Wojna to nie zabawa. Najczęściej w tekstach kultury jest przedstawiana jako tragiczne wydarzenie, poparte statystykami zgonów i opowieści o wyniszczających skutkach jakie ze sobą niesie. Przenieśmy się w czasy dzieciństwa, gdy zdarzało się „bawić w wojnę”. Takie właśnie jest Grand Kingdom – lekkie, zabawne, a jednocześnie bardzo wojenne.
jRPG to gatunek, w którym fabularnie na ogół ratujemy świat. Jest to mniej więcej tak oczywiste jak fakt, że po dniu nastanie noc. Co jeśli jednak zaburzymy ten obraz i zamiast chcieć ratować świat wejdziemy w skórę dowódcy oddziału najemniczego? Najemnicy nie są lojalni wobec tego, kto im płaci? Nie walczą w imię dobra czy zła, lecz by zdobyć sławę i pieniądze. To właśnie oferuje nam Grand Kingdom, co uważam za jego pierwszy większy plus. Cenię sobie w japońskich RPGach fabułę jednak od czasu do czasu ratowanie świata może znużyć. Taki powiew świeżości od razu pozytywnie nastroił mnie do gry. O ile może się to wydać dziwne, to podejście gry do zagadnienia wojny świetnie do niej pasuje – w grze nie mamy nawet głównego bohatera! Po samouczku dotyczącym walki zdobywamy nasze pierwsze fundusze i rekrutujemy jednostki do oddziału. Mamy tutaj zupełną dowolność, a i ilość klas jednostek pozytywnie zaskakuje. Zaraz po skompletowaniu drużyny zapoznajemy się z kolejnymi opcjami jakie oferuje nam gra. Możemy wykonywać zadania fabularne, przeznaczone dla pojedynczego gracza lub połączyć z się z internetem i zmierzyć z innymi graczami. To jednak jest jedynie kropla w morzu, bo najciekawszy moim zdaniem jest tryb wojny. W ramach tego trybu możemy podpisać kontrakt z jednym z czterech państw i walczyć w potyczkach o kolejne terytoria. Całość dzieje się w czasie rzeczywistym, na każdą wygraną pracują również inni gracze sympatyzujący z danym państwem. Nawet jeśli nie powiedzie nam się w wojnie, to nie musimy się przejmować – zaraz po jej zakończeniu wybuchnie nowa! Grand Kingdom to świat wiecznych wojen, które jednak w żaden sposób nie są tragiczne. Grając w ten tytuł ani razu nie odczułam by moje poczynania przynosiły jakieś spustoszenie, co sprawia że grając faktycznie „bawimy” się w wojnę.
Sama rozgrywka też wygląda świeżo mimo widocznej inspiracji staro szkolnymi tytułami. Walki są turowe, wymagają od nas odrobiny wyczucia i dobrego poznania jednostek jakie posiadamy w drużynie. Każda klasa posiada swoje unikalne umiejętności, które rozwijamy w miarę zdobywania kolejnych poziomów. Nawet najzwyklejsze ataki krótkodystansowe wymagają od nas zapoznania się z rytmem wyprowadzania combo, aby jak najefektywniej wykorzystać potencjał naszego żołnierza. Z początku ten ogrom opcji może trochę przytłaczać, jednak w miarę jak gramy wszystko wchodzi nam w krew. Ze względu na mnogość klas i ich unikatowość gra daje nam możliwość ułożenia takiego zespołu, który jak najlepiej sprawdzi się w naszym stylu gry. Pamiętajmy jednak, że nasz przeciwnik dysponuje takim samym wachlarzem możliwości, co sprawia że nie ma jednej idealnej taktyki, czy też jednego perfekcyjnego przepisu na sukces. Na szczęście jest opcja skonfigurowania kilku drużyn, co pozwala nam przygotować się na każdą ewentualność.
