwości wykonania rzutu. Możemy wykonać go normalnie, lobem, rzutem podkręconym, szybkim, specjalnym, mocniejszym lobem czy odbić atak specjalny przeciwnika naszym specjalem. Wszystko opiera się na dwóch przyciskach i odpowiednim nadaniem kierunku oraz wyczuciu czasu. Wszystko składa się na bardzo techniczną rozgrywkę, gdzie dwóch graczy, wykonując odpowiednio mocne rzuty, może podkręcać prędkość dysku, unieważniając swoje specjale. Żeby wygrać mecz, musimy zwyciężyć dwie rundy jako pierwsi. W każdej z nich musimy zdobyć 12 punktów lub więcej, zaliczając trafienia za 3 i 5.
Jeśli chodzi o tryby gry, to nie jesteśmy rozpieszczani, mamy do wyboru rozgrywanie meczy lokalnie i online. Online możemy zagrać szybki mecz albo rankingowy. Lokalnie na Vicie zostaje nam rozegranie trybu arcade albo zagranie w dwie minigry. Pierwszy polega na wygraniu sześciu meczy ze wszystkimi zawodnikami z rzędu, a drugi to dwie mało ciekawe mini gry – pseudo kręgle i łapanie freesbie psem. Jest jeszcze tablica wyników, opcje czy samouczek, ale to wszystko. Nie można się też było wiele spodziewać po tytule o rodowodzie automatowym, a dodanie opcji rozgrywki sieciowej to ogromny atut tej wersji.
Grafika i dźwięk stoją na bardzo wysokim poziomie. Wszystkie odgłosy i muzyka doskonale wpasowują się do każdej grajbudy lat 80 i 90 ubiegłego wieku. Fantastycznie usłyszeć to teraz na współczesnych konsolach. Audio nie zestarzało się nic a nic, co ciekawe nawet okazało się, że brakuje mi teraz takiego klimatu. Jeśli chodzi o grafikę, to za wiele się nie zmieniło. Jest oczywiście ostrzej i wyraźniej, ale to też kwestia wyświetlacza OLCD, a nie migającego kineskopu gdzieś w piwnicy albo dworcowym wozie grzymały. Możemy nawet zdecydować czy format obrazu ma być rozciągnięty z 4:3 do 16:9 czy pozostawiony w oryginale i po bokach możemy ustawić wtedy jeden z dostępnych motywów wypełniaczy wolnych przestrzeni. Osobiście polecam opcję 4:3, stare gry często tracą klimat przez rozciąganie i nierzadko obiekty tracą proporcje, przez co trudniej się gra. Oczywiście wersja na konsolę stacjonarną wygląda znacznie gorzej na wielkich telewizorach, ale na Vicie jest naprawdę przyjemnie.
Została jeszcze kwestia potyczek online, które są największą nowością tej wersji. Niestety, pomimo usilnych prób przez dwa tygodnie nie mogłem rozegrać żadnego meczu po sieci. Jak tylko znajdowało przeciwnika do zabawy (trwało to od kilku sekund do 4 minut), to po kilku sekundach otrzymywaliśmy komunikat, że mecz został wygrany i wracaliśmy do lobby (pucharki za wygrane rankingowe mecze w ten sposób nie wpadały). Możliwe, że to kwestia zagranicznego internetu, ale niestety testowanie online wersji na Vitę wypadło niepomyślnie. Rozgrywki sieciowe na stacjonarnej konsoli działają bardzo dobrze, ale niestety trudno o przeciwników.
Podsumowując, Windjammers to doskonała pozycja dla ludzi lubiących retro, można doskonale przenieść się w dawne czasy na współczesnych sprzętach. Największą wadą gry wydaje mi się cena, bo 63 zł w crossbuy to jednak solidna kwota. Jeśli nie jesteście przekonani, poczekajcie na promocję, ale jeśli macie kogoś, kto lubi starsze gry i będzie grał z wami (zwłaszcza na PS4), nie zastanawiajcie się nawet chwili. Podobna w założeniach gra, jaką jest Disc Jam nie daje nawet ułamka tej radości i nostalgii, którą znajdziecie w Windjammers.
Ocena Portalu: 8.0
Za udostępnienie gry dziękujemy cosmocover
Obrazki pochodzą z wersji PS4 i nie oddają jak gra wygląda w rzeczywistości.
Dodaj komentarz