W ostatnich dniach miała miejsce zamknięta beta nowej gry DICE. Jako, że udało mi się spędzić trochę czasu z tą pozycją, pragnę podzielić się z naszymi czytelnikami kilkoma uwagami.
W becie dostaliśmy dostęp do części miasta, w którym ma miejsce przygoda Faith. W odróżnieniu od Mirror’s Edge na poprzednią generację konsol, nie uświadczymy zamkniętych misji. Miasto jest terenem otwartym, możemy się po nim swobodnie przemieszczać i wybierać, jakie zadanie chcemy aktualnie wykonać – związane z fabułą gry lub jedno z wielu dodatkowych. Aktualna konstrukcja ich wyboru jest praktycznie taka sama, jak w każdej grze z otwartym światem (GTA, inFamous). O samej fabule na razie ciężko coś więcej powiedzieć – beta kończy się, kiedy zaczyna robić się ciekawie. Ma ona jednak potencjał na interesującą historię.
Przejdźmy do tego, co najważniejsze, czyli jak się gra. A gra się bardzo przyjemnie. Przemierzanie wirtualnego miasta, dzięki parkourowym umiejętnościom Faith jest bardzo satysfakcjonujące. Jednak na początku sprawiało mi trochę trudności. Nie grałem w poprzednią odsłonę Mirror’s Edge i być może stąd potrzebny w moim przypadku dłuższy trening. Jednak, kiedy zacząłem grać płynnie – bajka! Przemieszczanie się po wieżowcach, gzymsach i dachach jest niesamowite! Interesującą nową mechaniką jest rozwój naszej bohaterki. Wykonując zadania oraz odnajdując specjalne „znajdźki” zbieramy doświadczenie, które przekłada się na punkty. Za ich pomocą możemy rozbudowywać umiejętności oraz sprzęt naszej biegaczki. Ciężko jednak stwierdzić, na ile będzie on miał faktycznie przełożenie na rozgrywkę. Dowiemy się tego dopiero spędzając z pełną wersją tytułu kilka godzin dłużej.
A teraz czas na wady, a niestety jest ich trochę. Przygody Faith wyglądają ponownie bardzo specyficznie. I ten styl grafiki – lekko kreskówkowy, z przeważającym kolorem bieli, naprawdę ma swój urok i bardzo mi się podoba. Minusem jest jednak to, że wszystkie obiekty w są zbyt proste i ubogie. Stojąc na dachu wieżowca i spoglądając na resztę miasta wygląda to… słabo. Budynki to bardzo proste, surowe obiekty. Cały czas mam przed oczami jak wyglądało miasto w inFamous (gra wydana na premierę PS4!) lub GTA V (remaster z poprzedniej generacji!) i te dwie produkcje są bezlitosne dla pozycji Dice. Na dodatek zdarzają się bardzo częste spadki płynności animacji. Gra najzwyczajniej niemiłosiernie chrupie! Zakończę tę wyliczankę wspominając o długich czasach ładowania po każdej śmierci. Technicznie jest więc dość przeciętnie.
Miałem także problemy ze wskazywaniem przez grę drogi do celu. Czerwona „chmurka”, która co jakiś czas pojawia się wskazując kierunek jest mało efektywna i nie do końca spełnia swoje zadanie…
Jak widzicie mam mieszane uczucia, co do tej pozycji. Trudno powiedzieć czy powyższe problemy zostaną wyeliminowane w finalnej wersji. Na chwilę obecną podchodzę z dużą rezerwą do Mirror’s Edge Catalyst.
Mi osobiście podoba się stylistyka nowego ME 🙂 Nie przeszkadzają mi braki szczegółów. Odpowiada mi ta prostota i specyficzny styl. Co do spadku FPS, to najbardziej dał się we znaki po zakończeniu misji głównej, gdy na mapie pojawiła się cała masa wyzwań. Wtedy faktycznie chrupania doświadczałem dość często, także wczytywanie po śmierci irytowało, choć sporo brakuje do Wiedźmina 1 i wyjścia na miasto (można było iść zaparzyć herbatę) 😉