Co jednak musimy zrobić by do tej walki doprowadzić? Pojedynki czyhają na nas podczas eksploracji terenu. Poruszamy się w turach pionkiem po planszy. Większość przeciwnych jednostek jest również widoczna na planszy, ułatwia to zaplanowanie nam strategii gry. Możemy grać tak by zwiedzić jak najwięcej zakątków terenu w poszukiwaniu surowców i skarbów, stawić czoła jak największej ilości przeciwników, lub jeśli nasza drużyna jest w tarapatach – unikać konfrontacji. Na naszej drodze spotykamy przeróżne pułapki i utrudnienia. Aby było ciekawiej w trakcie wykonywania zadania na dotarcie do końcowego punktu na planszy (i podjęcie potyczki z bossem) mamy ograniczoną ilość ruchów, które tracimy także podczas walki. Dzięki takiemu zastosowaniu gra wymaga od nas przemyślenia strategii. Nie musimy się jednak martwić, jeśli cokolwiek nam się nie powiedzie – każde zadanie możemy powtórzyć bogatsi o doświadczenie z pierwszej próby.
Kolejną dla mnie świetną opcją gry jest online – zupełnie opcjonalny jednak bardzo dobrze zaimplementowany. Dzięki podłączeniu do sieci mamy dostęp do dodatkowych zadań w których mierzymy się z drużynami innych graczy, lub bierzemy udział w wojnach. Ponieważ wojny prowadzone są non stop, to przed wyłączeniem gry możemy wysłać nasze jednostki do udziału w potyczkach gdy nie gramy aktywnie. Dzięki temu po ponownym odpaleniu gry wrócą z punktami doświadczenia, co ułatwi rozwijanie wielu drużyn. Biorąc udział w zadaniach wojennych mamy opcję wynajmu najemników z drużyn innych graczy. Poprzez tryb online można uzyskać wrażenie, że zabawa nigdy się nie kończy, a wątek fabularny nie jest grze nawet do końca potrzebny.
Jednym z niewielu mankamentów, o których warto wspomnieć jest brak możliwości zapisu gry podczas wykonywania zadania. Rozumiem, że mógł to być zabieg celowy, aby gracz nie mógł po podjęciu złej decyzji po prosu wczytać zapisu gry i wykonać innego ruchu. Jednak przy graniu na konsoli stacjonarnej brakuje mi tej opcji. Na PS Vita zawsze możemy zgasić konsolę i tak długo jak pilnujemy by była naładowana mamy możliwość przerwania rozgrywki w każdym momencie. Na PS4 należy pamiętać, że w trakcie zadania nie zapiszemy gry, co sprawa że włączanie tego tytułu na krótkie posiedzenia mija się z celem. Ponad to gra niemiłosiernie wciąga, ale to już nie jest wada.
Wizualnie całość jest bardzo poprawna, gra działa bez zacięć, animacje walk nie kłują w oczy, a kreska postaci nie powinna nikogo odrzucić. Motywy muzyczne wpadają w ucho i nie mamy na co narzekać. Wadą może być nieco sztywna gra aktorska – nie jest bardzo zła jednak czuć, że czasami kwestie były bardziej przeczytane niż zagrane. Dla wyznawców jedynie oryginalnego dubbingu jest możliwość przerzucenia się na japońskie głosy, co osobiście polecam.
Grand Kingdom to powiew świeżości w dość niszowym gatunku jRPG. Nie jest pseudo hołdem dla staro szkolnych produkcji w pixelowej oprawie i nie wciska nam kolejnych nastolatków ratujących świat. Ma bardzo lekką mangową stylistykę dzięki czemu uważam, że ma szansę trafić do szerszego grona odbiorców. Szczerze mogę ją polecić nie tylko fanom gatunku. Jeśli szukacie tytułu na długie godziny i macie ochotę na wojnę z przymrużeniem oka, to ten tytuł jest strzałem w dziesiątkę.
Grę do recenzji dostarczył wydawca: Nis America