Przyznam się wam, że kiedy myślę o Adrianie Chmielarzu to w życiu nie połączyłbym go z tego typu grą. Do tej pory kojarzyłem go z Bulletstormem i Painkillerem. Były to świetne gry, dające masę radości. Ale nie oszukujmy się – nie wymagały od gracza wiele poza refleksem. Świetna zabawa, ale nic głebszego. Tak naprawdę jedyną wspólną cechą tych gier i Zaginięcia Ethana Cartera jest pierwszoosobowa perspektywa.
„Niniejsza gra jest podróżą bez przewodnika” – to pierwsze słowa, jakie widzimy na ekranie po rozpoczęciu gry. Słowa te idealnie podsumowują to czym tak naprawdę Zaginięcie Ethana Cartera jest. To podróż, w czasie której nikt nas za rękę prowadzić nie będzie. Nie ma tutaj żadnego samouczka, żadnych wielkich strzałek prowadzących nas do celu. Zaginięcie to opowieść, którą należy się delektować i odkrywać samodzielnie. Wcielamy się tutaj w postać detektywa, Paula Prospero, który musi odkryć tajemnicę zaginięcia tytułowego Ethana Cartera. Będziemy zwiedzać różne lokacje w poszukiwaniu wskazówek, rozwiązywaniu zagadek i odkrywaniu kolejnych poszlak. Będziemy też odtwarzać wydarzenia z przeszłości. Kiedy już je odkryjemy musimy też ustalić ich kolejność. I tak krok, po kroku dojść do konkluzji.
Na samym początku rozgrywki rzuceni jesteśmy do pięknego, otwartego świata Red Creek Valley. Nie powala on swoją wielkością, ale nadrabia to projektem lokacji i szczegółami. Po całym świecie możemy się swobodnie poruszać, nie zobaczywszy żadnego ekranu ładowania. To od nas zależy gdzie pójdziemy, w jakiej kolejności będziemy rozwiązywać zagadki, czy wszystko zobaczymy. Zwiedzimy piękne lasy, budynki czy kopalnie. Każda z tych lokacji wygląda niesamowicie realistycznie.
Jedną z największych zalet gry, coś co zobaczymy od razu po jej uruchomieniu jest fenomenalna grafika. Jest to jeden z najładniejszych tytułów na rynku. Screeny nie oddają w pełni tego jak piękny świat udało się twórcom z The Astronauts stworzyć. Po pierwszym uruchomieniu gry szczęka dosłownie wylądowała mi na podłodze. Co chwila widzimy tu tak piękne widoki, którymi niezwłocznie chcemy się podzielić ze znajomymi. To właśnie dla takich pięknych gier powstał przycisk Share na padzie od PS4!
Głównym powodem prawie rocznego opóźnienia gry względem wersji PC było przeportowanie całości na silnik Unreal Engine 4. Cóż – warto było czekać. Gracze PC dostaną stosowną łatkę, ale na ten moment wersja PS4 jest najładniejszą dostępną na rynku. To po prostu trzeba zobaczyć!
Przesiadka na nowy silnik zapewniła też twórcom możliwość usprawnienia zapisu gry. W wersji na PS4 w momencie opuszczenia gry zapisuje się dosłownie cały świat. Oznacza to, że po ponownym uruchomieniu gry zobaczymy wszystko dokładnie tak jak zostawiliśmy, wszystkie przedmioty leżą dokładnie tam, gdzie je upuściliśmy itd. Dodatkowo twórcy poprawili wiele z niedoróbek jakimi cechował się komputerowy pierwowzór.
Największą wadą gry jest jej długość. Czas przejścia gry w dużej mierze zależy od tego jak długo zajmie nam rozwiązanie poszczególnych zagadek, ale tak czy siak całość da się ukończyć w kilka godzin. Podobnie jak w innych tego typu produkcjach nie mamy potem żadnego powodu by do gry wrócić. Możemy oczywiście spróbować odkryć więcej sekretów, rozwiązać zagadki szybciej, ale de facto nie musimy. Nie mamy tutaj żadnego trybu multiplayer, trybu nowa gra + czy cokolwiek innego w tym typie. To gra na jedno posiedzenie, ale i tak warto tą historię poznać. Szkoda, że gra dostępna jest tylko w dystrybucji cyfrowej, bo pudełkowe wydanie zawsze można byłoby odsprzedać komuś innemu.
Zaginięcie Ethana Cartera to jedna z tych gier-doświadczeń. To przygoda, która zapada w pamięć, o której myślimy długo po wyłączeniu konsoli. To gra, która pokazuje, że Adrian Chmielarz wraz z ekipą potrafi zrobić coś więcej niż strzelanki. W Zaginięcie po prostu powinniście zagrać! To kolejna gra polskiego studia, które udowadnia ile potencjału drzemie w naszych rodzimych studiach developerskich. Polecam.
Gameplay:
Galeria:
Dodaj komentarz