Intensywnie myślę nad opatentowanie nazwy nowego gatunku gier.
Mówiłem o tym na podcaście, kiedy znów mowa była o Wander. Dzisiaj też będzie, bo dorwałem kod do recenzji, w wielkich bólach ściągnąłem go z PSNu i zabrałem się za grę. Potrwało to jakąś godzinę. Łącznie z restartowaniem gry po wpadnięciu za mapę albo utknięciu w schodach. Jak już do mnie dotarło, że Wander nie jest grywalny, zacząłem się zastanawiać nad samym zamysłem całości.
Po co komu takie gierki? Usiedli i zaczęli się zastanawiać, jaką grę zrobić tym razem. Życie w zgodzie z naturą!”, „Będzie można być częścią natury!”, „Wcielić się w drzewo albo jakiegoś ptaka!”… Kiedy cała bzdurna koncepcja była już gotowa, swoje trzy grosze dorzuciła sekretarka Basia. Spędzając trzecią godzinę z rzędu na temperowaniu ołówków, rzuciła pod nosem: „Ta, zróbcie jeszcze z tego World of Warcraft”. Oczy prezesa się zaszkliły, reszta pachołków posłusznie kiwała głowami i tak kilka lat pracowali nad MMO, które nie ma kompletnie żadnego sensu.
Wander robione jest na modłę Shelter, Flower etc. „Ale przecież Shelter było doskonałe!”. No oczywiście, że było… Któż by nie chciał wcielić się w mamę-borsuka, która ratuje swoje młode przed jakimś tam pelikanem. Marzenie.
Ktoś jednak od czasu do czasu wpada na pomysł, żeby ten temat pociągnąć i powstaje niezależna gra stylizowana na niezależną. Doświadczenie z jakim mamy do czynienia jest zawsze „unique”, wszystko jaskrawo się świeci i zazwyczaj sterujemy płatkami kwiatów. Takie produkcje są w swoim geniuszu tak bardzo pozbawione sensu, że nikt nawet nie próbuje tłumaczyć, dlaczego akurat idziemy w dane miejsce albo kogoś tam ratujemy.
„Bo ty tego nie rozumiesz!”, „Bo ty tu siedzisz tylko po to, żeby świetne produkcje hejtować!”, „Idź zagraj w Uncharted!”. Zagram, nie bójcie się. Ja wam tylko piszę, jak jest. Wander nie będzie miało sensu, nawet jeżeli zacznie działać. Nawet wtedy kiedy uda mi się kogoś spotkać w tym „rozległym” świecie. Nawet wtedy gdy przestanę lądować z głową w skałach albo latać po wodzie.
Nie szkoda mi tych ludzi, którzy do swojego własnego Sheltera wykupili jeszcze serwery dla wielu graczy. Może się chociaż czegoś nauczą. Jednak kto by się tym martwił, jeżeli możemy sterować drzewem z przerażoną twarzą albo używać własnego języka, który swoją drogą też nie działa.
Może trochę dołować fakt, że wynalazłem nazwę dla gatunku gier, które można by spalić na jednym, potężnym stosie i zapomnieć o ich istnieniu. Tak żeby przypadkiem nikt nie wpadł na to, żeby te błędy powtarzać. Moim skromnym zdaniem takie produkcje są nikomu nie potrzebne. Nie widzę żadnego pola, na którym dostarcza przyjemności, o ile ktoś nie lubi dopisywać sobie dodatkowej ideologii do bzdur. Miałem ten gatunek ochrzcić bardziej wulgarnym określeniem, ale w ramach poprawy mojego internetowego wizerunku zmieniłem zdanie.
Na koniec wam jeszcze udowodnię, że mam zajebisty humor i nie siedzę z naostrzoną włócznią nad palącą się konsolą PS4. Mortal Kombat X jest fenomenalne. Dostaję oklep, nie potrafię wyprowadzić porządnego combo i bawię się doskonale.
Dzisiaj też będzie, bo dorwałem kod do recenzji – Kod na darmowa gre O_o
Tak żeby przypadkiem nikt nie wpadł na to, żeby te błędy powtarzać. Moim skromnym zdaniem takie produkcje są nikomu nie potrzebne.
Z tego wynika, że Proteus też nie jest nikomu potrzebny. W końcu polega na tym samym, eksploracji. Dodatkowo graficznie nie może się równać z Wander. A tu przy Proteusie 6+/10. Zgłupiałem!