J-Stars Victory VS+ przenosi nas do magicznego świata, gdzie dzikie i szalone postacie wojowników ze wszechświata Shonen Jump, śmieją się, kochają i przede wszystkim walczą ze sobą. To miejsce, gdzie ogromna ilość bohaterów mangi zbiera się, aby zmierzyć się w potyczkach o szansę Turnieju Mistrzów.
Zanim naprawdę zanurkujemy w świat J-Stars Victory VS +, przedstawię Wam trochę mojego osobistego spojrzenia na anime. Wychowałem się w połowie lat 90 – oglądanie takich tytułów jak Dragon Ball Z i Sailor Moon było dla mnie czymś normalnym. W połowie 2000 roku do tego grona dołączyło bardzo wiele bardziej popularnych Shonen Jump anime, takich jak – Naruto, Bleach i Death Note . Niedawno moja miłość do tego gatunku powróciła w postaci obsesji sportowego anime Free! i Haikyuu.
I choć może nie jestem najbardziej kompetentnym fanem tego gatunku, to zawsze jestem gotów wypróbować nową serię, o ile wygląda ona ciekawie. Z tego też powodu byłem podekscytowany premierą J-Stars Victory VS + . Miałem nadzieję, że doświadczę przyjemności z gry poprzez wcielenie się w znane mi już postacie, jak i przez odkrywanie i poznawanie zupełnie nowych bohaterów. Może któryś z nich zainteresowałby mnie na tyle,że pokusiłbym się o obejrzenie w przyszłości anime. Niestety J-Stars Victory VS + pod tym względem mnie rozczarowało. Większość postaci zawartych w grze już widziałem, a te nieznane w ogóle nie wzbudzały mojego zainteresowania.
J-Stars Victory VS +, to przede wszystkim bijatyka, więc porozmawiajmy o mechanice walki w grze. Każda postać ma jeden lekki, ciężki i specjalny przycisk ataku, blok i podskok do przeciwnika (dash). Są one dostosowane do każdego zawodnika, jednak odczuwa się bardzo podobny zestaw ruchów. Oczywiście fajnie jest zobaczyć Ichigo zadającego Getsuga Tensho i Goku formułującego Kamehameha. Jednak na poziomie aspektu technicznego wszystko jest niemal identyczne.
Defensywne techniki, takie jak bloki czy uniki są minimalne – gra zdecydowanie nastawiona na atak. Jednak nie wymaga to żadnej większej finezji, gdyż zazwyczaj wystarczy spamować przycisk, aby wygrać. J-Stars Victory VS + nie jest produkcją, w której potrzebne są umiejętności. Tutaj za każdym razem czekasz na wroga, aby spróbować czegoś więcej niż zwykłej kombinacji – lekki atak, podbiegnięcie, lekki atak, podbiegnięcie, lekki atak. Mam tu na myśli tzw. speciale.
Ignorując fakt, że systemowi walki brakuje głębi, możemy sprawdzić, jak tytuł funkcjonuje jako czysta gra dla fanów anime. Patrząc na same liczby to mamy tutaj tego sporo. Jest reprezentacja nowszych serii takich jak D.Gray-man , jak i starszej serii Rurōni Kenshin i całe mnóstwo innych pomiędzy nimi. Jest nawet smaczek z mojego sportowego anime Super, ale tylko w postaci wsparcia, a nie w pełni grywalnych członków. Cholera, byłem już prawie gotów, chwalić tę grę za wspieranie moich niszowych interesów.
Porozmawiajmy teraz o oferowanych trybach rozgrywki. Jest J-Adventure, gdzie można popłynąć w podróż dookoła świata na małej łodzi podanej nam przez Boga, aby zarobić na swój udział w Turnieju Mistrzów. Po drodze zbierzemy jeszcze swoją trzyosobową drużynę i tak będziemy pływać z miejsca na miejsce. Tryb ten ma cztery historie do wyboru. Każda z nich narracyjnie niemalże identyczna. Szczerze to nie widzę żadnych powodów, aby gracze chcieli przejść przez wszystkie cztery z nich, gdyż wszystkie są równie proste i nudne.
Inna z opcji to Victory Road, która ustanawia specjalne walki wokół wymarzonego zespołu z różnych anime. Standardowy tryb Arcade oferuje natomiast minimalne wyzwania poprzez walki z komputerem lub walki sieciowe. Oprócz tego jest też oczywiście klasyczny Story Mode, który nie wypada najlepiej. Oferuje on nam statyczne cechy obrazów 2D postaci, które w bardzo dziwny sposób dyskutują… Ich dialog może sprawiać wrażenie, że jest strasznie jednorodny i okrojony. W gruncie rzeczy odniosłem wrażenie, że każda postać mówiła o tym samym, dodatkowo jednolitym głosem. Nie czułem tutaj starcia pomiędzy znanymi bohaterami, bardziej wydawało mi się, jakby to była jedna osoba w wielu różnych strojach.
Liczba prawie 40 grywalnych postaci jest imponująca. Jednak to, co sprawia, że ci wojownicy są unikatowi rzadko jest w pełni wykorzystane. Ostateczne ataki każdego z nich są zdecydowanie mniej spektakularne niż w tytułach takich jak Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4.
Podsumowanie:
Ostatecznie, J-Stars Victory VS + udał się tylko na papierze, a więc jest sporym rozczarowaniem. Gra jest mechanicznie lekka, natomiast biorąc pod uwagę „objętość” postaci ze świata anime to jest to waga ciężka. Jeśli zatem jesteście fanami japońskiej animowanej kreski i koncentrujecie się na samym natłoku bohaterów, to tytuł może okazać się właśnie dla Was. Jeśli natomiast szukacie gry, która naprawdę fantastycznie wykorzystuje zróżnicowaną obsadę, to raczej powinniście szukać gdzie indziej, bo tutaj tego na pewno nie znajdziecie.
Grę do recenzji dostarczyła Cenega.
Dodaj komentarz