Nie ukrywam, że jestem wielkim fanem skradanek. Niezliczoną ilość razy przechodziłem gry takie jak Splinter Cell, Deus Ex, Hitman, czy Dishonored kiedy tylko było to możliwe oszczędzając i omijając wszystkich przeciwników. Dlatego też bardzo cieszyła mnie wiadomość o zbliżającej się premierze Shadwen. Czy moje życzenia zostały spełnione? Czy może tytuł to kolejna nic nie znaczącą kropla w jeziorze gatunku? Dowiecie się tego z niniejszej recenzji.
W produkcji kierujemy tytułową bohaterką, która ma przed sobą jeden cel – zabić króla. Do pewnego momentu wszystko idzie dobrze, jednak w pewnym momencie jej poczynania zauważa mała dziewczynka. Zabójczyni stwierdza, że jest ona niewygodnym świadkiem, więc postanawia… zaopiekować się nią. Coś tak prostego jak pozbycie się dziecka i zatarcie śladu nawet nie przychodzi do głowy Shadwen. Mało tego, będzie broniła dziewczynę i dbała o to jak postrzega ją nowa towarzyszka. Jeśli śmiejecie się na tę myśl w duchu, nie jesteście sami. Byłem bardzo zdziwiony i próbowałem zrozumieć motywację twórców. Niestety, nie udało mi się.
Skoro Shadwen nie broni się historią, może chociaż rozgrywka jest ciekawa? Cóż… Trudno powiedzieć. Nasza morderczyni często przekrada się za plecami oponentów i omija ich lub wbija sztylet w plecy. Możecie zapomnieć o ogłuszeniu. Przeciwników zabija się albo unika. Warto wspomnieć, że powinno się chować ciała poległych w okolicznych stosach siana (skojarzenia z Assassin’s Creed są jak najbardziej słuszne). Denat pozostawiony na widoku oznacza ryzyko wzniecenia alarmu, a ten z kolei równy jest przegraniu misji.
W unikaniu wzroku i odciąganiu strażników pomocne jest wykorzystywanie obiektów. Shadwen dysponuje linką z hakiem, która nie tylko pozwala przemieszczać się dachami i bujać się niczym Spider-Man na pajęczynie, ale może przyciągnąć okoliczne paczki i beczki – te zaś są w stanie skutecznie odciągnąć przeciwników, ale też zabić. Model fizyki jest najjaśniejszym punktem opisywanej produkcji.
Stanowiąc jednocześnie przeciwwagę dla strony audiowizualnej. Shadwen wygląda po prostu brzydko. Tekstury są nieostre, przeciwnicy umieszczeni w świecie na zasadzie kopiuj-wklej, a reguły tej przestrzegają także budowle i tereny zewnętrzne. Udźwiękowienie jest, bo jakieś musi być, ale bardzo trudno doszukać się w nim cech ponadprzeciętnych.
W efekcie mamy do czynienia z grą nudną, nieciekawą wizualnie i męczącą. Muszę odradzić
Wam spotkanie z zabójczynią i jej podopieczną. Czas, jaki poświęcicie na ukończenie 14 krótkich
rozdziałów można o wiele lepiej spędzić. Sam model fizyki to stanowczo za mało.
Dodaj komentarz