Najnowsze konsole Sony w końcu goszczą łysego zabójcę. Czy Vita i PS4 to dobre miejsca dla Agenta 47? Zapraszam do lektury recenzji, z której poznacie odpowiedź na postawione pytanie.
Hitman GO to kolejna już odsłona z serii poświęconej beznamiętnemu mordercy na zlecenie. Jest to jednocześnie pierwsza część z widokiem izometrycznym z rozgrywką zorganizowaną turowo. W odróżnieniu od poprzedniczek z cyklu (a także następcy, mającym mieć premierę 11 marca) tutaj nie kierujemy poczynaniami naszego bohatera w czasie rzeczywistym, ale z wyprzedzeniem. Rozgrywka polega na przesuwaniu pionka mordercy (tytuł jest przedstawiony jako gra planszowa) i omijanie bądź zabijanie napotykanych przeciwników, doprawione zbieraniem okazjonalnie występujących tu i ówdzie walizek. Wydaje się więc, że produkcja powinna bawić. I tak jest, choć oczywiście nie udało się uniknąć pewnych mankamentów.
Najbardziej odczuwalnym jest bardzo niski poziom trudności. Na dotarcie do celu mamy nieograniczoną liczbę ruchów, bez znaczenie jest także ilość wywołanych alarmów, czy zabitych oponentów. Burzy to poczucie wcielania się w profesjonalnego zabójcę i wpływa negatywnie na immersję. Rozgrywkę ułatwiają także podpowiedzi. Gdy nie radzimy sobie z danym etapem, możemy nacisnąć trójkąt, po czym wybrać rodzaj pomocy, jaki chcemy otrzymać. Każdy poziom niesie ze sobą opcjonalne cele – niekiedy jest to pozbycie się strażnika w określony sposób, innym razem ukończenie planszy w co najwyżej danej liczbie ruchów, jeszcze innym zabicie lub oszczędzenie każdego napotkanego oponenta. Wymyślenie trasy spełniającej dodatkowe wymagania może się podobać, problem jednak w tym, że po naciśnięciu podpowiedzi widzimy dokładną, krok po kroku, trasę do pokonania. Przez to żadna plansza nie stanowi najmniejszego wyzwania, bo wiemy, że i tak ją ukończymy.
Sam gameplay jest na szczęście dobrze przemyślany i można zauważyć odniesienia do
„pełnoprawnych” części. Charakterystyczne, wręcz ikoniczne dla serii, przebieranie występuje i w Hitman GO: Edycja Ostateczna, podobnie jak pistolety z tłumikiem – Silverballery – pozwalające natychmiast pozbyć się dwóch pobliskich nieprzyjaciół. Do dyspozycji 47 dostaje także oczywiście garotę i karabin snajperski. Może także odwracać uwagę przeciwników, rzucając puszkami i kamieniami. Należy bowiem wiedzieć, że w recenzowanym tytule został zastosowany prosty, acz bardzo dobrze się sprawdzający, schemat starć. Jeśli przeciwnik idzie w naszą stronę i to on ma pierwszeństwo ruchu, pozbywa się nas. Oczywiście w odwrotnym przypadku szala przechyla się na naszą korzyść. Jest to w moim odczuciu całkiem zgrabne i sensowne, jak na wykorzystywaną mechanikę, rozwiązanie. Nasz morderca może także omijać przeciwników, zakładając na siebie znajdywane czasem stroje – wtedy jedynie mija oponenta noszącego dany kolor ubioru. 47 jest w stanie także chować się w drzewach i korzystać ze skrótów. Wygląda to naprawdę dobrze i sprawia, że w produkcję aż chce się grać. Jednakże do czasu, w dłuższych sesjach tytuł potrafi znużyć powtarzalną rozgrywką. Szkoda także, że brak tu jakiejkolwiek fabuły, choćby zarysu historii.
Strona audiowizualna prezentuje się poprawnie. Gra wygląda dobrze, choć nieco ascetycznie – aż prosi się o zastosowanie wypełnienia tła planszy, czy zastosowanie jakichś animowanych obiektów. Niestety, jedyne animacje, jakich doświadczamy dotyczą ruchów postaci i chwilowych interakcji z przedmiotami. To trochę mało, przez co z jednej strony ma się wrażenie obcowania ze zwykłą planszą do gry, ale z drugiej może właśnie o to chodzi?
Co do udźwiękowienia, jest ono akceptowalne, aczkolwiek poza głównymi zleceniami (podczas których w tle przygrywa tak dobrze znane fanom serii „Ave Maria”, budujące odpowiedni nastrój) gra jest niemal bezgłośna. Oczywiście poruszanie pionkami, czy strzelanie wydają odgłosy, jednakże to za dobrze, by dobrze móc ocenić warstwę dźwiękową.
Wobec tego należy zadać sobie pytanie, do kogo skierowane jest Hitman GO i czy jest sens w kupowaniu tej produkcji? Nie ulega wątpliwościom główny odbiorca – zdecydowanie jest nim fan serii, który każdą grę poświęconą agentowi kupi bez wahania. Jednakże zwykły gracz może bez żalu odpuścić sobie tę odsłonę. I to stanowi najważniejszą myśl tej recenzji.
Dziękuję firmie Dead Good Media za dostarczenie gry do recenzji.
Dodaj komentarz